Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

6 january 2014

Komers

Były na trasie różne zajazdy.
Wędrowcom lepiej mogły się przydać.
Ten wyjątkowo lubiły gwiazdy,
bo się jak w domu czuły u żyda.

Berele wiedział czym jest komercja.
Jak skusić gości dzwoneczkiem sławy.
Trochę zachęta, trochę perwersja
ściągała tutaj gości z Warszawy.

Mir miał ten zajazd w gronie artystów,
bo sam Berele był bliski żłoba.
Rząd sponsorował rozmach i wystrój
o resztę dbała żydowska głowa.

Na dachu świecił gwiaździsty neon.
Na parking orszak masztów prowadził.
Przy szosie stała reklama z ceną.
Dym grillowania na podjazd kadził.

Stary Berele dbał o reklamę.
Korony gościom wkładał na głowy.
Miejsce się stało powszechnie znane,
chociaż ten zajazd był całkiem nowy.

Zima w tym roku zgubiła drogę,
więc ruch na szosie był stale duży.
Myślał Berele - W końcu też mogę,
mieć jakieś zyski z licznych podróży.

Zrobię tu ucztę " U Baltazara",
albo wystawię "Wieczór Trzech Króli".
Niech władza widzi, jak tu się staram,
a lud niech przyjdzie i niech zabuli!

Nakłady były niezwykle duże.
Ubezpieczenia, koszty reklamy.
Weksel ktoś ręczył na samej górze.
Telewizyjne ściągnął programy.

Dzień był pogodny. Wolny od pracy.
Przy drodze stanął orszak służących.
Prosto przed siebie gnają rodacy.
Tylko gość jeden skręcił niechcący.

Co to się dzieje? Żyd aż się skulił,
ale kierowca wiedział niewiele.
Panie Berele! Dziś jest Trzech Króli!
Idą orszaki w każdym kościele!






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1