Poetry

JoT Eff


older other poems newer

27 february 2011

ale jest niedziela

kiedy mi mama mówi; córuś,
nie możesz sama się zestarzeć,
to tonę w tym bezmiarze troski
i coś mi mamie kłamać każe,
więc kłamię: mamo, nic się nie martw (...)

lecz mama nadal wlecze temat,
że sama sobie nie poradzę.
i słyszę w głosie starszej pani
smutne dni, które spędza sama
i przed którymi chce mnie ostrzec.

widzę; przebiegłą, wczesną jesień,
spróchniałe drzewo - zbiera w lesie,
jak z trudem pcha gałęzi wózek
i jak otula wiotkie róże
(bo zima dłużej trzyma w Jurze).

w środę wykłóca się z malarzem,
bo dom miał bielić w zeszły czwartek.
emerytura się rozchodzi,
a jej jest coraz cieżęj chodzić.

jak stawia kosz na starym ganku,
pełny pokrzywy i tymianku.
jak w korze dębu płucze włosy.

cieszy się jeszcze z rannej rosy,
choć już reumatyzm skręca palce.
mleka przygrzewa jedną szklankę,
gotuje jedno tylko jajko
i jedno tylko stawia krzesło,
spogląda z żalem w naszą przeszłość.
wykręca numer, a ja mówię:

mamo, no, nie mam czasu w sumie,
bo zaraz lecę na siłownię,
proszę, w tygodniu nie dzwoń do mnie.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1