Prose

LittleDiana


older other prose newer

28 june 2023

Nela i róże przeszłości - Rozdział dziesiąty.

Rozdział dziesiąty – Magiczna Kraina

Dwudziesty trzeci czerwca, piątek.
W przypadku Laury koniec roku szkolnego w naszym domu jest traktowany jak coś bardzo ważnego i oficjalnego. Jeśli o mnie chodzi to mama cieszyła się, gdy zdawałam z klasy do klasy, a Tadeusz się nie odzywał, gdyż niemal od początku związku z mamą, oświadczył jej, że nie będzie angażował się w moje wychowanie w żadnym stopniu. W porównaniu ze mną Laura ma przewalone.
Zgodnie z tradycją czekałam razem z mamą i ojczymem na siostrę w kuchni. Mama jak co roku przygotowała tort lodowy, a ojczym specjalnie tego dnia nie poszedł do pracy, by ocenić postępy w nauce swojej jedynej córki. Dziś wyjątkowo był trzeźwy, co w piątki, szczególnie po pracy mu się nie zdarza. Kiedy brak mu procentów we krwi przypomina sobie, że ma dziecko.
Laura jak co roku wróciła do domu ze świadectwem z czerwonym paskiem. Zawsze jej tego paska zazdrościłam, ale już nie tego, co musi przejść z Tadkiem po zakończeniu każdego roku szkolnego.
Pomimo dobrych wyników, siostra była cała zielona na twarzy. Usiadła naprzeciw nas. W milczeniu podała świadectwo Tadkowi. Ten długo przeglądał papierek, po czym się odezwał.
- Średnia cztery przecinek siedemdziesiąt pięć. Na twoim miejscu nie cieszyłbym się z tego paska, ledwo go dostałaś. Twoje oceny nie są imponujące. Takie chcesz mieć za rok, na zakończenie czwartej klasy? Już się boję, jak będzie wyglądała twoja matura! Przecież stać cię na więcej!
- Ty nawet tej matury nie masz! Mama zresztą też nie! - Panika Laury najwyraźniej ustąpiła miejsca złości.
Ojciec siostry nachylił się nad nią, a że stół jest małych rozmiarów, z łatwością mógł zajrzeć córce prosto w oczy.
- Nie mam i żałuję! Dlatego chcę dla ciebie lepszego życia, rozumiesz? Przez całe wakacje będziesz uczyła się do matury, a ciasto możesz zjeść w pokoju, na razie jestem zbyt wściekły, by z tobą rozmawiać!
- Zapomnij! A ciastem się wypchaj! - Laura pognała w stronę wyjścia z kuchni, ale Tadek zatrzymał ją, by przekazać według niego, radosną nowinę.
- Nie jestem jakimś tyranem, będziesz mogła korzystać z wakacji. W następnym tygodniu jedziemy na grilla do Zbyszka z Burzek. Tylko nie narób nam wstydu, bo to rodzina Kowalów, oni też tam będą. - Laura prychnęła niczym kotka i udała się do swojej samotni. Na niej te wieści nie zrobiły żadnego wrażenia. W moim przypadku było wręcz odwrotnie.
To będzie pierwszy raz, kiedy zobaczę Sergiusza poza naszymi zajęciami, bo tych pogaduszek z Magdą nie liczę. Czy będzie chciał ze mną gadać? A może z jego punktu widzenia nasza relacja jest czysto zawodowa i nawet się do mnie nie odezwie?
Swoją drogą nie miałam pojęcia, że Sergiusz ma rodzinę we wsi obok. A już na pewno nie wiedziałam, że należy do niej nowy kumpel mojego ojczyma. Z tego, co wiem, Zbyszek całkiem niedawno zaczął pracować w tej samej firmie taksówkarskiej co Tadek. Zresztą czy mam prawo wymagać od Sergiusza, by opowiadał mi o swoim życiu prywatnym w tak dużym stopniu? Oczywiście, że nie mam prawa! Idiotka ze mnie! Na co ja liczę?

Dwudziesty szósty czerwca, poniedziałek.
Dziś wyjątkowo miałam zajęcia z Sergiuszem. Mama w tym tygodniu ma poprzestawiane zmiany w pracy, więc nie może jutro zawieźć mnie planowo na rehabilitację. Okazało się, że Sergiuszowi wypadł dziś jeden pacjent na dziesiątą rano, więc mógł mnie wziąć. Mama załatwiła wszystko telefonicznie wczoraj wieczorem, a mnie poinformowała już po fakcie dokonanym. Z jednej strony cieszyłam się, że zobaczę Sergiusza wcześniej niż zwykle, lecz z drugiej tak bardzo nie lubię naruszenia mojej rutyny, że gdy usłyszałam o zmianie planów, miałam już łzy w oczach. Tuż po wyjściu mamy z pokoju moje usta odruchowo skierowały się w stronę ręki. Od czasu zepsucia telefonu gryzę nie telefon, lecz własne ręce. Na szczęście nikt tego nie zauważył, bo w tym domu zbytnio nie zwraca się na mnie uwagi. Sergiusz to jednak inny typ człowieka. On widzi wszystko, nawet zmiany w moim nastroju, więc nie chcę, żeby martwił się jeszcze bardziej. Powstrzymałam się. Dużo mnie to kosztowało, bo całą bezsenną noc, ale byłam z siebie dumna. W końcu mam nad czymś kontrolę!

