gabriel 123, 11 november 2022
widzisz tę samą rzekę 
którą czasem odwiedzam  
bywało częściej
pod nurt popłynę
życie nie łatwe 
szczurze uśmiechy   
apogeum 
ciska się we mnie 
serce 
pod prąd do ciebie
twoje  miasto 
nucę po cichu 
rozgłośnia RFM
którą lubię
gabriel 123, 6 november 2022
nasze decyzje zmieniają 
przyszłość 
zatem
obalam mity 
sam sobie 
jesteś panem  
niczyim niewolnikiem 
gdyż wolność 
w twoim sercu
w sercu
kraty 
nie odbiorą 
ona ptakiem 
która poniesie ciebie 
do domu
można zniewolić ciało
ale nie duszę i serce 
zachowując człowieczeństwo 
   x   x   x 
mroźne zimy 
okiście 
uginając gałęzie 
mozaiki po szybach 
od domu
do domu
koty 
przy piecach
psy 
w buch
tęgi
nie żartował 
biały świat 
aż łezka kręci się
w oku 
gdzież on
kuligi 
radość dzieci 
jakby z innej
bajki
na dobranoc 
miś uszatek 
zając i prosiaczek 
do poduszki
niekiedy powracam
po czym 
wskakuję 
w pendolino 
by nie uciekł
chociaż czas ucieka
gabriel 123, 5 november 2022
chłodne dni również noce 
gęsi przecinają chmury 
prądy niosą 
wysoko nad miastami 
liście opadły z drzew 
ścieląc dywany 
było barwie 
teraz jest inaczej 
złysiały korony 
królestwo jesieni 
jest właśnie takie 
w górach 
śniegiem postraszy 
nie chętny żem 
by na chwile wystawić 
głowę 
wolę siedzieć 
przy piecu
wypić czarną kawę 
nie słodząc 
listopad 
królowa przy władzy 
na tronie usiadła
pogoniła ptaki 
jeszcze nie które 
widzę 
gęsi jedynki piszą 
wyobraźnia poniosła 
mnie
a dokąd to ...
gabriel 123, 2 november 2022
snami
w przestworzach 
w których  jeszcze nie byłem 
 o  latającym człowieku 
proroczym 
niech spełni się 
ubogość 
pirytem świeci 
świat słabo widzi mnie
 choćbym miał 
duszę złotą 
mając
daremne żale
i wiele innych snów 
na osłodę mą 
śniąc troszeczkę 
dłużej 
powstrzymać skrajność tą 
acz jakże spod ciemnej 
gwiazdy 
ci czart wszystko klaruje
dziesięć zdrowasiek 
na nic 
życie niestety dołuje 
  
  x   x   x 
chciwy człowieku 
nie tędy 
również nie proszę 
byś rozdał 
tylko 
zamiarem pomniejsz 
dając szansę innym 
chciwość 
grzechem głównym 
to ci powiadam 
szczerze 
wypluj złe serce
a czart duszy 
nie zabierze
    x   x   x  
Bies 
nie stąpnie 
świętej ziemi 
ki prawo 
żadnych praw 
pasterz 
owieczki liczy
zbaw świat 
od złego 
zbaw 
a i mnie 
uproszenie 
otwórz oczy zamydlone
puki kolejny świt 
jeszcze nie stracone
wybudź 
które przysłuży 
nie mylność 
ni opętanie 
będąc 
ku niebu podróży 
mój najsłodszy 
Panie
gabriel 123, 1 november 2022
już czas 
deszcz liści 
pożegnanie 
jesień 
kalendarz na ścianie 
kartka 
kolejna
osowiałem
we mniesz 
podobnie 
tę porę 
przywitałem
które było 
z wiekiem uleciało 
ino strzępy 
tyle zostało
powiedz 
wieku 
czemu gnasz 
i gnasz 
ów kalendarz 
po kartce 
wyrywasz
żal 
iż nie mam wpływu 
by zatrzymać czas
chociaż na chwilę 
tak trwać 
