Poetry

Sztelak Marcin


older other poems newer

12 october 2011

Po urojonej stronie księżyca

Otacza mnie wianuszek słów, ciężki w obfitość znaczeń.
Lepki od potu dłonie drżą i pustka przelewa się na papier.

W winie śliwkowym zachód słońca
znowu wyraźnie drwi. Nie zasnę
gdy na parapecie, wciąż od nowa
gołębie wystukują wściekły rytm.

I ciężar powiek, co to opuszcza głowę jakby jej było wstyd.
Więc duszkiem piję zdrowie tych, co to mnie mają za szaleńca.

Do świtu jeszcze milion lat,
niejeden zadławiony krzyk.
Tańczę przeklętą bosanove
co chwila gubiąc krok i szyk.

Poranek mnie zastaje in flagranti, na podłodze. W objęciach
trzymam sny. Oczy czarne, włosy kasztanowe i w parkiet wbite łzy.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1