15 september 2010
2.
Bo nie może być nudno…
Postanowiłam, że może Edyta jest najbardziej
skomplikowaną kobietą na świecie i poskłada się do kupy szybciej niż mi się w
tej chwili wydaje, a zaraz potem przygrucha sobie jeszcze lepszy męski
czasowypełniacz, to powinnam się z nią spotkać i udzielić swojego wsparcia.
Najpierw jednak muszę sprawić, by przestała się puszyć za to, co wczoraj z nią wylicytowałam
. Bo jednak lepiej będzie jak obie
pójdziemy spać- nie było lekko- i porozmawiamy o jakiejś ludzkiej porze, w
cztery oczy. Dopiero ten ostatni argument ją przekonał i pozwoliła mi wrócić do
moich snów o egzotycznych drinkach na jeszcze bardziej egzotycznych plażach,
podawanych przez nie mniej egzotycznych tubylców. No co? Przecież każdy ma
jakieś słabostki, a ja wbrew mojej naturze i genom zostałam zrzucona by wieść
mało wykwintny w egzotykę żywot w tym zimnym i porąbanym kraju. Zaczynam się
unosić, to pewnie ta moja zimowa frustracja, ale nie każdy może się ogrzewać w
jednym łóżku z gorącokrwistym, środziemnomroskim ciachem. No właśnie, ciachem!
Edyta czeka w Ripoście od jakichś piętnastu minut. Klucze, gdzie ja do świętych
chomików mam moje klucze? Tak wiem, jedyne co jest we mnie egzotyczne to moje
przekleństwa. O! Są, no to może uda mi się tam dobiec zanim ona w desperacji
zacznie do mnie wydzwaniać, bądź znudzona czekaniem wyrwie najfajniejszego z
kelnerów. Jeszcze tylko minąć bramkę i…
-Izka, no jesteś wreszcie. Niech zgadnę, znowu
nie wiedziałaś gdzie masz klucze, kiedy ty się w końcu nauczysz zostawiać je w
jednym miejscu. – Po prostu wiedziałam! Wiedziałam, że będzie jęczeć.
- Zaraz jak tylko ty nauczysz się nie dzwonić
do mnie w tak nieludzkich godzinach, kiedy śpię i próbuję wytrzeźwieć, przed porannym użeraniem się z moim edytorem
i naczelną ze wsi rodem. Ale nie o tym miałyśmy rozmawiać. Opowiadaj, tylko już
mi nie matkuj. –Uff- sytuacja uratowana.
-Dobra, wybacz. Nie wiem co mam ci powiedzieć,
dużo ostatnio myślałam i znowu nie wiem czego jak tak właściwie chcę od mojego
życia. – I to w tym mam jej pomóc? Bez urazy, ale znam ją od zawsze i ona nigdy
nie wiedziała.-Ale Luigi, wiem on jest słodki i bardzo seksowny- naprawdę, nie
wiedziałam! Czuję, że zanim dowiem się, o co chodzi zdążę pochłonąć
wystarczającą ilość mojito, żeby naprawdę wykazać zrozumienie, a może nawet je
odczuć- ale to nie jest to, wiesz? –kontynuowała Edyta-Ja to czuję, ja szukam
żądzy. Nie chce do końca życia rodzić mu dzieci i prać skarpetek.
- A on mówił, że tego chce.- E włała, panie
pobłogosław Mojito. Nawet tak skomplikowane teorie jak Edyty stają się
przyswajalne.
-Nie, ale i tak
mu piorę. – Przyznała jakby z dumą w głosie, rozssiewając tą swoją aurę wokół
sąsioednich stolików.
-Nie o to mi chodzi, głupia. Pytam o dzieci,
wspominał coś o tym?
-Tak-Edyta zaczynała wodzić oczami za
opakowanym w uszyty na miarę garnitur menadżerem klubu- mówił, że mu
przypominam matkę, wyobrażasz sobie? Też mi coś, matkę! Powtarzał, że chciał ze
mną założyć rodzinę, bo on mnie kocha, tak jak kocha swoją matkę.