Dziś z racji nieprzyjemnych upałów Sergiusz złamał swoją zasadę na temat wychodzenia ze mną tylko w zaludnione miejsca. Dziś udaliśmy się na spacer po lesie. Byłam bardzo zadowolona. W końcu sami! Żałowałam, że nie założyłam dziś tej sukienki, którą miałam na sobie w zeszły poniedziałek. No cóż, biała bluzka z Kubusiem Puchatkiem oraz szerokie niebieskie spodenki musiały wystarczyć. Dobrze, że chociaż włosy miałam upięte w ten sam uroczy warkocz co tydzień temu.
Skierowaliśmy się z Sergiuszem do wsi o nazwie Burzki, o czym poinformowała nas zielona tabliczka z nazwą miejscowości. Po jakichś dziesięciu minutach wjechaliśmy w las, a po chwili w jakiejś piaszczyste pobocze, gdzie zostawiliśmy samochód. Na szczęście przyszło nam chodzić w bardziej komfortowych warunkach, bo po utwardzonej drodze. Po obu jej stronach rosną liczne drzewa liściaste. Ich gałęzie są tak długie, że te po lewej stronie stykają się z tymi po prawej. Tworzy to niesamowity efekt. Wygląda to niemalże jak zielone sklepienie w magicznej krainie. W mojej głowie nazwałam to miejsce Magiczną Krainą
- Nigdy nie byłam w tej miejscowości, nie wiedziałam, że jest tu taki piękny las!
- Jest piękny, całe dzieciństwo tu spędziłem. – Sergiusz rozejrzał się z uśmiechem.
- To ty się tu wychowałeś? Przecież wcześniej mieszkałeś w Jarzębiacach, masz tam gabinet. Magda mówiła, że stamtąd przeprowadziliście się do Orzechowic.
- Tak, ale urodziłem i wychowywałem się w Burzkach. Na studia przeniosłem się do Lublina, już wtedy wiedziałem, że duże miasto nie jest dla mnie. Wróciłem w rodzinne strony i założyłem gabinet. Myślałem, że w mniejszym mieście, niedaleko rodziny będzie nam lepiej, jednak ani ja, ani Madzia nie potrafiliśmy żyć nawet w małym mieście. Nie chcieliśmy być też ani za daleko, ani za blisko rodziny, więc wybraliśmy Orzechowice.
- Rozumiem. - Pokiwałam głową. To wszystko było bardzo ciekawe, aczkolwiek ta cała wzmianka o Magdzie była moim zdaniem całkowicie zbędna.
- Słyszałem od wujka, że będziesz na jego urodzinowym grillu.
- Wujka? - Na policzkach poczułam zdradliwe rumieńce. - Pan Zbyszek to twój wujek?
- Dokładnie tak. Zbyszek jest starszym bratem mojej mamy. Oczywiście od dwóch tygodni nie może przestać mówić o tym, kogo zaprosił na urodzinową imprezę. Dlatego wiem, że przyjaźni się z twoim ojczymem i że was zaprosił.
- Jeśli chcesz, żebym się do ciebie nie odzywała w trakcie imprezy, to zrozumiem. Dystans zawodowy to ważna rzecz... - Wydukałam.
- Nela, daj spokój, chętnie z tobą pogadam, to nie zbrodnia. - Poklepał mnie delikatnie po ramieniu. - Zresztą poznasz bliżej moją Olę, to przeurocza dziewczynka.
Jasne, o niczym innym nie marzę! Najchętniej zapomniałabym o istnieniu jej i Magdy, ale Sergiusz nie chce mi na to pozwolić, nawet w tak uroczym miejscu! Nie odpowiedziałam mu nic. Zresztą nie było na to czasu, gdyż fizjoterapeuta zrobił się nagle bardzo spięty. W ten stan wprowadziła go postać zbliżająca się do nas z przeciwnej strony, dość chwiejnym krokiem. Był to typowy wiejski pijaczek.
Sergiusz objął mnie ramieniem, tak jakby chciał uchronić mnie przed nieznajomym.
- To Mietek, miejscowy żul i dziwak. Nieważne co by do ciebie mówił, udawaj, że go nie słyszysz, rozumiesz?
Pokiwałam tylko głową, nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa. Niestety Mietek nie miał takiego problemu. Kiedy podszedł najbliżej, jak tylko się dało, zaczął tykać mnie palcem.
- Oj, biedna Myszko, co ty masz za życie! Wiesz, co robili z takimi w Auschwitz? Palili w piecach, Myszko! Palili!
- Pan wybaczy, aczkolwiek bardzo się śpieszymy, nie mamy czasu na pogaduszki. - Sergiusz był stanowczy jak nigdy wcześniej. Żul nie dawał łatwo za wygraną. W końcu oddaliliśmy się na tyle, by dał nam spokój.
- Wybacz Nelu, nie miałem pojęcia, że może tu być. Zawsze widywałem go pod sklepem, nie w lesie. Wszystko dobrze?
Pokiwałam twierdząco głową, chociaż wcale dobrze nie było. Niemalże automatycznie przytuliłam się do Sergiusza. Dopiero wtedy potrafiłam na nowo ujrzeć piękno Magicznej Krainy. Nie przeszkadzało mi nawet to, że mnie nie objął. Ważne, że był blisko.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1