11 november 2011
Matka
Matka
Błąkasz się jak ta sierota.
Na ulicach protestujesz.
Oszukana wciąż się miotasz
i przyjaciół poszukujesz.
Drwią z Ciebie obcy szydercy
kiedy wracasz od mogiły,
a Ty ze ściśniętym sercem
zbierasz w sobie resztki siły,
by wykrzyczeć - Jestem matką!
Tak nie można moje dzieci!
Nie pójdzie wam ze mną gładko!
Nie dam zepchnąć się gdzieś w śmieci!
Kazali Ci się uśmiechać.
Przypiąć sobie kotyliony.
Milczeć, albo stąd wyjechać,
lecz rachunek nie skończony!
Ma się kto za Tobą ująć -
zabiedzoną, poszarpaną.
Jeszcze sprzeciw nasz poczują
ci, co służą obcym panom.
Młodzi nigdy się nie zgodzą
na to Matki poniżenie!
Ty, co nad Nią pałę wznosisz
na żadne tu przebaczenie
nie licz łachu marnotrawny -
moczygębo wyrodzony!
Wobec innych tak układny,
tak potulny, uniżony,
a Tę, co cię wykarmiła
własną ręką chcesz pognębić?!!!
Cierpliwość już się skończyła!
Dorósł Ten, kto cię przepędzi!