i trwać
\  x  x  x 
zajrzyj w oczy 
powiedz szczerze 
kim jestem 
może dowiem się 
od ciebie 
prawdy o sobie 
nie szczędź 
wal prosto z mostu 
ponieważ
delikatność 
nie jest moim 
atutem 
twardy grunt 
moim mottem 
nie zależność 
nie być 
uzależniony 
kim jestem 
zapewne prawdą 
którą chcesz zobaczyć 
tylko 
iż moje wnętrze 
nie jest przezroczyste
  x   x    x  
dyskryminacja 
czymże on
ponieważ nie rozumiem 
dlaczego tyś lepsza
ode mnie 
oczy Boga patrzą 
patrząc milczą 
a ty nie milczysz 
wchodząc na moją 
głowę 
bezczelność 
może ona 
tą że  motywacją 
dlatego ja 
zawsze piętro niżej 
kiedy ty 
tą windą 
w górę 
nie mogąc 
nadążyć 
   x   x   x 
byłaś 
chwilą 
którą 
jeszcze trzymam 
w garści 
nie otworzę 
ponieważ niczym motyl 
odleci 
tak długo 
ile życia mi starczy 
serce pękłoby 
gdybym stracił
gabriel 123, 24 october 2022
wola życie 
przecież silny jesteś 
wyjdź z pod kamieni 
niczym żmija kąsaj 
nie rozumiesz tego 
iż świat morze dobić 
zatem znajdź miejsce 
walcz
pogoda 
twoje życie 
twój cel 
obracasz się  
jak liść 
spadający z drzewa 
jesień 
twoja pora
jeszcze nie nadeszła 
idź tam 
gdzie światełko 
w tunelu 
nie lękaj się 
tyle razy słyszałem 
ucałuj ziemię 
po której chodzisz 
widzisz 
puki co 
wygrywasz 
jeszcze śmielej 
rozpychaj się 
  x   x   x 
rozdaję nadzieję 
by uwierzyli 
nie jestem Bogiem 
a jednak 
choćby jednego 
wyciągnąć z dołu 
bardzo ważne 
już coś 
sam nie mam 
miłości 
której szukam 
spojrzyj na mnie 
jakoś znoszę  
łamiąc konar 
drzewo przewrócisz 
które trwało 
wieki 
  x   x   x 
przyszła miłość 
skąd 
zapytałem 
czerwieńsze od róż 
moje serce 
zapłonął ogień 
iskierki tańczyły 
spocznij 
przy tym ognisku 
bijące ciepło 
uczuć jeszcze dodam 
by płonąc płonęło 
zawsze 
lecz nie zauważyłem 
kiedy zgasło 
odeszła 
chłodem powiało
 
 x    x   x 
pilnuj które masz 
jeśli spaprałeś 
żałuj 
blisko byłeś 
popełniłeś błąd 
chwila przykładna 
zmieniła twoje życie 
tyle razy wpajali 
zrozumienie poszło
w las 
głodne wilki zjadły 
okazja 
nie powstaną 
z niczego 
stracone dni 
lecz nowe nadzieje 
zawsze są 
  x    x   x  
w niewielkim miasteczku 
ukradłem pomarańcz 
głodny byłem 
przytrafiło się mnie 
będąc na dworcu 
mele portfel zwinęli 
wsiadłem w pociąg 
jadąc na gapę 
dla miłości 
można wszystko 
zrobić 
sto mil ;przejechać 
nie głupota 
kupiłem kwiaty 
dużego misia 
ona nie chcą 
odtrąciła 
więc po ten list 
który napisała 
pójdziesz moim 
śladem 
do czego nie doszło
wariat 
czy głupiec 
sam nie wiem 
teraz kochanie 
nic dla mnie 
nie znaczy 
 x   x    x
gabriel 123, 24 october 2022
Bogaty świat 
drzewa 
i kwiaty 
góry doliny 
Boży dar 
cztery pory roku 
które czarują 
zachęcają 
by żyć 
więc łapię tchem 
niczym ryba 
w wodzie 
płynność tchnień 
chociaż potykam 
raz 
za razem 
czasem bije szybciej 
kochania mało 
