7 march 2011
15 sierpnia 2009
chce nam się
bardziej paczki choćby najtańszych papierosów niż ciągle tego
samego seksu –
to w sumie bardzo
dobry początek wiersza w stylu Michała Krawiela
może nie za
bardzo dobry może nie za najlepszy ale tak zwyczajnie dobry
bo Michał
Krawiel jest dobrym poetą najlepszym od momentu śmierci Jana
Dantyszka
tak więc z Kasią
słuchamy skrzypcowej solówki Michała Urbaniakaktóra brzmi jak
śmiech starej kobiety choć dla mnie to tylko wiatr
jaki przychodzi i
odchodzi gdy rozlega się silnik lotniskowca partytur -
nie mniej
zejdziemy i tak
zostawimy woale
suknie lampasy i cylindry różnych strategów obłudników i
nawiedzonych jak też
innych pospolitych gigantów
coś takiego z
Ali Agczy coś z Williama Whartona coś z Federica Felliniego coś z
Władimira Putina –
taki marsz ku
słońcu taki marsz hitlerowskich bojówek taki obiad zjedzony w KFC
w tym momencie
uraczam się niedojrzałym skrętem
oraz snuję
opowieść o polu morfogenetycznym i ptakach z Południowej Walii –
nie muszę przez
chwilę myśleć o smaku warg sromowych Tatiany Okupnik
nie musze przez
minutę myśleć o cenach biletów Spółki PKP InterCity
nie muszę przez
kwadrans myśleć o nienapisanych wierszach
których kilka
zgromadziłem w futerale na okulary
wyciągam z
kieszeni kamizelki nóż kleptomana i rozcinam pokój na dwie
nierówne połówki –
operacja jest
nieudana pokój pozostaje dalej kuchnią a być może i łazienką
w związku z czym
zamieniamy dłonie na stopy ale nie vice
versa
bo tak jest
niewygodnie ładnie i mało przejrzyście
za oknem niosąc
sarkofag Lucyfery moherowe minispódniczki wracają z pagody lub z
sali królestwa -
mocą pierwotnej
tajemnicy rozbijają chodnik apaszkami doktora Martensa
a ileśtamlecie
ich płynu mózgowo – rdzeniowego splata się ze szkliwem kwasów
żołądkowych
w imię relanium
i Jamesa Bonda w imię mostów nad mostami i zamkniętych cmentarzy
w imię nazwiska
i imienia i daty urodzenia z dokładnością do pół sekundy
gdzie twarde
zawsze spocony oddech znaczy