4 november 2011
Plama
Już mnie nie piecze, gdy się cieszę
Zapominam, że gdzieś w tle było źle
Jak po przebytej chorobie, wyszedłem ze snu
Z tej pościeli w grobie
Za kotarą wspomnień gdzie konferansjer zawsze jest pijany
Przyodziewam kostium, kładę make-up, staję się rozpoznawany
Jeszcze chwila i wyjdę na scenę
Cień nareszcie oderwie się od ściany
Przygotujcie gromkie oklaski
Jeśli nie, cóż, obejdzie się bez łaski
Nazajutrz będzie głośniej od bomb
Wieści rozchodzą się szybciej niż tanie buty
Już widzę jak mnie krzyżują bez możliwości pokuty
Krzyczą i skandują jaki z niego głąb
Szydzony, oskarżony, uznany za winnego bóg wie czego
A niewiarygodnie mi lekko i nie żywię urazy
Nie ma tego dobrego bez pomocy złego
Niech napawają się smakiem odrazy
To prawda co mówią -
Życie maluje przedziwne obrazy
Czasem pragniesz wyskoczyć z płótna i trochę się rozmazać
Bo bez wiatru nie ma ekstazy