pragnie więcej 
może się znudzi 
kiedy zaboleje 
moja głowa 
ciężkim ołowiem 
dość 
nie kochać wcale 
tylko jak wyzwolić 
kiedy liczność 
lat długie 
mają swoją górę 
którą nie przeniosę 
na szczyt prowadzą 
uczucia moje 
kochasz 
cierp
przeciwnie 
pustka w sercu
żadne ramiona 
nie przyjmą 
x  x  x 
do tej samej szkoły chodzili 
ten sam rocznik 
ta sama klasa 
lecz dziewczyna szybciej 
dojrzewa 
czego nie rozumiał
chłopak chciał pierwszy raz 
by stać się mężczyzną 
ona w oddali 
poniosło życie 
przypomniał sobie 
widząc jej zdjęcie 
w panoramicznym ekranie 
cali dwanaście 
wrzucił swoja fotkę 
może zobaczy 
nie chodzi o kochanie 
tylko przypomnienie 
że byli 
z jednej klasy 
może gdyby mrugnęła 
do niego jednym okiem 
wtedy by załapał 
nie tracąc czasu 
ruszając zegary 
z godziny zero
innym torem 
a w wagonie 
życie
   x   x   x
  skarb nosisz w sobie 
który złotem w twojej głębi 
błyszczy 
coś ty za jedna 
serdeczna 
i miła 
więc myślę 
czy zasługuję 
dziękuję 
iż gasisz mroki
żarówkę wkręcasz 
niech zaświeci 
patrząc z ziemi 
słońce nie ogromne 
gdyż lata świetlne  
dalece pomniejszają
naszych też nie zmierzą 
kosmosem jesteśmy 
bijące blaskiem
dla siebie 
wtedy 
nawet ślepiec zobaczy
którymś zmysłem 
wyobrazi
 x   x  x 
wyobraźnia targa 
poświata ludzka 
ino Bóg wie 
o czym człowiek
myśli  
czy wielki 
czy mały 
być może idealistą 
znacznie wyżej 
martwiąc Boga 
w zawrotnym tempie
gabriel 123, 23 october 2022
istniej owa  wyspa 
zmyślna w mojej głowie 
do której nikogo 
nie wpuszczam  
prócz ciebie 
schlebia mnie to 
iż jesteś 
trwając razem
odcięci od świata
w odległym horyzoncie 
nikogo nie widać 
statki nie przypłyną 
tylko ty i ja 
dzień piękny 
noc jeszcze piękniejsza
nie trzeba szukać 
pokarzą nasze ścieżki 
tędy pójdziemy 
niema innej drogi 
choćbym umysł 
otworzył 
nie ulecą 
moje marzenie
jawą znaleźć taką 
wszędzie tłok 
na tejże ziemi 
toteż uciekam 
gdzie zmyśle myśli
jesteśmy mirażami 
ja i ty
ale chociaż to 
mam dla siebie 
stokroć 
ciebie kochając 
   x   x   x 
daj szansę szczęściu 
zaiste trafne  
otworzy furtkę 
do lepszego świata 
poważać będą 
którzy  opluwali 
łaszące koty 
pękną z zazdrości 
szmal podziela 
przestawia progi 
zaś mądrość 
niema nic do tego 
można się stoczyć 
jakże proste 
ale odwrócić 
ciężko będzie 
zbłądzenie 
rzecz ludzka 
z sałatą 
lub bez 
jesteś człowiekiem 
w oczach Boga 
tylko przypnij 
iż ludzki 
wtedy zapamiętają 
i nie zapomną 
   x    x    x 
cały świat za mało 
połknąć jeszcze kosmos 
właśnie do tego 
człowiek dąży 
zostawić 
nie zostawi 
łajka na księżycu 
chociaż pies 
tego nie chciał 
jeszcze dalej 
gdzie czarna dziura 
wsysa wszystko 
które w pobliżu 
tam nie dolecą 
po to by sprawdzić 
co jest 
kiedy w dziurę 
wpadną 
  x    x   x 
życie zaskakuje 
żadna darowizna 
krzyż na drogę 
