Prose

Pi.


older other prose newer

24 september 2010

casting w ciemno

A:
Dzień Dobry?... DZIEŃ DOBRY?!!! Bo ja... Tego... Halo? Jest tu kto?
Dziwne... Co za ludzie... Się umawiają a potem człowiek przychodzi
prawie na czas i nikogo nie ma. Powinnam się obrazić. Przecież nie
spóźniłam się godzinę, tylko raptem dwadzieścia minut... no
dwadzieścia dwie... co nie zmienia wcale sytuacji... halo?!!! Panie
Tomaszu?! Jest tu Pan? Jak Pan tu jest to niech pan się pokaże bo
to wcale nie jest śmieszne. No dobra. Załóżmy, że nikogo nie ma.
W takim razie są dwie możliwości. Pierwsza: Pomyliłam salę. Nie!
Sala ta co trzeba. Dobra! Druga: Pomyliłam datę. Też nie... stoi
jak Wieża Ojfla że środa o siedemnastej. Jest środa i jest
siedemnasta. No z minutami ale osiemnastej jeszcze nie ma... I
trzecia: To nie ja coś pomerdałam...
B:
Ja przepraszam... gołoledzie jakieś... zaspy... mgła... wilki
jakieś... tramwaj się wykoleił... co za dzień co za dzień... ja
od rana wiedziałam, że coś nie tego, jak mi się tips odłupał...
to zły omeń jakiś...

A:
Omen chyba...
B:
No przecież mówię, nie?... że omeń zły... jak ten dobry
szeląg...
A:
Szeląg też zły...
B:
A co pani tak nie pasuje to i owo tamto co? Niech se szeląg będzie
jaki będzie... Ja do pani pretensji nie mam, że pani w coś
małopachnącego wdepła...

A:
Ale ja wcale w nic nie wdepłam!
B:
No właśnie! No właśnie! Dlatego ja pretensji nie mam! wody...
normalnie zaraz padnę... jak nie z nerwów to z wrażenia... Pani tu
siedzi? Nie? To ja usiądę... Karolina jestem...
A:
Kinga, ale...
B:
Pani też z ogłoszenia? Bo ja też... O, tu gdzieś mam... W
torebce... Pani wie, że w torebce to kobieta ma wszystko poza
zdechłym kotem hahaha... choć powiem pani w tajemnicy pani Kingo,
że znałam taką, co pewnie i tego zdechłego kota trzymała w
torebce... O jest.. A nie, to nie to... To rachunek za woskowanie...
Pani się woskowała kiedyś?
A:
Nie, a Pani?
B:
Jasne, co za pytanie! Boskie uczucie. Polecam. Gdzie ja to mam... no
tak! Widocznie to nie ta torebka. A właściwie to na co my czekamy.
Czemu to się nie zaczyna?
A:
Też bym chciała wiedzieć. Nikogo nie ma. Tylko my dwie. Jak te
Balladyny.
B:
Kto?
A:
Balladyny... No wie Pani... Słowacki....
B:
A nie... Z obcych to ja tylko rosyjski i parę słów po niemiecku.
Hande Hoch, Hilfe i takie tam... A pani widzę, światowa...
A:
Niech Pani nie przesadza. Francuski, angielski i włoski co prawda
znam wyśmienicie ale szwedzki, holenderski i węgierski jedynie w
stopniu dobrym. Z tego co wiem to i tak mi się tu nie przyda bo w
ogłoszeniu było „zna język ciała”...
B:
Ciała? Chyba nie doczytałam! Myśli Pani że nam się każą tu
rozbierać? Bo ja nieprzygotowana jestem. Bielizna niewyjściowa. Jak
stałam tak wyszłam. I Wiktorię sikreta zostawiłam na pralce.
A:
Kogo?
B:
Nie kogo a co... Majtki moje świąteczne. W powszednich jestem.
A:
Niech się pani nie martwi. W sumie to ja też. Więc mamy remis.
B:
Hę?
A:
Na wejście remis. Jeden do jednego. Nieważne...
C:
Witam drogie Panie. Tylko Panie dwie?

