24 february 2012
Coś strasznie dziwnego, Phaidrosie
Czytając Barthkowsky'ego przypomniał sobie tekst zespołu The Prodigy No Good: Come on, who can, who can, can hear the bass drum?/You're no good for me/I don't need nobody/Don'tneed no – one/That's no good for me.
Miał wtedy trzydzieści jeden lat. Trzy miesiące temu umarł w Chorzowie Rysiek Riedel. Półtora miesiąca temu Polska dostała nową Ustawę Psychiatryczną. Na świecie furorę robi film Forrest Gump. Słuchał No Good bez opamiętania, do bólu każdego nerwu. Chodził z walkmanem i słuchawkami na uszach. Nawet w szkole zamiast lekcje prowadzić. Kiedyś kupił dwie paczki Cameli i poszedł, w cholerę, Towarową, w stronę Lubelskiej, później działek Na Wójtowej Roli. Rozpiął płaszcz, marynarkę, poluzował na maksa krawat i szedł pod wiatr i zamarzający deszcz. Sam nie wie dokąd doszedł. Ściemniło się doszczętnie, jak po pożarze fabryki świetlówek. Widział bluźniercze światła samochodów, mokrą czerń szosy...You're no good for me/I don't need nobody/Don't need no - one/That's no good for me... Nic więcej i nic mniej, skondensowany przekaz, był tym przekazem, był w tym przekazie, głosił ten przekaz, pił ten przekaz hektolitrami. Kręciło się w głowie, jezdnia skakała, jak kopulujące monstrum. Niebo głucho darło mordę, Bóg siedział pijany, stary Pan. Chciał się tarzać w błocie, gryźć trawę. Sam nie wie, dokąd doszedł. W
domu leżał w białej pościeli, miał gorączkę ponad 39ºC. You're no good for me/I don't need nobody/Don't need no - one/That's no good for me. Słyszał to gapiąc się w nic wyłażące zza komina domu przy Reymonta 4a. Kieszonkowy zegarek z dewizką przestał wtedy chodzić. Sprzedał go później. Ale nigdy nie sprzedał No Good...
Po kilku dniach podniósł się z przepoconego legowiska i powiedział:
- Bonne nuit, monsieur Sartre, idę z psem na spacer, trasą, którą chodziłem trzydzieści lat temu, jak się schlałem w Parkowej, żeby jakoś przetrzeźwieć. Obym nie spotkał Peera Gynta.
Bóg to zwierzę, które oswaja nas batem...