Poetry

Hanna Mazankiewicz


older other poems newer

5 january 2014

Czarna sukienka

Poranek
dzień nie chce wstawać
wpół przebudzone ręce po omacku błądzą
po zimnej powierzchni ściany
paradoksalnie przy zapalonym świetle
mniej widać
jedna noga wypełzła spod kołdry
stopą szukała klapków
oczy nie otwarły się aż do kuchni
dopiero przy parzeniu herbaty
 
za oknem ledwo mrok ustąpił światłu
niebo tylko lekko zmieniło kolor
pasek od szlafroka ciągnął się za nią
kot na fotelu tylko łapy wyciągnął
nawet okiem nie spojrzał otwartym
pies z posłania nie wybiegł na powitanie
o tak nie ludzkiej porze przecież się nie wstaje
 
łyk gorącej herbaty obudził gardło
oczy szerzej otworzył
po szybkim prysznicu
twarz nabrała kolorów by zbladnąć
 
torba, płaszcz, buty
zatrzaśnięcie drzwi
 
i jeszcze czarna sukienka przerzucona przez ramię






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1