Vick Thor, 12 may 2010
pod moim oknem brzoza rośnie.
skrywa ją noc, która nadeszła
na snu cichych, mrocznych podeszwach,
aby rozdzielić nas zazdrośnie.
frunie nad ziemią moja głowa
rozpalona, ciekawa znaczeń,
jakie maligna pośród majaczeń
tworzy, bez sensu łącząc słowa.
brzoza, współczując aż cała drży
i nade mną wprost ubolewa;
„ja także chandrę często miewam,
kiedy jest zimno i stale dżdży”.
nawet aura jakimś sposobem,
moją głowę z koroną drzewa
tak złączyła, że podejrzewam
u siebie ”brzozową” chorobę.
V.T.
temat zapożyczony od Roberta Frosta
Vick Thor, 10 may 2010
chowam za pazuchą pogodę ducha
nie gaście - niech na zimne chucha czasem,
nie ma go pod dostatkiem, a kiedy był
za ancien regime`u - przydział na kartki.
rwałem z kalendarza garściami wszystkie
czerwone, zostały czarne, po myśli.
w sutych sutannach przewodził Jan Paweł
naród szedł za nim, „jeszcze nie zginęła”!
żylaki od bytu; jest kapitalizm.
nie doczekałem ziemi obiecanej,
po rządnie zagrabionej przez cwaniaków.
mam dreszcze, wiosna przywitała chłodem.
V.T.
Vick Thor, 10 may 2010
szeptały bluesem deszcze kwietniowe
samotnym przechodniom. mlaszczą podeszwy
w dwanaście taktów płyty chodnikowej
zacina się słowami co odeszły.
krople wiszą w powietrzu jak emulsja
rozpylona poprzez wiatru podmuchy
a szatą roślinną wstrząsa konwulsja,
która zerwała zimowe łańcuchy.
przebijają się odcienie zieleni
przez szare brązy nostalgicznej sepii.
nadal atawistycznie zespoleni
jesteśmy z przyrodą – my, dzieci Ziemi.
V.T.