23 january 2011
Parkiet zabrudzony od potu
parkiet zabrudzony od potu
głów tysiące
i spokój
na piedestale prowadzący
spocony i czerwony
orkiestra gra
mówiąc cieszcie się
pobiegnął jeden z widowni
zatrzymał czas drugiemu
za nim inni
ze sztyletami
by zabić
wybiegli w nieuporządkowanych szergach
z wściekłością
z zawistością
okrzykami niosącymi krew
krawężnik stanął im na drodze
wyjęli z korzeniami
i pobiegli dalej
tu nagle krzyk dziecka
osłupieli
martwe te małe ciało
zaniemówili
i staneli jak dąb
jeden uklęknął i zapłakał
za nim wszyscy
nawet ci najbardziej wściekli
zrobili to samo
i gdy wszyscy w żałobie
nadszedł wiatr wrogi ze wschodu
okrzyk nagły
podeszli do nich inni
złowrogi
a ci nadal mimo waleczności
klęczeli
choć wokoło nich wróg
nie odezwali się
tamci się śmiali - jacy tchurze
i skandowali złość i nienawiść
gdy piąta minuta się skończyła
z klęków nagle
poleciały strzały
a na niebie pojawiły sie chmury czarne
i rozbłyski
wnet żęsiwy deszcz
czerwony
pozostało tylko dwóch
patrzących na siebie
inni zginęli
w samobójczej grze