24 june 2010
A kiedy umrę...
A kiedy już umrę
Zbijcie mi trumnę
Niech będzie tylko solidna,
Przewiewna i dosyć widna.
Może być nawet sosnowa
Tylko żeby była nowa.
Gdy była by używana
To mogła by odpaść ściana.
Przeciąg by się zrobił
I w tym dole by mnie dobił.
Próśb mam jeszcze wiele,
Na przykład żeby w kościele,
Kiedy ksiądz żegnać mnie będzie
Niech wygłosi orędzie,
Niech wszystkim opowie
W bardzo krótkiej mowie
Jakim za życia człowiekiem byłem,
Co piłem, jadłem i śniłem.
A potem wieko przybijcie
Tylko mnie nie przytrzaśnijcie!
Na cmentarz niech mnie zawiozą
Najlepiej asfaltową szosą.
Można jechać i po bruku,
Ale przelewało by mi się w brzuchu.
A kiedy ceremonię zakończycie
Do grobu mnie włożycie.
Piaskiem dół zasypiecie,
Łopatami dobrze przyklepiecie.
Na koniec krzyż mi postawcie
I proszę tylko nie płaczcie.
Przecież kiedyś się spotkamy
Wtedy sobie pogadamy.
Amen