27 june 2010
ostatnia z Salem
właśnie rzuciłam. dwa słowa nasycone miętą,
między górną a dolną szminką, nie pochylą się
nad iluzją, że kiedykolwiek coś zaczynałaś.
ja cię znam. tak długo pływasz po powierzchni
lżejsza od grzechu, że nagięłaś rzeczywistość.
w stos. już się nie dziwię gdy dłonie nam drżą
nad popielniczką. kiepuję barwy, weneckie maski,
perły rzucone przed wczesnych świętych, onomatopeje,
a ty nawet berbeluchę zamienisz w dziewiczy absynt
wyliczonym na efekt kolorem źrenic. twój blask
wciąż jak umiłowana rudość nieskalany zwątpieniem.
ty milcz. ja już wierzę od pierwszego pocałunku.
Poetry
Prose
Photography
Graphics
Video poems
Postcards
Diary
Books
Handmade