Marek Gajowniczek, 10 may 2018
To nie jest pomnik Victis Gloria.
Zebrała się egzekutywa.
To nie Memoriał - Pro memoria...
W miejscu, gdzie Ducha lud przyzywał.
Znaczenie hotelu Victoria
Nie przetrwa restytucji próby.
Minęła zwycięstw euforia,
Wzywanie Świętego od Zguby.
Nie przeszła boleść za łańcuchy,
Przez straże ostrzy ogrodzenia.
Stąpano po podłożu kruchym,
Żeby przemówić do kamienia.
Kamienie kiedyś mówić będą.
Czekamy na to długie lata,
Ale niektórym miny rzedną.
Urósł światowy, wielki zatarg.
Ogromna jest siła demona.
Już wyciszyła egzorcyzmy.
Do prawdy trudno go przekonać.
Źle goją się pamięci blizny.
Ustępstwa, wymuszone zmiany
I zwodnicze alternatywy,
Pod presją faktów dokonanych
Budują obraz nieprawdziwy.
Ktoś to wymusił. Dopiął swego
I na nic wszelkie wsparcia nogi.
Nie pokonało dobro złego,
Ale mu właśnie zeszło z drogi.
Może zabrakło Sprawiedliwych
I nie ma jeszcze list Dziesięciu?
Skromna garstka egzekutywy
Skupiła się na głów przygięciu.
Fundacja oraz dyplomacja
To nie są środki na demona!
Już lokalna administracja,
Gdy zechce, wielkich zmian dokona.
Usunie najdroższe symbole
I w oczach świata je ośmieszy.
Umiera prawda na cokole,
A bagnet znowu pierś jej przeszył.
Szwajcar spod hotelu Victoria
Podszedł do czarnej limuzyny...
Ale to inna już historia -
Zapytał cicho - Zwyciężymy?
Marek Gajowniczek, 9 may 2018
Ameryka bez pomnika.
Widzi wielka polityka
wieżowce - nie chatę z kraja.
Wybuchł wulkan na Hawajach.
Ten w Islandii wstrzymał loty.
Ameryka na kłopoty -
wzrok wyłącza satelitom.
Ulega zwycięstwa mitom.
O Aliantach, o Stalinie,
o pomocy, która płynie
i wieką odgrywa rolę,
a nie widzi czaszek w dole.
Mgła na oczach, szkieł okruchy
przesłonily jej wybuchy,
utrudniają jej poza tym
za Smoleńskiem widzieć Katyń.
Liczą się tylko biznessy,
gry wojenne, interesy.
Czasem - lokalne wybory,
środowiska i diaspory.
W każdym sporze ktoś ma prymat.
Ktoś na pulsie rękę trzyma.
W ten sposób zarządza światem.
Stanął Dawid przed Goliatem?
Mówią: - Niech się nie porywa!
Ameryki nie odkrywa!
Niepotrzena jest ta heca!
Został jednak bagnet w plecach...
Marek Gajowniczek, 7 may 2018
Znów mówisz mi, że nie ma więcej...
Znasz moje sny - rozkładasz ręce
I każesz mi liczyć spokojnie dni.
Przez lata
Dopłata
Nie kapnie żadna mi!
Ah, ah, ah, ah, ah
Yeah, yeah, yeah, uh, ech!
Znów mówisz mi... a to są kpiny!
Ja dobrze wiem... komu płacimy!
Znów przyjdzie mi znosić koszmarne sny.
Przez lata
Dopłata
Nie kapnie żadna mi!
Ah, ah, ah, ah, ah
Yeah, yeah, yeah, uh, ech!
Kłopoty już... będą z wyborem.
Starczy tych burz... były nie w porę,
A czas był zły i długo szły
Zamiary - koszmary, a człowiek już stary,
Za lata, wypłata, utonie w debatach.
By! Bajm mi grał to już!
To miało być... prawie tuż... tuż!
I zmiana, i szaleństwo wróżb.
Odbierasz mi nadziei sny
Przez lata
Dopłata
Nie kapnie żadna mi!
Ah, ah, ah, ah, ah
Yeah, yeah, yeah, uh, ech!
