Poetry

Marek Gajowniczek


older other poems newer

17 january 2012

Chleba, lub igrzysk!

Gdy rewolta była bliska,
pomyślano o igrzyskach.
podpalono Rzym.
Potem, wśród wiodących prym,
najsilniejszych gladiatorów
uzgodniono temat sporu,
rodzaj broni, ilość rund.
Został już ubity grunt
i powiadomiono plebs,
że dwóch tylko silnych jest,
zaciekłych, nieustępliwych,
zakapiorów walk - prawdziwych.
Mają walczyć nieustannie.
Będzie wstawał, kto upadnie
i muskuły znów napręży.
Mniejsza o to, kto zwycięży.
Pojedynek musi trwać,
aż publiki liczna brać 
zapatrzona na rywali
nie dostrzeże, że się wali
Rzym.
Wiersz by można skończyć tym,
lecz widzę na waszych twarzach,
że wielu już zauważa
dym.
Coraz mniej was na igrzyskach.
Rewolta jest znowu bliska.
Nie ma kasy na bilety.
Znowu liczą się konkrety.
Sposób się okazał złym!
Na ruinach Koloseum
pozostało już niewielu
tych, co walkę wymyślili.
Znowu trzeba się wysilić
i poszukać silnych, młodych.
Ludzie kochają zawody
i trzeba je stworzyć im!






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1