Prose

ZGODLIWY


older other prose newer

7 december 2012

ROZDZIAŁ IX "Obłęd jako choroba zakaźna"

Złapała mnie. Tej pielęgniarki nie lubiłem, ona mnie chyba też. Rutyna dnia codziennego zabijała spokój i chyba też wzmagała rosnący gniew. Z dnia na dzień chodziłem coraz bardziej niespokojny. Byłem niewyspany, bo jak spać gdzieś gdzie wciąż ktoś łazi, ktoś coś gada i masz uczucie, że w każdej chwili może cię obudzić, skrzywdzić, zabić. To przecież dom wariatów – wszystko jest możliwe.
Wcześniej, raz, przyszła taka sobota, że wszyscy chodzili jacyś poddenerwowani, bardziej agresywni i opryskliwi. Krzyś wytłukł wtedy dwie małe szybki na korytarzu. Łysy pożarł się z Grubym. To był zdecydowanie zły dzień. Po wieczornych lekach, kilku kłótniach i szarpaninach na salę wparowała Pani doktor i zarządziła „zastrzyk uspokajający dla wszystkich”. Tak z automatu, żebyśmy w spokoju przetrwali do rana. Ten spokój miał być prezentem dla personelu nocnego oczywiście. Wspólnie z Tomkami odmówiliśmy, bo my przecież spokojni jesteśmy. Tomek mięśniak dyskutował dużo dłużej i nie tylko zarobił ten zastrzyk, ale noc spędził na Obserwacyjnym „Za nadmierną agresję wobec personelu”. Ja, gdy pielęgniarka mi oznajmiła
-Jeśli dobrowolnie nie pozwoli sobie pan zrobić zastrzyku i tak go zrobimy. Od pana zależy czy będzie pan spał po zastrzyku w swoim łóżku czy na obserwacyjnym i to w pasach. - zgodziłem się. I jakoś nie polubiłem tej kobiety.
Ale złapała mnie w zupełnie innej sytuacji. Jak już wspominałem, nosiło mnie od jakiegoś czasu. Wkurwiał mnie głównie Łysy. Można było mieć telefon komórkowy, ładowarki nie, bo zawiera śmiercionośne narzędzie - kabel i można nim udusić siebie czy innego pacjenta. W dyżurce znajdowało się kilka ładowarek do różnych rodzajów telefonów. By podładować się należało udać się do pielęgniarki i poprosić o ładowarkę. Gniazdko też było jedno – obok stanowiska pielęgniarza. Przy nim ładowaliśmy telefony. Poszedłem więc i poprosiłem o ładowarkę
-Teraz nie mam czasu – odpowiedziała z przekąsem ta wredna suka.
- To ja poczekam – spokojnie odpowiedziałem. A w uszach poczułem tętent koni.
- Proszę udać się na swoją salę i przyjść później. Tu nie wolno wysiadywać, będzie pan przeszkadzał. - konie w uszach przeszły w galop.
- Ja pierdolę, ale cyrk – powiedziałem pod nosem, odwracając się. Chyba usłyszała, bo ładowarki nie dostałem przez najbliższe godziny, mimo miarowego, co półgodzinnego pielgrzymowania do niej pod drzwi. Galop w uszach za każdym razem rósł. Stado koni w głowie zmieniło się w słonie pędzące po metalowej rampie. Dopiero po entym razie pielęgniarz się zlitował i sam przyniósł tą ładowarkę. Podłączyłem telefon i wróciłem do swojej sali, bo przecież „ Tu nie wolno wysiadywać, będzie pan przeszkadzał”. Kiedy po parunastu minutach wracałem po telefon, zobaczyłem, że Łysy stoi z moją komórą przy uchu i nawija. Słonie w głowie stratowały moje reszki zdrowego rozsądku. Wybuchnąłem. Wydarłem się na Łysego, że ja kurwa mam ostatnie pieniądze na karcie a ten palant sobie z niej dzwoni i jeszcze nie zapyta czy coś... Wyskoczyła z pokoju pielęgniarek.
- Niech się pan uspokoi ! - myślicie, że poskutkowało! Gówno prawda.
- Ja mam się uspokoić? Ten palant bez pytania traci moje ostatnie pieniądze. On ma to w dupie, ty też... Ja mam się uspokoić, ludzie czy wy macie coś nie tak z garem? Kto inny też by się wkurwił nie na żarty na moim miejscu.
W trakcie mojego monologu ona cofnęła się za drzwi, kątem oka zobaczyłem jak pielęgniarz powoli podnosi się z krzesła. I nagle uderzyło jak gromem. Coś się święci. Nagle ucichłem.
- Dobra, już jestem spokojny. Już. Przecież umiem się uspokoić. Już.
Ona otworzyła szufladę, wyjęła jakieś pudełeczko.
- Dostanie pan tabletkę, to trochę pana wyciszy – powiedziała, a ja miałem wrażenie, że wtedy czuła się bogiem. Jak trudno było złapać oddech i bez słowa przyjąć reguły gry. Przez myśl przeleciał mi Tomek na Obserwacyjnym i niemal fizycznie poczułem tamtą igłę w dupie. Odetchnąłem, wziąłem pigułkę, popiłem i poszedłem na swoją salę. Nie wiem co bardziej bolało – stracone złotówki na karcie telefonicznej, czy poniżenie w jej oczach. Dobrze, że kilka dni później na oddział przyszedł Leszek, bo owa zaraźliwa choroba zwana obłędem chyba strasznie sobie na mnie ostrzyła już ząbki.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1