Prose

Laura Calvados


older other prose newer

16 april 2012

Rep*

Nie bardzo było się gdzie schować.
Mały, kulawy ptak, głuchy na oboje uszu przyglądał mi się z lękiem cała drogę przez las. Węgielne oczy osadzone tak blisko siebie, że niemal mogły się pocałować zdawały się wywiercać mnie z tyłu głowy. Bałam się oczu w przekręconej głowie jakby te zgaszone węgle miały jednak poparzyć dłoń. Kulawy, z krótszą nogą był niewiele wyższy od mojego syna. Całkiem siwy, co drugi włos. Siwy zupełnie. Wszystko wtedy ugięło się pod ciężarem wiatru i zapachem jaśminu, który nagle zjawił się w mojej głowie równy z obrazem Twojej twarzy i pociągłej dłoni widzianej w grudniu dziewięć lat temu.
 
 
*
Teraz ciało ptaka w mojej dłoni już nic nie waży.
 
Teraz jest garść popiołu, a ciebie nie ma; nie widzę twojej twarzy tylko wiem, gdzie powinna być - na wysokości piersi. Nieco ponad; jak gdyby nigdy nie zmieniona.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1