-Wysmakowany włoski komplement. – Mam
nadzieję, że nie powiedziałam tego głośno. Edyta kontynuowała zaaferowana, więc
chyba jednak nie. Uff!
-Ja rozumiem, ja go nawet lubię. Ale nie chcę
takiego życia. Nie dam się wpakować w gotowanie mu tego tłustego żarcia. Nie
nadaję się do jego planu z rodziną, pewnie jak przystało na sycylijczyka
popieprzenie wielką rodziną. – Widać, że zaczyna jej przechodzić bo nie
spuszcza wzroku z tego menadżera i
mówiła coraz mniej emocjonalnie.- Nie dam się w nic takiego wpakować, więc to
koniec, tylko dlaczego on mi to zrobił i się rozpłakał- No tak ja wiem i ona
wie i sufrażystki też wiedziały, ze najgorszym sukinsyństwem jakie można zrobić
kobiecie jest rozpłakać się przy niej.- Edyta, ja naprawdę zmiękłam, był taki
słodki. Miałam go nawet ochotę przytulić, ale nic to. Koniec! Finto! Muszę odejść, jeszcze tylko jeden
pożegnalny numerek, no może dwa. Trzeba się przecież dobrze pożegnać i koniec.-
Gdyby to o mnie chodziło, to z takim facetem jak Luigi nie żegnałabym się w ogóle,
albo żegnałabym się w nieskończoność. Zależy jak do tego podejść. Wiem tylko,
że byłoby nieziemsko.
-A może on się
naprawdę zaangażował? – w końcu logika też musi zabrać głos.
- No dziękuję ci bardzo. To się nazywa pomoc.
Nie musisz być moim sumieniem, mam własne. Edyta, kocham cię najbardziej na
świecie, ale nie możesz tak. Po prostu nie możesz. Nie chcę się czuć suką, nie
jestem nią. I ty wiesz to najlepiej. Jeśli się zaangażował to tylko znaczy, że
nie wie co dla niego dobre, bo ja nie jestem kobietą dla niego. Nie jestem! I
wiem to doskonale, zrozumiałam to, co prawda, niedawno. I on tez to w końcu
zrozumie. - Hmm, brzmi nawet logicznie, a może to tylko Mojito, sama już nie
wiem. – A teraz mów co u ciebie?
-Hmm, u mnie? Nuda, żadnych rozstań z sycylijskimi
materiałami na fotomodela, żadnych większych tragedii, nuda w pracy, a w domu
tylko cieknący kran i lodówka, która w przeciwieństwie do mnie gubi kalorie.
-Aha, nuda mówisz. No cóż, to idę do kibla i
wracamy, zadzwoń po taksówkę
I poszła. Po drodze stratowała torebką mała
grupkę młodziutkich, miały najwyżej po szesnaście lat, dziewczynek i daję
głowę, że zrobiła to specjalnie. Zaczęłam się rozglądać po lokalu w
poszukiwaniu jakichś punktów zaczepienia. Uwielbiam obserwować ludzi w takich
miejscach, gdybym tylko mogła pisać o nich artykuły. Po ich opublikowaniu
zapewne nasza durna gazeta zyskałaby szerokie grono czytelników, ale jak to
wytłumaczyć mojej pieprzniętej naczelnej, że ludzie już dawno się znudzili
nowymi torebkami Posh Spice. Co ona robi tyle czasu w tej łazience? O idzie, po
drodze zahaczyła jeszcze o drugi bar, wyjęła portfel, ale ten menago tylko się
uśmiechnął. O mój Boże, czy on jej właśnie dał swoją wizytówkę. No ładnie,
jeszcze dobrze nie posłała w diabły jednego, a już bajeruje następnego. Ale
przynajmniej rachunek nas nie dotyczył.