A:
Jak to „Tylko”? Proszę Pana „Aż”!
B:
Właśnie. Przecież nie od dziś wiadomo że jakość ponad ilość.
Tak czytałam w „Vivie”.
C:
Ale naprawdę to tylko Panie?
A:
Niech się Pan Szanowny rozejrzy. Widzi Pan tu kogoś jeszcze prócz
mnie i Pani Karoliny?
C:
No nie!
A:
No to chyba wszystko jasne? A w ogóle to jak się Państwo umawiają
na konkretną godzinę to się powinno czekać grzecznie i nie
stresować kandydatek.
B:
Właśnie. Aż się spociłam od tego stresowania. Ma pani jakiś
deodoro?
A:
Nie!
B:
Kurczę – ja chyba też nie. Przetrząsnę torebkę.
C:
Chciałem powiedzieć....
A:
Proszę mi nie przerywać, teraz ja mówię... To niegrzeczne, kazać
czekać kobiecie
B:
Dwóm.
A:
Co? A tak! Dwóm kobietom. Niegrzeczne i tyle. Jakbym nie była taka
zdesperowana...
B:
Pani jest zdesperowana? Ja też proszę Pani jestem zdesperowana...
chyba nawet bardziej niż Pani...
A:
To bez znaczenia. Zdesperowana czy nie, to się za chwilę okaże.
C:
Chciałem powiedzieć...
A:
Proszę mi nie przerywać gdy mówię bo gubię wątek i muszę
zaczynać od nowa. I wybił mnie Pan z pantałyku...
B:
Tak! Wstydź się Pan! Nie tacy jak Pan nas wybijali z... par...
pam... że z czego?
A:
Z pantałyku!!!
B:
No! Przecież mówię że z partałyku!
C:
Drogie Panie!
A:
Tak?
B:
Tak?
C:
Skończyły Panie?
A:
No. Tak jakby...
B:
Jakby tak. No!
C:
Świetnie. To skoro Panie skończyły to możemy zaczynać?
A:
Możemy! Musimy! Zaczynamy!
B:
Kto szybko kończy ten szybko zaczyna! Albo jakoś tak!

C:
Świetnie. Chciałbym najpierw...
A:
Ale chwila chwila... To Pan tak sam, że tak powiem jednoosobowo
będzie tu nam... tego... żurorował?
C:
Słucham? A nie nie nie... Proszę, niech Panie spojrzą tam! Tam
stoi kamera...
B:
Kamera?! Naprawdę? Będziemy kamerowane?
C:
Prawdę powiedziawszy to już Panie są.
A:
Jak to? Teraz? Już?

