Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

23 june 2017

Pod lipą

Wystąpił raz przed publiką
pasjonat kolejek Piko,
gdy się dowiedział, że może,
analizować przestworze.
Kolejki Pico są mikro
i komuś mogło być przykro
w przyziemnym, małym transporcie,
ale już w lotniczym porcie
odlecieć można wysoko,
gdy się nad wszystkim ma oko.
 
Kiedy się wysoko lata,
gdzie oko ma własny tata,
pomimo różnych zagrożeń,
całkiem przyjemnie być może.
Pracuje każdy z ochotą,
gdy obok forsa i złoto.
Chociaż go mają za Bąka
tą atmosferą przesiąka,
bo dobrze się czują Vipy
w upojnym zapachu lipy.
 
Lipa tam rosła ogromna.
Bezwstydna, zasad niepomna
i ogarniała swym cieniem
niejedno Piko sumienie.
Na co się człowiek naraża,
gdy dziadka miał kolejarza, 
a nie na przykład - lotnika.
Może by lipy unikał. 
Padanie tuż przy jabłoni
od lipy także nie chroni.
 
Patrzyli na wszystko ludzie.
Pod lipą, to nie w psiej budzie.
Nie każdy jest Kochanowski
i z fraszki wyciaga wnioski.
Umęczy leniwa poza,
a lipa, chociaż nie brzoza,
też może utrącić lotki
i przerwać nagle sen słodki,
wezwaniem pilnym na świadka -
okrzykiem dziadka: Wysiadka!
 






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1