Poetry

Florian Konrad


older other poems newer

5 december 2016

Bezkierunkowe mutacje

 
 
nieżart. zaciskam zęby
same nieprzyjemne uczucia: pieczenie które powodują
mikroskopijne ranki rąbane, to znów pogładzenie
po głowie (dobry jesteś, grzeczny, chronisz 
przed piorunami - koścista dłoń babki przesuwa się
po włosach. palce skamieniałe żmije) 
 
zbliża się sen, ciepły i pełen wilgoci
na granicy epilepsji i iluminacji
zza chmur wychodzi błyszczący kamyk
 
jeśli składam się z przeciwieństw - teraz jestem 
ugaszoną gorączką, chłodem, co się wzmaga
zaraz przyjdą sąsiedzi, by podziękować 
za wybawienie od deszczu, wichury
może nawet tornada
 
przyniosą posążki z lakierowanego drewna
przypalone świątki o mało frasobliwych twarzach
 
przedstawiciele starszyzny zapewne uznają
że koniecznie muszę się rozebrać
(organoleptycy, nie uwierzą że zła pogoda
była jedynie wynikiem mojej choroby
póki nie dotkną skóry, najlepiej językiem)
 
będzie to próba wywarcia presji
prymitywne zastraszenie - mam nie bawić się
żadnym ciałem niebieskim
pod groźbą. nie dosłyszę, jaką
ale być może będzie tam coś 
o wycałowaniu na strzępy
męskiej miłości oznaczającej przerwanie
ogień na więzach
 
a może po prostu każą iść precz






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1