C:
Tak. Pan Prezes, który zawsze dba o światły i bezstronny wizerunek
naszej firmy znajduje się teraz u siebie w gabinecie, ale przecież
żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku nieprawdaż?
B:
Prawdaż prawdaż... Z naga od już dziesięciu lat... chyba...
A:
Zgoła...
B:
Co?
A:
Zgoła od dziesięciu lat... nie z naga... tak się mówi...
B:
Chyba ja lepiej wiem jak się co mówi gdy ja mówię. I żeby pani
wiedziała. Ja mówię co myślę.
A:
To widać...
B:
Przepraszam a Pani to chce mnie obrazić może? Bo to byłby
największy błąd w pani krótkim życiu i jak mniemam ostatni.
A:
Pani Karolino! Ustalmy coś. Ja Pani nie znam. Pani mnie nie zna. Tak
było i niech tak pozostanie, dobrze?
C:
Halo, drogie Panie? Czy pozwolą mi panie dokończyć? Chciałbym
wytłumaczyć „co i jak” a przede wszystkim wyjaśnić paniom
powody tego, że były panie na podglądzie od kilkunastu minut.
A:
Nie ukrywam, że wypadałoby...
B:
A ja tam to lubię telewizję. Kiedyś jeszcze dzieckiem będąc
wystąpiłam w lokalnej telewizji osiedlowej. Wierszyk powiedziałam.
Jeszcze dziś pamiętam . Mogę zarecytować. A któż na szybach
maluje kwiaty, czy mróz, czy mróz, dziecino?... Nie, to rączuchną
dla ciebie, żabuchno, starosta ze starościną;... srebrzyste
prążki, listki, gałązki dla ciebie, dziwna dziecino... I dalej...
C:
Przepraszam, ale...
B:
No dalej też pamiętam! O! Ale mam pamięć! Sama się nie
spodziewałam że taką dobrą pamięć mam taką. Któż to tak
śnieżkiem prószy z niebiosów?... Dyć oczywiście pan
wojewoda;... módl się, dziecino, z całą krainą -... niech Bóg
mu siły doda;.. śnieżku naprószył, śnieżek poruszył.. dobry
pan wojewoda. Super nie?
C:
No tak. Jakby tak. Chyba. Ja się na poezji nie znam. To nie moja
rola. Moim dzisiaj zadaniem jest przeprowadzić Panie bezboleśnie
przez dzisiejszy casting.
A:
Wreszcie coś konkretnego.
B:
Aha! Ja chciałam dodać jeszcze, że ten wierszyk co go powiedziałam
to ja go dedykowałam dzisiaj Panu Prezesowi. Panie Prezesie mam
nadzieję że się panu bardzo podobał.
A:
Na pewno. To było niezapomniane. Zwłaszcza jeśli jakimś
zrządzeniem losu Prezes kiedyś zostanie Wojewodą. Wtedy sobie
oprawi w ramki.
B:
Nie rozmawiam z Panią.
C:
Pan Prezes mówi, że oczywiście jest pod wrażeniem występu
pani...
B:
Karoliny!
C:
Pani Karoliny... I chciałby nam przekazać, że już nie może się
doczekać by zobaczyć Panie w akcji.
B:
My też! My też! Muaaa Panie Prezesie
A:
Nie no to żałosne jest. Pani tak zawsze?
B:
Jak zawsze?
A:
No tak bez wazeliny i po trupach?
B:
O ile dobrze widzę, to Pani jest jeszcze całkiem żwawa... A
wazelinę to akurat mam! W torebce! Pokazać?
A:
Nie trzeba. Wierzę na słowo.
C:
Która z pań pierwsza?
B:
Ona!
A:
Ja? A dlaczego ja? Może jednak pani?
B:
Ja nie bo się tą dyskusją z panią zestresowałam i nie wyjdę
fotogenicznie. Odsapnąć muszę.
A:
A tak, jasne... i zobaczyć „co jest grane”. Nie lubimy być
zaskakiwane, prawda?
B:
O moich preferencjach i upodobaniach to nie z panią będę rozmawiać
ale z kimś innym. Po udanym castingu.
A:
Po moim trupie chyba.
B:
Się pani nie może zdecydować. Trup, nie trup, trup. Ja
współczuję... to prowadzi do zaawansowanych chorób psychicznych.
C:
Pani Karolino!
B:
No co?! W telewizji tak mówili. U tego.... „Na żywo”... no...
no... a nie przypomnę sobie no...
C:
To niech pani sobie spokojnie usiądzie i poprzypomina co pani chce,
a my z panią...
A:
Kingą!
C:
...Panią Kingą pokontynuujemy... Proszę stanąć na środku. Tak.
Przodem. Tak. Teraz lewym bokiem. I drugim lewym bokiem.
A:
A nie prawym? Jeden lewy i jeden prawy bok. Średnio na człowieka.
