10 september 2012
calvados story
to prawda. nigdy wcześniej ani później nie odczuwałem
tak wszechogarniającego strachu, jak wtedy gdy dla zabawy 
rzucaliśmy papierówkami w poprzek raczkującej asfaltówy. 
stamtąd tam, usiłując trafić precyzyjnie w szczelinę
między przednią i tylną osią w ruchu. z żukiem, cysterną, 
traktorem to łatwizna. poprzez kurzawę jak mgłę nad Ypres,
świstały nadgniłe pociski, warkotały opasłe komety-renety
rozpylając wszędzie jabłeczne gazy bojowe, kusiły dywizjony 
os prosto z wrogiej strony kanału. byłem wybrańcem bogów
- od pierwszego zamachu trafiałem lub chybiałem (zależy 
kto na to spojrzy od strony siebie), a felgi cięły asfalt, 
błoto, liszki i kępy zielska, zanim znikały w leszczynach.
wibrująca blacha gwałciła uszy od środka. eksplodowały 
nasiona gniazdami. szoferak musiał być nie stąd, bądź głuchy, 
ale za to uparty, by zetrzeć mój życiorys na najkwaśniejsze 
jabłko pod słońcem. jam był szybszy, niż zaseplenione kurwy
i psiekrwie plute pod wiatr. strach zaprawdę dodaje skrzydeł 
i pozbawia smaku nawet najbardziej aromatyczny jabłecznik
jakim zechcesz mnie nakarmić. wstręt spęcznieje już w ustach
i udusi. gdybym to ja był Adamem, nigdy nie opuścilibyśmy 
żadnego raju, a obiecanki cacanki zgniłyby dosłownie nietknięte.
Poetry
Prose
Photography
Graphics
Video poems
Postcards
Diary
Books
Handmade