Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

21 june 2016

"Ona jedna nam została..."

Jeśli zapytasz - każdy odpowie,
gdzie się rodzili profesorowie.
Najbardziej licznie, w trudnych okresach,
kwiat profesury wzrastał na kresach.
 
Ze wstydem może, każdy dziś przyzna:
W kraju to mógł się urodzić Dyzma,
lub co najwyżej Janko Muzykant.
Z kresów czerpała więc polityka.
 
Brała falami. Brała w potrzebie,
bo umysł w kraju leżał na glebie,
albo najczęściej był słomą kryty,
prosty, ludowy, deską zabity. 
 
Gdy się zdarzały trudne momenty,
Iwaszkiewicze i Putramenty...
a teraz nawet Radziwiłłowie
kontynuują dawną opowieść.
 
O "Dwóch księżycach", "naszych ulicach...",
O "naszej klasie". Dawnych różnicach 
i o powstałym podziale nowym
w Europejskim Akcie Spadkowym.
 
Ktoś śmiałe hasło do mediów wrzucił,
że może dawne jeszcze powróci,
gdy odkreślimy trudne okresy,
a Żyrinowski chce zwrócić kresy.
 
Do tych rozważań nie brak powodów.
Ma Ukraina wiele narodów,
wiele dialektów, odmian języków.
Ma przeciwników i zwolenników.
 
Może to było i nic takiego,
że kiedyś powstał Plan Brzezińskiego,
który rozsądnie, a nie w malignie,
ogłosił: " Tu się wszystko rozstrzygnie!" 
 
Doszedł nam Majdan, a potem Smoleńsk.
Niejeden sokół przepadł w wądole.
Ktoś chciałby dzisiaj rozliczać wszystko,
a młodych tylko skupia boisko.
 
Potrzebne pewnie nowe otwarcie.
Mamy sportowe, sąsiedzkie starcie.
Po meczu sobie podamy dłoń.
Dzwoń mój dzwoneczku, cichutko dzwoń.
 
 






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1