15 november 2012
15 november 2012, thursday ( Czy to przemijanie ma sens? )
Czy przemijanie ma sens? Jako zdeklarowana chrześcijanka mam przytaknąć bez wahania, że tak, owszem, oczywiście i naturalnie, ma sens, co więcej, z niezachwianą pewnością powinnam przemawiać do rozsądku ludziom, którzy śmią myśleć inaczej. Tylko co, jeśli ja, dziewczyna poszukująca, która wierzy lub raczej chce bardzo wierzyć, ma coraz częstsze wątpliwości? Wątpliwości na tyle duże, że zdanie: „po co ja w ogóle tutaj jestem?” przebija się gdzieś wśród tysiąca mało ważnych myśli.
Po co żyjemy? Po co jesteśmy na tym obłudnym świecie? Czy ma to jakiś cel? Jeśli tak, jeśli jest to coś konkretniejszego, to czemu tak po prostu umieramy? Takie myśli nieproszone nabierają ostrości, wwiercają się w umysł. Nie lubię ich i często staram się odłożyć je na potem, chowam pod przykrywką bzdurnych powinności i nieważnych codziennych obowiązków. Ale to paradoksalnie przybliża mnie do nurtujących pytań.
Często niestety myślę, że przemijanie każdego z nas jest bezcelowe. Rodzimy się po to, by żyć, a żyjemy po to, by umrzeć. Rodzimy się, nie zdając sobie z tego sprawy, dorastając żyjemy w pośpiechu, potykając się o błędy, przewracając i zbierając siły na to, by wstać, choć wiadome jest, że za chwilę znów boleśnie upadniemy na kolana. Uciekamy z miejsca na miejsce z nadzieją, że gdzieś będzie nam lepiej, żyjemy byle do weekendu, byle do świąt, byle do nowego roku, byle jak. Nie potrafimy się zatrzymać. Za to paradoksalnie na odwrót jest będąc starszym – stajemy w miejscu i każdego dnia robimy to samo: będąc już teoretycznie doświadczonym dorosłym żałujemy zmarnowanych chwil młodości, narzekamy na to, jak nam się aktualnie wiedzie, rozpaczamy z powodu utraconych szans, bądź niespełnionych marzeń, jesteśmy nieszczęśliwi. I przeżywamy cierpienia tylko po to, by bez zapytania, bez ostrzeżenia odejść z tego świata.
Po ponurych rozważaniach, przypominających czarne, zachmurzone niebo nieśmiało pojawiają się promienie słońca – myśli, które odzywają się, że ja, jak i zarówno każdy człowiek został stworzony po to, by żyć. I żeby kochać to życie.
tak, ja też kocham żyć. kocham obserwować świat, który powstał dla nas, kocham podziwiać, przyglądać się czemuś tak, jakbym widziała to po raz pierwszy. jak dziecko zachwycające się śniegiem. cudownie jest patrzeć na dzieci. małe, bezbronne, nieświadome, tak ufne i radosne. kocham patrzeć na rodziców wprowadzających te dziecko w świat. kocham ich troskę, emanującą miłość i bezgraniczne oddanie. kocham patrzeć na zakochanych ludzi, wpatrzonych w siebie, ufnych, ludzi którzy powierzają drugiej osobie swój los, swoje szczęście. Właśnie, kocham patrzeć na ludzi. tak, wbrew pozorom to nie są zawsze złe, słabe i bezduszne istoty. kocham patrzeć na poczciwy uśmiech szczerej staruszki i radosne, choć nieco nieśmiałe oczy ekspedientki sprzedającej nieletniemu alkohol. kocham słuchać muzyki, wczuć się w czytaną poezję, zachwycić obrazem. coś pięknego, coś, co stworzył człowiek. kocham czuć zapach świeżo skoszonej trawy, kocham podziwiać jasny błękit nieba, zaciągnąć się wonią lasu i przyrody. naturalnego piękna. kocham też miasto - dużo zabieganych ludzi, a każdy z nich dokądś idzie, ma cel. Piękne są naturalne odruchy - wstyd, zauroczenie, zaskoczenie, gniew, smutek i wreszcie - radość. naprawdę kocham żyć. i wiem, że każdy człowiek również. nie wyobrażam sobie, by było inaczej. Najcudowniejszy jest moment, gdy jest źle, a w nieoczekiwanym momencie nawet najmniejszy gest sprawi, że mimowolnie uniosą się kąciki ust w uroczym, lekkim uśmiechu.
Ból. Chwile, kiedy dławimy się łzami, potykamy o beznadziejność, dusimy się bezsensem, samoocena spada nam do nóg, a my ją jeszcze depczemy. Te chwile też są ważne. wiem, że Bóg pisze, ustala pewne scenariusze, ale nie robi tego bez przyczyny. Nie chce nam przysparzać nieszczęść, nie chodzi mu o unieszczęśliwianie nas, a wręcz przeciwnie – chciałby jak najlepiej, dlatego dał nam wolną rękę. Od nas samych zależy czy będziemy starać się, szukać sensu istnienia czy tez zwątpimy. Co najlepsze, On w głębi serca trzyma gdzieś tam za nas kciuki, wierzy w nas i w to, że się nie poddamy. Wierzy, że wszystkie próby, jakim nas poddaje, nie osłabią nas, ale przeciwnie – uczynią silniejszymi. Nowe doświadczenia, które niegdyś wydawały nam się nie do pokonania uczynią nas w przyszłości bardziej pewnymi siebie, zadowolonymi, przychylniejszymi nadziei i wierze. „Za szczęście zwykle się płaci, ale bez tego haraczu nie warto w ogóle żyć”.
Czy przemijanie ma sens? Przypominam sobie te kilka chwil, ułamki sekund, zapierających dech w piersiach, myślę o momentach, kiedy nie możemy przestać się śmiać. kiedy naprawdę czujemy bliskość drugiej osoby. kiedy płaczemy z wzruszenia i kiedy idziemy niespiesznie drogą, nucąc ulubioną piosenkę pod nosem. Kiedy patrzymy w niebo i uśmiechamy się do samych siebie. Dzięki tym chwilom wiem, że przemijanie każdego z nas ma sens.