3 january 2022
Cegłą w łeb (pragnienie śmierci)
Szedłem trotuarem. Wówczas mój cień padał w poprzek
jezdni. Jeśli przejeżdżały po nim samochody,
to noc, która miała nadejść już za kilka godzin,
stawała się wypukła! Zwrócę uwagę może
temu – kto nie gasi światła na końcu tunelu,
gdy wszystkie duszyczki przez nie przelecą – i datę
swych urodzin i śmierci przeniosę bez numeru
na inny grób. Niech obcy uiszczają opłatę...
Z rusztowania, co poluzowało się od wiatru,
spadł styropian jak śnieg w kostce. Niebo rżnie, Dedalu,
twój syn, bo widział, jak rolnicy dymali ziemię.
Do zaspokojenia damy zbyteczny jest palec,
penis, język. Czy liśćmi się legitymowałem?
W labiryncie ostatniej prostej tracę nadzieję!