Prose

Jarosław Trześniewski


older other prose newer

22 january 2012

Chłodny poranek

Chłodny kwietniowy poranek.
T.cięzkim krokiem zbliża sie do szpitala.
To ostatnie dni-przemknęło mu przez głowę-ostatnie dni,ostatnie chwile bez wytchnienia.
Co zostaje? Nienazwana czułość,senne opadanie,wieczne tonięcie w szczegółach,później zadawanie pytań:a może ...a gdyby...
Co mam jej teraz powiedziec?
Co mam jej powiedzieć?
Ona nie wie nic i wie wszystko. Coś cicho szepcze,może to będzie we mnie,a może w niej,a może w czymkolwiek?
W jej twarzy,co zastyga na szpitalnym łóżku?
Oczy wodzą badawczo po twojej twarzy.(Później bedziesz żądać od pamięci tej nie zamazanej ostrości widzenia,takiej jaka się przydarza czasem we śnie).
To ona musi się przywyczaić,że zdążysz zapomnieć i zdążysz się spóźnić,bo wszyscy się spóźniają i tak będzie do końca.
Nawet tego nie poczujesz.
Teraz na ciebie czeka,patrząc niemalże z wyrzutem.
Nieswoim głosem coś szepce,suche,spierzchniete usta,blada woskowa twarz.
Jej oczy po długim milczeniu - tężeją.
- Pamiętasz naszą rozmowę? Mieliśmy w takiej chwili dokonać wymiany nas.Samych.Ale widzisz,nic z tego nie wyszło.I nie wychodzi.I nie wyjdzie.
Powieki spokojnie opadają.
T.kładzie obola.T. bedzie nieustannie kładł obola.
Powoli. Powoli.
Długo i boleśnie.
Jak w replayu.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1