17 october 2014
Postój
Z nudów zacząłem eksperymentować ze swoim nickiem na gadu-gadu. Im bardziej był kontrowersyjny i obrazoburczy tym lepiej przyciągał uwagę. Nigdy nie mogłem dopasować męskiego określenia, który wywoływałby bezwzględną lawinę odpowiedzi u kobiet. Chociaż kudłaty zwierz sprawdzał się dość dobrze. Największe jednak powodzenie miałem, gdy przybrałem słodkaagusia16, nie nadążałem z odpisywaniem. Wielu podawało swoje numery telefonów, maile i bezpośrednio proponowało seks. Po tym stwierdziłem, że ludzie to zboki. Wystarczy ich podpuścić a przeistaczają się w sekundę w totalnie popierdolonych. Niby takie cnotki nie wydymki, a parchy jebane pedofilię mają wypisaną na ryjach. Co innego mówią do ciebie na realu, a co innego z ukrycia. Na pokaz robią z tego temat tabu, że niby tacy święci, a gdy natchnieni kawałkiem anonimowości lądują w swoich norkach przed siecią to gałgany trzepią, aż sierść spada na dywan. Od dobrych czterdziestu minut stoimy na dworcu w Nowej soli. Jest trzecia rano. Na zewnątrz tłumek młodych ludzi. Na pewno nigdzie nie jadą, bo nie mają ze sobą bagażu. Wyglądają raczej na tych co po studniówce lubią szukać wrażeń po dworcach. Śmieją się, popychają, przytulają, całują. Wiem, że to z mojej strony zwykłe podglądactwo, ale jakoś nie mogę oderwać od nich wzroku. Przypominają mi moje wsteczne lata i bywanie na różnych balangach. Człowiek szlajał się nie wiadomo po co, po różnych, nieznanych, i podejrzanie wyglądających miejscach, gdzie niewyszumiane zwyrodnialstwo pokazywało swoją klasę. Ale najbardziej jednak fascynowały mnie ludzkie zachowania, bo w sumie głównie o nie tutaj chodziło. Udowadniałem sobie, że ludzi stać na dużo więcej niż prezentowali wyglądem. Że warto w nich wierzyć, że są uduchowieni, i że potrafią dużo z siebie dać. Jak się później okazało oczywiście, że potrafią, a jakże, ale tylko się skompromitować, bo tak naprawdę człowiek w większości przypadków jest niczym lub niewiele czym. Więc właśnie może dlatego zacząłem się w tamtym okresie wyrażać o nich w ten sposób. Bywałem na dziwnych 18stkach, gdzie dawało się solenizantowi zardzewiałe widły w prezencie, gdzie zastawało się mocz w czajniku, albo gówno w wannie. Tak, to były miejsca, gdzie spotykało się dziwnych ludzi. Po tylu latach sam już nie wiem co o tych wszystkich zachowaniach myśleć. Na imprezkach kręciło się zawsze sporo par. Stali w grupach i ocierali o siebie. Często zdarzało się też, jak głębiej się oczami zaangażowałem, że co druga panna w jakiś rozsądnych odstępach czasowych podchodziła do swojego misia, oczywiście nie przerywając rozmowy, żeby wszystkie koleżanki dokładnie śledziły co robi, i na bezczela poprawiała mu jakąś dostrzeżoną niedoskonałość z ubrania. Taka nadopiekuńczość. Niby przesuwała o dwa milimetry krawat, a to skubnęła jakiś pyłek ze sweterka w serek, innym razem ruszyła suwakiem w bluzie lub zmieniła kierunek nażelowanej grzywki, bo tak akurat właśnie teraz miało być lepiej. I tak co rusz. Jakby znała się na modzie, stylistyce i jebanym meikapie, a on nie. Niby robiła to czule, z troski, a tak naprawdę dawała do zrozumienia misiowi (że jest parówą) - co ty byś beze mnie zrobił parówko? Jakby była jego panią, a on bezradnym pudlem, którym trzeba się opiekować. I na bezczela pokazuje to jeszcze przy wszystkich. Niech wiedzą, niech drżą, i łapy z daleka. To mój misio. Dont tacz sucze, tylko mój. Teraz to już nie chodzę na iprezki, bo tylko jakaś schiza wszędzie panuje. Żadnego wyboru nie ma. Panny to jakaś techniawka, kwasowe panoramiksy, ktoś ciągle coś sobie w dziąsło wciera, albo nochalem po blacie jeździ. A jak nie psychodelia, to znowu burak przy uchu, wyzywający kaprys na wardze i białe kozaczki. Ja to nie mogę na takie rzeczy patrzeć. Pierwsze co przychodzi na myśl, to ewakuacja. Co za panny. Sam nie wiem skąd one się biorą? Kto takie w ogóle chce rodzić?