Średniego człowieka. Takiego statystycznego.
C:
Dobrze, dobrze... skupiłem się na czymś innym. Pan Prezes prosi
żeby pani też stanęła tyłem.
A:
Dla pana Prezesa wszystko choć czuję się jak na jakimś
średniowiecznym targu niewolników. Mam też pokazać język?
C:
Niech pani nie przesadza. Pan Prezes raczy prosić Panią, żeby w
ramach „wszystkiego” zrobiła pani „jaskółkę”.
A:
Żartuje Pan prawda?
C:
Nie, zupełnie poważnie... O tak! A z dźwiękiem?
A:
Jakim dźwiękiem?
C:
No dźwiękiem jaskółki? Nie wie pani jaki dźwięk wydaje jaskółka
podczas lotu?
A:
A wie Pan że nie wiem?
C:
Pan Prezes mówi, żeby pani zrobiła tak:
„ŻŻŻŻŻŻŻŻŻWWWWWWWŁŁŁŁŁŁŁWWWWWŻŻŻŻŻŻ”
A:
Słucham?
C:
No... „ŻŻŻŻŻŻŻŻŻWWWWWWWŁŁŁŁŁŁŁWWWWWŻŻŻŻŻŻ”....
A:
Niech pan powtórzy jeszcze raz!
C:
„ŻŻŻŻŻŻŻŻŻWWWWWWWŁŁŁŁŁŁŁWWWWWŻŻŻŻŻŻ”
A:
na biało czy z interpretacją jakąś?
C:
podczas „jaskółki” oczywiście. To ma brzmieć jak pikujący
bombowiec.
A:
Jeśli sobie pan życzy... „ŻŻŻŻŻŻŻŻŻWWWWWWWŁŁŁŁŁŁŁWWWWWŻŻŻŻŻŻ”...
Dobrze?
C:
Nie wiem. To Pan Prezes ocenia docenia i wycenia.
B:
Byle nie przeceniał. Bo ja z „przeceny” nigdy... a tak!
Przepraszam, już nie będę...
C:
Pan Prezes mówi, że jak pani będzie przeszkadzać to dla pani
przeznaczy „mostek”.
B:
A jeśli tak to już milczę. Jak echo w studni!
C:
Pani Kingo. Jeszcze jedno zadanie dla Pani. Chyba że jest pani
zmęczona?
A:
Zmęczona? Nie. Zmęczona nie jestem. Raczej zdezorientowana trochę.
To dość niecodzienne.
C:
Pani Kingo. Troszkę poświęcenia. Przecież nie zjem pani. Ani pani
Karolina też nie, prawda?
B:
Ależ oczywiście że nie. Jestem tą... no tą co mięsa nie je...
C:
Wegetarianką?
B:
Może być. Jak idziemy z Miśkiem do Burgera, to ja mu zawsze ze
swojej bułki kotleta oddaję... a on mi połowę frytek. Wiecie,
Misiek nie jest wegetarianką. On by konia...
C:
Wystarczy. I widzi pani? Nikt tu pani nie zje. Jesteśmy samą
łagodnością. Więc niech się pani rozluźni, zrelaksuje i
przestanie się nas obawiać. Niech pani pomyśli, że jesteśmy tu
dla pani dobra.
A:
To akurat prawda, w ogłoszeniu było, ze dobrze płacicie. Nie
mógłby pan doprecyzować aby? Bo nie wiem czy ta gra świeczki
warta.
C:
Nie tylko świeczki! Nie tylko świeczki. Gromnicy! Całego Lichtarza
gromnic! Jak to mówią: satysfakcja gwarantowana.
A:
No dobrze. Niech się dzieje co chce... To co mam robić?
C:
Więc tak... to taka będzie scenka aktorska solo... niech pani
weźmie krzesełko może a ja już wyjaśniam o co chodzi. Proszę mi
powiedzieć... boi się pani myszy?
A:
Ależ skąd...
B:
A ja się boję.... błeee....
C:
Czyli w ogóle?
A:
Wie pan co? Wiem, że na co dzień nie mam z myszami do czynienia.
Ostatni raz to chyba jak dzieckiem byłam ale to się nie liczy bo to
martwa mysz już była jak nasz kocur ją w pyszczku przyniósł.
C:
no okej, a pająków? Bo ma pani na ramieniu...
A:
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa....
C:
Pani Kingo?! Paaaani Kingo?! No niech pani wraca... żartowałem! Nie
ma żadnego pająka... to ten test. To zadanie ostatnie było... O
jest pani... No świetnie pani przerażenie umie udawać...
A:
Wcale nie udawałam! Byłam autentycznie przerażona. Jak pan zrobi
mi taki numer jeszcze raz to sobie pan nawet nie wyobraża do czego
jest zdolna kobieta wyprowadzona z równowagi psychicznej. Nawet do
przemocy fizycznej. I będzie panu głupio, że dostał pan lanie od
kobiety.
B:
To teraz ja! Teraz ja! Ja teraz!
A:
A proszę... niech się i pani trochę pogimnastykuje
B:
Czemu nie! To co? Ten mostek?
C:
Nie, nie, nie... to żart był wtedy...
B:
Łeeee, to szkoda...
C:
Na początek to mam taką prośbę... tylko niech się pani nie
śmieje...
B:
Obiecuję....