Marek Gajowniczek, 6 may 2018
Przez los żywi - pogrzebani,
można by rzec - wniebowzięci,
a tych, co zostali sami
odwiedzają prezydenci.
Kampania ma swe zasady,
a odeszli przecież w spółce.
Czasem nawet nie dasz rady
pytania zadać kukułce.
Nie usłyszysz nawet ile
tobie jeszcze dni zostało.
Bywają najcięższe chwile,
Wiele znaczą... nieraz mało.
Nie zależy od sztygarów,
dyrektorów i prezesów
czas przeżycia tych chwil paru,
już bez słuchania frazesów.
Nie ma takiej psychologii,
ani wyobraźni człowiek.
Ludzie czynili, co mogli.
Została modlitwa... z Bogiem!
Marek Gajowniczek, 6 may 2018
Łby światowej polityki
ukazały wstrętne żądze.
Trwa już wojna o pomniki.
W tle, jak zwykle, są pieniądze.
Bój drastyczne ma momenty.
W najczulsze miejsca uderza.
Przesuwają monumenty!
Obroniliśmy Papieża!
Wybudowaliśmy schody,
a w Jersey nie chcą bagnetu.
Nieistotne są powody.
Czcij symbole! Ale... nie tu!
Prowokacja! To nie farsa!
Nagły, hybrydowy zwrot!
Odsłaniają pomnik Marksa
pani Kanclerz z F.D.J.!
Płacą Chiny! Płacą żydzi!
Unijna Partia Ludowa!
Rewolucja z prawdy szydzi!
Za poprawność kat się schował!
Źle, czy dobrze? Bez znaczenia!
Najważniejsze, że się mówi!
Nasze Miasto? Nasza Ziemia?
Człowiek w mediach rozum zgubi.
Najważniejsza jest skuteczność
i partia, która wygrywa!
Emocje! Kocioł i sprzeczność!
Wybór to Alternatywa!
Powierzaj światu - zaświatom
i partyjnym bojownikom
piękną wiosnę, spokój, lato...
Pokłon czołem bij pomnikom!
Ognie wojny hybrydowej
wypalą ci znak na czole
przynależności klasowej!
Nadzwyczajnej? Nie pozwolę!
Dobra Zmiana? - Ciągłe zmiany!
Nieustanna karuzela!
Los kaleki - zapomniany.
Myślał indyk o niedzielach...
A kto myśli o pieniądzach?
O zwrotach i reparacjach?
Jest Światowy Praworządca!
Wspieraj go w manifestacjach!
Niech Kultura Polityczna
wrzeszczy swe - No pasarán!
To nasz Maj! Pogoda śliczna!
Kraj na skraju? Żadnych zmian!!!
Marek Gajowniczek, 5 may 2018
To już taka osobowość
Nadmiernie egocentryczna.
Ta wyniosłość, ta surowość,
Grupa przyjaciół nieliczna...
Stres po wstrząsie i urazach.
Syndrom nieustannej walki.
Widoczny w wielu obrazach -
Odbiciach kopii, lub kalki.
Czy taki ma rozeznanie,
Że jest rządcą malowanym?
Ale co się z nami stanie,
Jeśli ślepo mu ufamy?
Wciąż nam mówią o empatii,
Której nikt sie nie spodziewa.
Różni głosiciele płatni
Peany próbują śpiewać,
A w sejmowym korytarzu
Wózek podjechał do wózka.
Szeptano o komentarzu...
O kłamstwie na krótkich nóżkach.
Brudna to jest polityka.
Złe myślenie za miliony.
Los każdego z nas dotyka.
Także wielkie, chwiejne trony.
Współczesność, jak u Szekspira,
Łatwo wszystko w dramat zmienia.
Nasza także znajdzie wyraz,
Gdy zniosą nakaz milczenia.
Gdy partyjnym, wielkim tubom
Zdejmą ludzie szyld Jerycha
I to, co groziło zgubą
Pozwoli wierszom oddychać!
