20 may 2010
Zew jego na nas i na wiersze nasze
kieszeń to nie jest dobre miejsce na gwiazdy,
a piątek dniem na umieranie. darowany z góry
angaż na full time z przedwczesnym rozwiązaniem.
wczoraj jedna spadła na pysk (gwiazda znaczy)
krzyknęła - orient! nim zdążyłam wymówić życzenie,
przy napisie "roboty drogowe" chlapnęła o asfalt,
(moje koło od forda już tam było) choć dziura
bynajmniej (sorry-nie chodzi o nacje) nie czarna.
ale zaraz, chwileczkę, o czym to ja chciałam...
pociecha marna, że jesień też piękna (debilne ochy i achy)
znów będzie lać jak z cebra, zawilgotnieją przewody,
cholerny grat nie odpali. zadzwonię po kogoś.
krzyżyk - wpisz czternastocyfrowy ciąg czarnych mrówek
(oni myślą, że oczy wygrałam?) i tylko tak podejść
pieprznąć w łeb tego, co wymyślił starość.
ni cholery nie można się tutaj dogadać. mają kluski w gębie.
"ha ja" - już się miałam normalnie obrazić, będzie
mi tu jeden z drugim ajrisz ciągle przypominać,
bez tego wiem jaka jestem. dobrze że mam ręce
to mówić nie muszę. zbawczy dla narodu ustrój
wpychał język " obcy". paczemu - patamu, ja nie znaju.
siedem lat nauki. psorka od ruskiego wiecznie się czepiała
"ty błońska nie podskakuj, żadna z ciebie gwiazda"
nienawidziłam suki. głupia, stara panna.
kurcze, znów się zagalopowałam, o czym to ja chciałam...
już wiem... kieszeń nie jest dobrym miejscem
na gwiazdy, nigdy nie wiadomo kto wsadzi tam łapę.
09.09.18
błońskaM