C:
Bo to może się pani wydawać trochę dziwne...
B:
O rany... ale mnie pan podkręcił... nono... no niech już pan mówi,
czego chce Pan Prezes....
C:
Chcielibyśmy, żeby nam tu pani przeliterowała... alfabet.
A:
Buahahahahahahahahahaha
C:
A dlaczego się Pani śmieje....
A:
Bo.... hahahahahahaha.... bo to.... hahahahahahha... bo to jest
zabawne....
B:
To wcale nie jest zabawne! Pani sobie myśli, że ja pewnie nie
potrafię co? A ja potrafię! O proszę! A... Be... Ce....
A:
Hahahahahahahahahahah
B:
DEEEEEE!!!! EEEEEE!!! EFFFFFF!!!!
A:
No dobrze.... hahahahah.... ja przepraszam..... hahahahaha... ja już
nie będę.... hahahahaaha.....
B:
GIEEEEE!!! HAAAAAAAAAA!!!! IIIIII! JOOOOOOOOOT! A chwila.... A pan
Prezes to chciał żeby było z ogonkami czy bez ogonków?
C:
Jakich ogonków?
B:
No bo ja pominęłam te „ą” i „ę” ale sobie właśnie
myślę, że one też takie same ważne jak każde inee, prawda? Jest
równouprawnienie kobiet i mężczyzn, to może i równouprawnienie
literek też powinno być! O! Ja to bym mogła na przykład być
rzecznikiem takim.
C:
Kim, że tak zapytam grzecznie?
B:
I dobrze, że grzecznie. Takie przysłowie jest: Grzecznie jedziesz
dalej zajedziesz.
C:
Ale w sprawie tego rzecznika...
B:
Już mówię. Jest rzecznik dzieci?
A:
No jest!
B:
A kobiet rzecznik jest?
A:
No jest!
B:
A tych, no... klientów rzecznik jest?
C:
Chyba konsumentów.
B:
No tych co kupują a potem jak im podeszwa od buta odpada po dwóch
dniach to mogą się odwoływać że im bubla sprzedano...
C:
No to właśnie konsumenci. Jest rzecznik konsumenta oczywiście.
B:
No właśnie. A ja mam takie marzenie, żeby reprezentować. To
mogłabym reprezentować te „Ą” i „Ę”. Ja z przyjemnością.
C:
No dobrze... ale gdzie reprezentować?
B:
A gdziebądź!