Marek Gajowniczek, 5 may 2018
Premier jest od wiecowania,
od ciągłego zapewniania,
a bankier jest od pieniędzy
i nigdy nie zaznał nędzy.
To zupełnie inna zmiana.
Ma szacunek u Morgana
i ratingi wciąż rosnące.
Wyczerały się pieniądze.
Pozostało wiecowanie.
Wiecowanie to gadanie
i spotkania i transmisje.
Rząd wypełnia ważne misje!
Przeznacza na nie miliony.
System jest tak uchwalony,
że są na kampanię środki.
Że nadmierne? Brudne plotki!
Za każdą w mediach minutę
trzeba płacić sumy sute...
A banery i ulotki...
To są ordynarne plotki!
Naród wybrał - Naród płaci!
Nie dołożą nic bogaci -
celebryci, lekkoduchy!
Skąpią grosza na pieluchy!
Partia z ludem ten garb nosi.
Objeżdża, wiecuje, prosi!
Premierowi braknie tchu...
Ktoś to nagrał? Łubudu!!!
" Łubu... dubu! Łubu... dubu!
Niech nam żyje... przezes naszego klubu!
Niech żyje! Niech żyje nam!"
Kto to puścił? Ja go znam!!!
Marek Gajowniczek, 5 may 2018
Pan burmistrz Jersey puścił fejka.
Poczuła nasza chata z kraja.
Wciąż w politycznych drży kafejkach.
Ziemia się trzęsie na Hawajach.
Pan burmistrz często jada pipki
na wysokich piętrach wieżowca.
Przez to w decyzjach jest za szybki,
a twórczość fejków mu nie obca.
Ktoś znowu myślał, że to zamach,
podobny, jak na Manhattanie,
a to gmina wybrała chama.
Już fejkowanie miała w planie.
Niekoszernego się nie jada!
A taki burmistrz wszystko łyka.
Zapaszek spada na sąsiada.
Osiada na jego pomnikach.
Rabinom o to właśnie chodzi.
Ważna jest w świecie symbolika!
Może boleśnie wrogom szkodzić,
nawet gdy jej się nie dotyka!
A potem się rozlewa lawa
i w politycznych drży kafejkach.
Wciąż poruszona jest Warszawa.
Pan burmistrz Jersey puścił fejka!
Marek Gajowniczek, 4 may 2018
Teraz nawet w Nowym Yorku
zaglądają do rozporków.
Gość, który ulega fochom,
Nie jest z Jersey, tylko z Soho!
Wyjaśnić mógłby toitoi...
Jeden pewnie szabes-goj!
Filosemityzm to wstyd?
"Mała rzecz, a jednak żyd!"
Ten ubogi - ten bogaty.
Dzielą ich dwa różne światy,
a u nas, na Marszałkowskiej -
wszystko jednej miary - polskiej.
Poprzestańmy więc na wnioskach:
Nowy York to jednak wioska!
Marek Gajowniczek, 4 may 2018
Gdy Bóg nam raczył wrócić Ojczyznę,
Wiarę uczynił naszym szkaplerzem.
Matka nam każe bronić ojcowiznę.
My - Jej żołnierze!
Nie odstapimy nakazom ojców
i od Maryjnych naszych zawierzeń.
Matka mieć musi dzielnych obrońców -
My - Jej żołnierze!
Nie zmienią Roty żadne dekrety
I nic nam obcy sąd nie zabierze.
Tarczą pewniejszą są, niż rakiety -
Twoi żołnierze!
A Ty błogosław nas Chryste, Panie!
Nim Twoje hufce skrzydlate przybędą,
Niech dla Ojczyzny będzie Powstanie -
Redutą pewną!
Choćby ją zwali kupą kamieni
i się bezdusznym słowem pastwili.
Niech będą pewni - Nic nas nie zmieni!
Potrzeba chwili!
Gdy Bóg nam raczył wrócić Ojczyznę,
Wiarę uczynił naszym szkaplerzem.
Matka nam każe bronić ojcowiznę.
My - Jej żołnierze!
Biało-czerwoni i zawierzeni...
Niech z nami lepiej zło nie zaczyna!
My się bez końca bronić umiemy!
Salve Regina!