11 april 2011
Brudowajca
nażryj się tym wierszem
mask of sanity, plamy na świetle. pod nimi ty
pejzaż z martwą śliską naturą
stygnący szkielet w którym rośnie tekst
(poezja? prędzej list pożegnalny którego
adresatem jest znienawidzony szef)
dym, zmięte zasłony, bliżej nieokreślony zapach
znów prowadzisz moją rękę
pod schody, gdzie wilgoć i ciemno
gdzie duzi chłopcy puszczają latawce
układamy bezsensowne piosenki
o sztywnych zwrotkach i korzeniach zamiast refrenów
melodie- granice po przekroczeniu których
coś pęka nie może ożyć
nie wierz w ciało to tylko udawanie
nie ufaj zdradliwemu ciepłu
-wydrapuję ci na plecach tępym piórem
gdy odwracasz się by zasnąć na dobre
niedługo nastąpi era pcheł
i będziesz się iskał, panie kierowniku
śpiewał falsetem. do żywego