A:
To wybredna pani nie jest!
B:
Ja? Ja wybredna nie jestem? Wręcz że tak Pani powiem przeciwnie.
Jestem wybredniejsza niż Pani. Ja na przykład, w życiu bym tego na
siebie nie założyła!
A:
Co Pani ma na myśli?
B:
A to mam na wyśli, że... o!... i o!... i tu też o!... Kto Panią
ubiera?
A:
Jak to kto? Sama się ubieram!
B:
Właśnie! Właśnie! To proszę Panią widać! To aż niemoralne
jest!
A:
A co Pani może wiedzieć o moralności na przykład? No co? Proszę,
proszę...!
B:
Ha! Moralność droga Pani to postawa jaką przyjmujemy w stosunku do
osób, których nie lubimy...
A:
O! Zaskakujące... To pani tak sama?
B:
Ja? Skąd... To jakiś dziki...
A:
Dziki?
B:
No... Łajld to przecież dziki. Oskar Dziki jakiś.
A:
Oskar Wilde? Znaczy Łajld Oskar? Taki Anglik...
B:
Nie wiem, może... tam nie pisało czy on anglik...
A:
A to pani czytała Łajlda? Zaskakuje mnie pani...
B:
A bo kiedyś na solarkę za wcześnie przyszłam i tam w
przedczekalni... Swoją drogą, nie bardzo rozumiem dlaczego jak się
na coś czeka, i jest się przed to się czeka w "PO-czekalni".
W "PO-czekalni to się powinno czekać już "Po".
Tylko że ja "po" już nie czekam tylko lecę się
pochwalić nową karnacją. Więc moim zdaniem, powinna być
"PRZED-czekalnia", bo...
A:
Ale co ma solarium do Oskara Łajlda?
B:
Wszystko! Bo jak czekałam to tam te magazyny leżały... wie pani...
te "Zwierciadła"; "Twoje Urody"; "Bravo
gerle". No ale ja to wszystko już czytałam, nie?... nawet i po
dwa razy... w końcu nie ma dnia...
A:
Tak, tak.... do rzeczy...
B:
Więc nie będę czytać trzeci raz, nie... nie jestem głupia i
cenię sobie swój czas. Leżała jakaś "Literatura We
Świecie:...
A:
Na... chyba...
B:
No przecież że nie pod. Na stoliku leżała. Wzięłam i poczytałam
se. A mówiłam że mam fotograficzną pamięć? Tylko nie do twarzy
mam. I do nazwisk. ale do czytanego to mam że hej! Jak coś
przeczytam to potem pamiętam. Nie muszę nawet drugi raz. Tylko wie
pani, ja właściwie mało czytam. Lekarz mi zabronił. Mówił że
mi się coś tam przegrzewa i żebym nie ryzykowała. To ja od tamtej
pory uważam co czytam. Strasznie z tym nieczytaniem mam dużo
kłopotów.
A:
To znaczy? Nie bardzo rozumiem...
B:
Raz jak nie przeczytałam, że "renament" jest w takim
jednym kiosku i weszłam jak to zwykle wchodzę, z szerokim gestem to
trafiłam na niemoralną sytuację....
A:
Niemoralną? Tu mnie pani zaciekawiła.
B:
Nic więcej nie powiem bo plotkara nie jestem ale ten kioskarz to
miał taki kaloryfer że zmiękłam. Dobrze że mnie nie zauważył
bo był wyraźnie skupiony na czym innym. To się cichaczem
wycofałam. Co będę ludziom w niemoralnościach przeszkadzała.
Wiem jak jest.
A:
A tak, tak... Wracając do moralności. Pani mnie wyraźnie nie lubi!
B:
Wie Pani co? Jak Pani chce to potrafi być inteligentna.
C:
Właśnie właśnie... Nie chciałem Paniom przerywać bo nasz test
sprawdza również inteligencję kandydatek...
B:
Proszę Pana... Co tu sprawdzać? Pan wie kto to Doda? Ona ma iloraz
inteligencji sto pięćdziesiąt z hakiem. Z Mensy do niej pisali z
prośbą o przyjęcie w Poczet Mędrców Polskich. I wie Pan co ona
na to?
C:
Nie wiem. Co?
B:
Że w odróżnieniu od tych z Mensy to ona, znaczy się Doda, ma
więcej inteligencji niż oni brody... i że mogą jej skoczyć...
No! A ja proszę Pana jak Pan widzi jestem od Dody ładniejsza! O!
C:
Ale na jedno pytanie Pani pozwoli, prawda?
B:
Na jedno wspaniałomyślnie się zgodzę... Ale krótkie...
C:
Dobrze... Więc...
B:
I łatwe! Nie mogę się nadwyrężać intelektualnie. Środa.
A:
A tak tak... Środa... To przecież wszystko jasne...
B:
No? To pytaj Pan!
C:
Pytanie jest specjalnie od Pana Prezesa...
B:
To ja znam już odpowiedź! Dziewięćdziesiąt Sześćdziesiąt
Dziewięćdziesiąt. Muaaaa Panie Prezesie...
C:
Nie nie nie... to nie to pytanie!
B:
Szkoda...
C:
Pan prezes prosi, żeby Pani w ramach testu na inteligencję
rozszerzoną mocno się skoncentrowała i odpowiedziała na pytanie:
Przez ile kontynentów przechodzi równik...?
B: Równik, tak?

