13 november 2023
Pierwsza wieczerza
Od samego świtu z zapałem godnym
stosów stawiali pomniki.
Z błota, w równych proporcjach z krwią
pierwszą i ostatnią kroplą
potu, wylanego w piędź ziemi.
Mocno zaciśniętą w zgrabiałych palcach,
podobno przypadkowo, odrąbanej dłoni.
Prawej lub lewej, przecież sprawiedliwie
nie znaczy po równo, a według zasług.
W końcu zasiedli u stołu, umęczeni
znojem wbijali iskrzące się oczy w pusty
blat nierównego stołu. Jednak kolacji nie było,
właśnie świtało. Pora do pracy.
Ostatecznie wciąż pozostało tak wiele roboty,
a tak niewiele czasu. Mocno ograniczonego,
zaledwie do wieczności.