3 september 2015
Optofobicy
kontrast: przygarbiona staruszka siedzi na krześle ze szkła
beżowa postać pośród arktycznej bieli
wnętrze w nieludzkim, minimalistycznym stylu i ona, wyraźnie zbyt żywa.
nie pasuje
zmarszczki płyną łagodnie pośród ascetycznej prostoty, zimnych ścian
chusta w czerwone kwiaty, płomyk pośród marmuru, róża trawiona gorączką
dysonans- bicie serca łamie ciszę
szmer rojących się w głowie kabli, wyrastających rurek
mleczna żarówka, światło zachodzi bielmem
brunatna kałuża rozlewa się po podłodze, odbiera jej sterylność
każda kropla jest gęsta, nie krzepnie
ciężko oddychasz, babciu, próbujesz coś powiedzieć
coraz głośniejszy szum. satelita wpełzający pod powiekę
kometa przebiega po niebie
myszy w kieszeniach ortalionowej kurtki gryzą stare zdjęcia
przeszłość- papierowe okruchy
boję się dotknąć
igła pod językiem. więc milczę
w koszmarach sennych odbija się niewidzialne piekło
przezroczyste diabły kłują widłami z betonu
wypluwam ostry przedmiot
i rośnie, zmienia się w talizman
strzykawka na szczęście
zbieram śmieci do przytarganego ze sklepu pudła
kable, głośniczki z porwaną membraną
kiedyś była to osiemdziesięcioletnia kobieta
podobno nie wiedziała o moim istneniu