C: Tak, równik...
B: A to jest bardzo podchwytliwe
pytanie...
A: Dlaczego? Myślę że to dziecinie proste.
B: I
pewnie tu tkwi haczyk. No bo to przecież zależy... czy rano, czy
wieczorem, czy w nocy...
C: Proszę Pani... Niech się Pani
dobrze zastanowi...
B: Hmmm... To w takim razie odpowiedź brzmi
"Przez każdy kontynent po równo"
C: Nie. Niestety. To
jest absurdalnie dalekie od trafności.
B: Wiem, wiem... mnie się
ten "równik" zawsze musi popieprzyć z "równiną"...
Wie Pan co? Pytanie było? Było! Odpowiedź była? Była! To o co
cho?! Dalej!
C:
Tak Panie Prezesie... Rozumiem... Żeby nie osobno? Ależ jasne... To
się samo przez się... Razem... Już się robi... Drogie Panie!
Powoli zbliżamy się już do rozstrzygnięcia kwestii jaka nas tu
dzisiaj pali... Do ostatecznego rozwiązania w temacie „Pani
Karolina wersus Pani Kinga”. Już tylko niewiele dzieli Panie od
wiedzy na temat waszej najbliższej przyszłości. Albo niebo albo
piekło. Albo mrok albo blask. Albo wszystko albo nic.
B:
Albo rybki albo akwarium.
C:
O! To to to... Może i Pani Pani Kingo?
A:
Ale że co?
C:
Albo – albo?
A:
Ja? No. „Albo..... Albo.... Albo-Sralbo!
C:
Pani Kingo!
A:
Dobrze dobrze. Może być „Albo ona albo ja”?
C:
Świetnie, rewelacyjnie, doskonale.... znaczy, że już Panie
rozumieją kwintesencję...
B:
Hę?
C:
Sens! Istotę! Sedno! Rzecz samą w sobie! Proszę stanąć, pani tu,
a pani tu... ślicznie. I teraz zadanie na refleks.
B:
Ja nie mam zgagi!
A:
Zgaga to refluks a tu chodzi o refleks czyli szybkość.
B:
Ahaaa... takie buty.
C:
Będą Panie reagować na wypowiedź swojej przeciwniczki. Proszę
szybko na głos wypowiadać to co się Paniom kojarzy z wyrazem
wypowiedzianym przez rywalkę. Czy wszystko jasne?
B:
Pewnie!
A:
To się okaże...
C:
No to zaczynamy! Pani Karolina!
B:
Krokodyl!
A:
Aligator!
B:
Paszcza
A:
Pastynia.... tfuu.... przepraszam... Pustynia!
B:
Żwir
A:
Świr
B:
Kręcioła
A:
Karuzela
B:
Wata cukrowa
C:
Szybciej. Mierzymy czas reakcji.
A:
Cukier
B:
Sól
A:
Wieliczka
B:
Wawel
A:
Papież
B:
Wałęsa
A:
Danuśka
B:
Krzyżacy
A:
Ulrich Von Jungingen
B:
Grzegorz Brzęczyszczykiewicz
A
i C: Cooooooo?
B:
Gówno!
A:
Przegraaaaaaaała!!! Przegrałaaaaaaa!!!
C:
Chwileczkę...
A:
Wygrałam! Zwycięstwo! Wiktoria! End De Winer Is.... JA!
C:
Chwileczkę...
A::
Tak?
C:
To jeszcze nie koniec. Jeszcze jedno zadanie.
A:
Dawaj Pan. Byle szybko, póki jestem na gazie... aż bulgocze we
mnie.... Jak ja kocham wygrywać! To co jeszcze mam zrobić?
C:
(szepcze do A na ucho)
A:
Co???? Serio?
C:
(w milczeniu kiwa potakująco glową)
A:
A zresztą, co mi tam... w sumie to już od dawna chciałam...
(podchodzi do B i daje jej w twarz)
B:
Ałaaaaaa.... Co to ma być? Się bijesz?
A:
Nie „się”!!! I on mi kazał!
C:
Prawda, kazałem... a teraz każę Pani, żeby Pani oddała to
samo...
A:
Hola hola hola... ja się nie zgadzam.... Ałaaaaaa.... Ty zołzo....
znienacka.... z zaskoczenia...
B:
A ty mnie ostrzegałaś? Czekaj, ci powyrywam kłaki....
A:
Tipsy ci połamię do reszty!
B:
Ślipia wydrapię
A:
Zeskrobię z ciebie tę solariową opaleniznę... A masz....
C:
Tak szefie... Jasne... Oczywiście... To ja panie zostawiam, żeby
panie sobie powyjaśniały i zaraz wracam... (wychodzi)
A:
Poszedł...
B:
Gdzie?...
A:
Nie wiem gdzie, ale poszedł... dziwne...
B:
same zostałyśmy....
A:
No... jak te Balladyny co mówiłam wcześniej...
B:
Myśli pani, że to już koniec?
A:
Właściwie to w ogóle nie wiem co myśleć. Skołowana jestem. No,
żeby mnie tak wyprowadzić z równowagi...
B:
To na pewno jakieś sztuczki...
A:
Psychotechniczne...
B:
Taaa... raczej psychodebilne... myśli pani, że oni nas ten tego
dalej?
A:
Że co? Że kamerują? Nie wiem, ale co szkodzi sprawdzić...
(podchodzi do „kamery”)
B:
Bo w sumie to mają skamerowane jakeśmy się tu okładały...
normalnie kisielu tylko brakowało...
A:
Ja to bym się wcale nie zdziwiła jakbyśmy w przyszłym tygodniu
nie zostały przebojem „jutuba”. Jezus Maria!
B:
Co? Boi się pani być sławną na cały internet?
A:
Nie! Niech pani patrzy!
B:
Ale że co? Ale że co?
A:
To oszust jakiś! Ta kamera nie jest włączona.
B:
I wie pani co? To nie kamera jest. To reflektor!
A:
Faktycznie! Do jasnej anielki, co tu jest grane??? Pani ma jeszcze to
ogłoszenie?
B:
Mam. W torbie mam. Przecież mówiłam że mam wszystko. Niech pani
wyciągnie.
A:
Przecież nie będę pani po torbie grzebać.
B:
Ja tam nic nie mam skandalicznego. Niech pani sobie grzebie.
A:
A to co jest?
B:
To? To do obrony jest. Misiek mi sprezentował na rocznicę. Albo na
urodziny, już nie pamiętam. Prosiłam żeby mi różowy kupił,
żeby mi do makijażu pasował a tu takie badziewie... ale za to
skuteczne...
A:
Mam plan!
B:
Jaki plan?
A:
Jak się wszystkiego dowiedzieć! To w końcu broń, nie?
Sterroryzujemy gada i wszystko nam wyśpiewa!
B:
Gady nie śpiewają...
A:
Taaa... jasne.... syczą... ale ten zaśpiewa, moja w tym głowa.
Niech pani tu stoi a ja się zaczaję...
B:
A ja co mam tu robić? Samo stanie to jakieś podejrzane jest...
A:
No to niech pani śpiewa... i tak nikt nie słyszy...
B:
Śpiewać? A śpiewać to ja mogę bo i lubię.... Konik! Konik na
biegunach! Mała zabawka...
C:
Pani Karolino! Pani Kingo! Wszystko jest jasne!
B:
Konik! Konik na biegunach!
A:
Ręce do góry ty draniu psychotechniczny!
C:
Co? Ale jak to? Pani...
A:
Milczeć!
B:
Konik! Konik na biegunach!
C:
Ale...
A:
Milczeć, powiedziałam! Cholera jakiś sznurek by się przydał....
Pani mi da to krzesło! Siadać!
B:
Ja?

