Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

25 november 2011

Nie cyzeluję...

Nie cyzeluję. Wylewam z siebie.
Wybucham potokiem słów.
W kogo to trafia? - Wybaczcie, nie wiem.
Odbieram ryk świętych krów.

A choćby były to wymiociny,
słowa budzące odrazę -
odporny jestem na pianę kpiny.
Nie skupiam się nad wyrazem.

Lecz kiedy echo wiersza usłyszę,
(a słyszę nawet westchnienia) -
krzyki się moje zmieniają w ciszę
i wtedy słów żadnych nie mam.

Staję się wówczas myślą powrotną
penetrującą przestworze
i długo w niebo patrzę przez okno
wierząc - Gdzieś dotrę. Daj Boże!

Może się śladem w duszy odcisnę,
lub będę ciepłym powiewem.
Może kompresem kojącym bliznę.
Westchnieniem, krzykiem lub śpiewem.

Lecz jeśli myśli nikt nie przygarnie
i gdzieś się błąka bezdomna.
Słowo zapala nową latarnię.
i fala wzbiera ogromna.

Nie cyzeluję. Wylewam z siebie...






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1