Prose

Elphias


older other prose newer

9 september 2012

Zawsze


“Zawsze muszę wszystko spierdolić na starcie” – pomyślał Jack wchodząc do swojego ciemnego pokoju. Znaleźć w tym pomieszczeniu można było tylko łóżko i jedną komodę, w której trzymał wszystkie ubrania. Na blacie leżała paczka papierosów, pusta butelka po whiskey i popielniczka z niedopalonym petem. Koło łóżka stała kolejna butelka po jakimś alkoholu i dwie paczki kondomów. Na suficie widać było plamy od podpalania go świecami, a dodatkowo wisiała tam lina, tak na wszelki wypadek.
Jack nie był typem gościa, który rozumiał wszystko, co się wokół niego dzieje. Wiele rzeczy omijało jego osobę, a jeszcze więcej miał w dupie. Bo po co się martwić czymś tak przyziemnym jak jedzenie czy kontakt z rodzicami. Lubił sobie wypić, jeszcze bardziej zajmowało go palenie papierosów. Jednak jego największym problemem były dragi. Marihuana to był początek, teraz musi dawać po kablach. Nie zaczyna dnia bez małego zastrzyku.
Mimo, że mógł sobie dobrze ułożyć życie, mimo że mógł być kimś wysoko postawionym, oddał się przyjemnościom. Nie ma przecież nic piękniejszego niż latanie z głową w chmurach. Ponadto uwielbia rozbijać komuś ryj pod pobliskim pubem o przekornej nazwie “Wielka pięść”. Jack nie wie jednak ile jeszcze przed nim męczarni.
Poznał raz piękną, mądrą dziewczynę. Niestety nie przypasowali sobie, bo ona była czysta całe życie, a on od rana do nocy naćpany. Na początku umiał to przed nią ukryć, ale gdy nakryła go na wstrzykiwaniu sobie herbaty w żyły na dłoni (koło łokcia zabrakło już miejsca)  to go rzuciła. Zapewne nic w tym dziwnego, ale właśnie wtedy zrozumiał, że jego życie jest do bani.
Przestał wychodzić z domu, zatracił się w psychodelicznej muzyce i oddawał się masturbacji. Nie było go stać na nic, nawet na najmniejszą dawkę heroiny. Zadłużył się więc u znajomych, wmawiając im, że pieniądze przeznaczy na odwyk. Byłoby to całkiem dziwne, gdyby na niego poszedł. Przecież tak bardzo lubił stan wyższej świadomości umysłu.
“Zawsze muszę coś spierdolić” – pomyślał Jack i wszedł do swojego ciemnego pokoju. Mieszkał nadal z rodzicami, którzy utrzymywali go i jego nałogi. Mieszkał z psem, którego nie raz miał ochotę zabić za szczekanie nad ranem. Mieszkał razem z liną wiszącą pod sufitem na wszelki wypadek.
Całe życie był jednak sam. Miał swój stary adapter, który sprzedał aby mieć na amfetaminę. Miał swoje stare płyty winylowe, które sprzedał za dwa gramy kokainy. Miał swoje życie, które oddał dla uciech. Miał wszystko, nawet miłość, ale sprzedał ją za kilka imprez.
Umarł dla przyjemności. Odszedł dla zabawy. Zginął z miłości.
Umarł dla przyjemności. Odszedł dla zabawy. Zginął z miłości.
Umarł dla przyjemności. Odszedł dla zabawy. Zginął z miłości.
Wszystko zrobił dla niej i dla muzyki. Wszystko zatracił dla nich i dla siebie. Wszystko… A przecież nie miał niczego.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1