Prose

Slawrys


older other prose newer

8 january 2015

bilet do ich prawdy (rozdział pierwszy)

 
Wstęp!
 
          Kilka słów nie wprowadzi w realia lat 80-tych teoretycznie poprzedniego wieku (XXw). 
Są społeczności, które zatrzymały się mentalnie gdzieś między Epoka Kamienia Łupanego 
a Średniowieczem. Ich cel to jedynie rywalizacja na najbardziej absurdalnych zasadach
i eliminacja konkurencji. Metody? o tym to opowiadanie.
 
Rozdział pierwszy: 
 
           Jak jesteś mały przekonujesz się zderzając z gwiazdą; tak, nawet GWIAZDOM.
Przyjechała na wielki koncert muzyczny i pokazać maluczkim profesjonalizm i gwiazdorstwo.
Stałem całkiem blisko na wyciągniecie ręki. Twarz w twarz. 
Patrzyłem na nią i stawałem się coraz mniejszy; a ona? coraz większa, i większa, 
i jej majestat i boskość stawały się jak nieosiągalny dla marnego robaka świat 
żyznego gnojowiska. 
           I waliło realiami z ich ust; tłum nienawistny miał swój osąd i gwiazda miała swój.
Nienawiść do niego. 
Jako bogini miała nawet swoje ostatnie najważniejsze słowo i potrzebę: wyszydzić. 
Dlaczego? by zrozumieć gwiazdę przyjeżdżającą na wielki występ artystyczny 
do wiochy małomiasteczkowej trzeba się cofnąć w czasie i zrozumieć system. 
 
           Zimno jest nie tylko gdy stoisz w tłumie szydzącym: co się martwisz co się smucisz
ze wsi przyszedłeś, na wieś wrócisz; ty sieroto! ... i śmiech szyderczy ciągnący się 
przez wiochę; choć miała prawa miejskie to nie miała nic z nim wspólnego. 
Zimniej było tu w ramach uczuć; pogrzeb! stałem jako dziecko przy trumnie Taty.
Zimno stawało się coraz większe i coraz większe obrzydzenie do systemu; każda chwila
samotności stawała się wybawieniem. 
Nawet natura wtedy przenikała zimnem: mróz, śnieg, zaspy ... lodowato. 
Tak się czułem wysłuchując od sieroty, lodowato. I ten koszt największy;
usłyszałem: Dobrze, dostaniecie zasiłki by ukończyć szkoły, ale za to was wyszydzimy.
To za nasze pieniądze żyjecie i uczycie się! 
Od wtedy każdy miejscowy menel i zwyrodnialec i dewiantka miał wiele do powiedzenia;
to za ich pieniądze żyjesz.
To nie koniec; wśród sierot jest krzewiona przez sekty i urzędników  żerujących na danym 
 terenie ...  rywalizacja i zazdrość.
I słyszysz to co jest po innej stronie prawdy:
dlaczego on? przecież to my powinniśmy to dostawać! to nasze pieniądze! to dla nas!
to ja powinienem mieć ten zasiłek i pójść do szkoły! 
to ja! 
to ja! 
Wyszydzimy cie! chcesz bawić się z nami? to zrób to albo to? i tak wkoło
tylko wstyd tego co sponsorzy wymagali; przyszłe sędziny i nauczycielki, nobliwe 
dewoty i wielmożni i ważni kacyki. 
Metoda ... do dziś nie wiem jaki narkotyk podawali; coś co powodowało letarg i 
posłuszeństwo; wykonywałeś ich polecenia! po wytrzeźwieniu docierało to co robiłeś
i płakałeś i było wstyd! 
I słyszałeś tylko: chcesz należeć do nas? to musisz się podporządkować!
        
            Tak; życie w takim systemie to ciągła rywalizacja z stadem i jego realiami.
Przerywnikiem stawały się w tym ważne wydarzenia kulturalne. Takie nachodziło.
Wieść się szybko rozniosła:
wow! gwiazda przyjeżdża!
wow
wow! będzie koncert!
wow! ale wydarzenie! 
wow!
niosło się po terenie; niosła się wieść o tym ważnym wydarzeniu. By brać udział 
w takowym trzeba mieć bilet! Taki świstek zaświadczający, że zapłaciłeś 
za wejście na wydarzenie i odchamienie się. 
Kupić? to nie w takim hierarchicznym stadzie. Bilety otrzymali sponsorzy, kacyki, 
zakłady pracy. Tylko ważni i zasłużeni mogli liczyć na łaskę i bycie wśród 
najważniejszych i ten bilet mogli kupić od hierarchów stada.  
 
Czy to bilet do prawdy? o emocjach? o uczuciach? o systemie? 
Nie miałem prawa nawet myśleć o takim awansie społecznym. Nie była to 
zbyt wielką karą; muzycy nawet profesjonalni i rzetelnie wykonywali swoją prace ...
ale ich przeboje było godne systemu który współtworzyli ... dla mnie lekko-kiczowate.
 
Czy to znaczy; nie mam biletu i nie pójdę tam i nie będę musiał słuchać i brać
udziału w tym co mi ... nie podoba się???
 
Nie trzeba biletu do tego; wystarczy brać udział w systemie. Wyrodna stała 
naprzeciw mnie z banknotami jakie otrzymywało się za bycie sierotą i wymuszała 
- pójdziesz na ten koncert! pójdziesz z jednym z kacyków! tak musi być! 
 
Bezwiednie robiłem co kazali, jeszcze przyglądnąłem się banknotom. 
Po chwili staliśmy w tłumie. Kacyk zabrał mi banknoty i podał wpuszczającemu na sale
koncertową; jego dłonie sprawnie rozsunęły trzy banknoty i jeden został niewidoczny 
po tym jak wpuszczający odebrał pieniądze. Jeden pozostał u kacyka; dwa powędrowały 
do kieszenie wpuszczającego. 
Kacyk rzucił spojrzeniem na mnie i powiedział do niego:
- wchodzimy we dwóch, a tak: to o niego chodzi! ... jego wzrok szyderczo zmierzył mnie 
- dobra! wchodźcie! ... uśmiechał się dziwnie wpuszczający i swym wzrokiem jasno 
   stawiał sprawę, co myśli o mnie.
- a bilety? ... spytałem naiwnie 
- stul pysk ... syknął kacyk
- cicho bądź .... pchnął mnie wpuszczający
 
i tak poznałem pierwszy raz w życiu co to: bilet do ich prawdy i do ich systemu. 
 
 
.................. CDN ...........................................






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1