jest twoim powołaniem 
zbieżność 
kiedy ścieżki zwarte 
tędy nie pójdziesz 
gdyż nie wiesz 
dokąd 
padniesz wówczas 
z krzyżem 
który przyciśnie 
mocą Samsona 
jego podniesiesz 
Boże daj wiarę 
krzycząc do Boga 
jeśli nie wierzyłeś 
wtedy uwierzysz 
  x   x    x
podążam za słońcem 
które ku zachodowi 
jeszcze u schyłku 
przygląda się mnie 
stary dzień odchodzi 
nowy nastanie 
świt piękny 
rosa opadnie 
dzisiejsze kwiaty 
jutro zakwitną 
lustra pękną 
przyglądając się 
w nie 
kalendarz schudnie 
do ostatniej kartki 
nic stałego 
po prostu życie 
     x    x    x
znaleźć prawdę 
głupcze szukaj 
nie nasycisz 
serca swojego 
prawda skrywa się 
za maskami 
a człowiek 
nie księga 
stamtąd 
kłamstwem 
znów powieje 
z jaskini dmuchnie 
jednooki 
rodząc wiatry 
sen spokojny 
drwiąc powyżej 
z Bogów
cierpliwie  
też usnęli 
przespali 
wieki całe 
o świecie 
zapomnieli 
prawda fałsz 
stąd 
na stałe 
   x      x    x
 żeby nogi poniosły 
powinienem coś 
 wymyśleć 
zatem 
zamydlę oczy
wtedy dam radę 
nie opierając się 
na samej prawdzie 
taki świat 
więcej kłamać 
pierzchły 
w cztery strony globu 
kłamstwa 
splecione  z prawdą 
nie przepaść 
znam ten przepis 
dobra zupa 
w talerzu 
     x      x     x   
zależność 
być na swoim 
nie prosząc nikogo 
o łaskę 
niestety 
jeden drugiemu 
zależny 
nie uwolnisz się 
od tego 
stadny świat 
w tłumie jesteś 
cukierki 
ktoś pobiera 
kwaśna mina 
mówi wszystko 
mimika twarzy 
ciebie zdradza 
   x    x   x 
zrywne serce 
gołąb biały
z gołębnika 
wyleciał 
w nieboskłonie 
srebrzyste oczy 
jego wolność 
być wysoko 
tak to widzę 
które milsze 
aż do nieba 
dosięgam 
jedno serce 
nie spaprać duszy 
niech białe 
pozostanie białym
 x   x   x 
czemuż moje oczy 
tak patrzą 
i patrzą 
cóż masz takiego 
że mnie pociągasz
przykuty 
zmysły tracę 
że oszaleć można 
czyżby szaleństwem
miłość 
nie mając dość 
wracam do ciebie 
do twoich oczów 
w które 
co dzień patrzę 
uświadamiając
iż nie jest szaleństwem  
przywilejem 
 kocham 
  x    x  x
 i przyszła noc 
która zmorzyła 
do świtu kochankiem 
sny zapominam 
jakby mnie nie było 
wyrwany z życia 
część 
bez zgody przepadła 
świtów tyle 
również nocy 
księżyc 
i słońce 
bratem i siostrą 
światło 
ciemność 
cykl 
muszę żyć 
skończenie 
oby nie jutro 
pierzchły w cztery 
strony globu 
usłyszano
gabriel 123, 22 october 2022
między niebem 
a ziemią 
spadające słońce 
w zenicie 
cienia brak 
płyną miesiące 
z ptakami 
odeszło lato 
który raz
wątpliwie 
myślę o jutrze 
kiedy nadejdzie
mój czas 
wytropił dawno temu 
jakby minęło sto lat 
niebo w czerwieni 
zachód 
słońca blask 
po co jestem 
może z konieczności 
zdany na los 
szukam miłości 
kto znajdzie pierwszy 
ja czy ona 
o ile 
w ogóle 
wielka niewiadoma 
kroczą mroki 
dni niespokojne 
świętość 
przechyla szalę 
z diabłem tocząc
wojnę 
