Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

29 july 2014

Wyją syreny w Warszawie

Od kiedy w kwaterze W
zbyt głośne było buczenie.
Wystawa nie będzie tu,
ale pojedzie do Niemiec.

Orzekło  też GRU,
że ludziom ujawnić pora
iż Ścibor to był TW.
Prezydent jest krewnym Bora.

Jest sprawa też niezwyczajna,
utrzymywaną wciąż cicho.
Kto tu jest krewnym Kalksteina
i jak poważną jest szychą?

Kto chłopców Sosabowskiego
przed zrzutem do Polski strzegł?
Kto z cypla Czerniakowskiego
uciekał na drugi brzeg?

Jest to Warszawskie Powstanie
gorzką pigułką dla świata.
Wciąż nasze życie jest tanie,
a układ wysoko lata.

I nawet jeśli go strącą
woli nie widzieć niczego
i chociaż w ogniu gorąco
przygląda się obu brzegom.

Ofiarą są tylko młodzi.
Tylko pożary, ruina.
Milczenie światu nie szkodzi.
a młodość jest sama winna.

Pożar się kiedyś wypali
i Rosja wejdzie na zgliszcza.
Śmieją się Hitler i Stalin -
Nasza koncepcja jest bliższa!

Tylko warszawskie syreny
o prawdę wyją do nieba.
My tą historią żyjemy!
I potrafimy się nie bać!






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1