A:
Nie pani! On! Siadać! Sznurka pani nie ma w tej torebce?
B:
Sznurka to nie... ale taśmę klejącą mam!
A:
To i lepiej! Rączki do tyłu kochaniutki bo jak nie to ci kobieta
zaraz urządzi powtórkę z „Killa Billa”. Wiąże pani?
B:
Taaak! Nogi też?
A:
Też! I buzię żeby nie krzyczał aby...
B:
ale jak mu zakleimy buzię to nic nie powie...
A:
Myśli pani że jak nie zakleimy to powie? Wątpię... Tacy to w
zaparte idą...
B:
To co zrobimy?
A:
Ha! Niech pani patrzy! Ty? Odpowiadaj kiwaniem głowy. Jasne? O!
Widzi pani? Zrozumiał! Słuchaj no, manipulancie od siedmiu boleści!
Ty dałeś ogłoszenie? Wiedziałam! To pic był? Wiedziałam! Prezes
jakiś istnieje? Ha! Wiedziałam! Czyli to wszystko było ukartowanym
oszustwem. Tylko po co? Gadaj po co? Co? No gadaj? Nie chcesz gadać?
Twój cyrk, twoje małpy... nie będziemy Cię tu więcej i tak
słuchać. Pani Karolino?
B:
Tak?

A:
Ma pani ochotę na eklera z bitą śmietaną i duże capuccino?
B:
Właściwie to bym wegetariańskiego hamburgera zjadła ale ekler też
może być...
A:
To ja panią zapraszam... A pana nie! Pan tu proszę pana zostaje!
Nie mówimy do widzenia bo lepiej byłoby dla pana więcej nam w
drogę nie włazić... Adios!






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1