nie ciało 
zależna dusza 
uciec chce 
by nieszarpaną 
tylko gdzie 
cudze niebo 
cudza ziemia 
spadające słońce 
dla mnie 
nic 
odpłynęły 
miesiące
   x    x     x
mnóstwo pytań 
zadaję życiu 
cóż za zakrętem 
chciałbym wiedzieć 
gdyż ono 
momentem 
żeby los trzymać 
w dłoniach 
trzeba coś dać 
leżąc pod gruszą 
aniołowie nie muszą 
dając rzecz jasna 
brać 
w tle miłość 
kłody po nogami
powinniśmy 
wylewne uczucia 
byle nie sami 
wtedy jesteś wart 
narodzonemu
oddając świat 
pięć może więcej 
pokoleń 
pozostanie ślad 
zadałem pytania 
zaś ono echami 
kosmos wielki  
ja mały 
z porywami 
przeminie 
 wszystko 
które za 
idąc do przodu 
trwa
    x     x    x
wraz z cieniem 
który 
zabierze się 
 ze mną 
paprochem 
zamiecionym pod dywan 
tam też znajdą 
tłum liczny 
nie kryjówka 
ludzie mają 
 oczy 
a kiedy 
posłuch 
doniosą 
świat światem 
zawsze
nie na miejscu 
cząstka mnie
próbuje dogonić 
resztką siebie 
czym zawiniłem 
istnieniem 
na świętej ziemi 
przekleństwem 
którym obarczył 
tam wysoko 
również widzi
gwiazd tyle 
za gwiazdami 
gwiazdy 
a niebo 
nie kosmos 
   x   x   x 
uchylam furtkę 
wpuszczając 
z pokorą 
serce sługą 
zawsze na rozkaz 
wtedy 
do powiedzenia 
będziesz miała 
wiele
kiedy ucichnę 
deszczu nie sprowadzę 
może uderzą w dzwon 
przyjdzie nasz czas 
lecz teraz zapraszam 
serce 
znaczy serce 
     x     x     x
kiedy spadnie deszcz 
wezmę parasol 
czarny 
niczym
chmury na niebie
wtedy nie zmoknę 
szukając miłości 
u paplany 
w błocie 
warta tego 
parasol czarny 
niebo czarne 
czarne również 
lakierki 
znajdując
stanę przed 
drzwiami 
i zapukam 
wpuścisz 
zdejmę buty
    x   x   x 
  kim jestem 
dobre pytanie 
duszą rozrywaną 
nadprzyrodzonymi 
ciało powłoką 
dla śmiertelnika 
boli 
kiedy uderzysz 
jedno 
w drugim 
dopełnieniem 
biją się ci 
których nie widzę 
zostawcie mnie 
z niedostatkiem 
na ziemi 
cenniejsze oddam 
zachowując życie
   x    x    x 
wszechświecie 
często spadają gwiazdy 
w orbicie satelity 
porzucone śmiecie 
gdzie ładu szukać 
kiedy nieład czyni 
człowiek 
zadufany w sobie 
lodowce się cielą 
morza wysychają 
tamy rzek nie wytrzymują 
nie trzeba trąb 
by padły mury 
Jerycho sobie gotuje 
a ja dziwiąc się 
patrzę 
w płaski ekran 
nasycony kolorem
 
w który
wlazłbym 
by zmienić świat 
Alicja i Oz 
choćbym chciał 
nie pójdę 
   x     x     x
gabriel 123, 11 october 2022
twarz co dzień inna 
czas piętnem znaczy 
luster nie oszuka
który w lustra patrzy 
rzeka rzeźbi brzegi 
człowiek palec moczy 
przez most który przejdzie 
za dnia 
również w nocy 
słońce nad głową 
leniwie 
szuka dalekiej toni 
brzaski świat budzą 
nakręceni w pogoni 
zaś ja  zatrzymany 
zawieszony w czasie 
cofnąć 
wskazówek 
nie cofnę 
do przodu tylko 
da się 
i zdarty 
obnażony 
z falami 
poniósł  mnie 
morza wypatrywać 
dalej nie poniesie