Marek Gajowniczek, 13 april 2016
Myśleli, że Polskę obrzydzą,
zniemczą, ośmieszą i stumanią,
przestraszą, wykpią i wyszydzą,
a potem resztki wezmą tanio.
Byli już bardzo pewni siebie
i jednoznacznie przekonani,
każąc nam prawdy szukać w niebie,
gdy oni będą tu sędziami.
Ale ich sądy i poglądy,
dewiacje oraz subkulturę
odsunął naraz naród mądry
i pieśń swą starą podniósł chórem.
I głośny refren do nich dotarł:
„Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz!”
I posypała się hołota,
gdy narodowa wstała straż.
I zostaliśmy znów Przedmurzem
i Międzymorzem wbitym w fale
i utrzymamy się najdłużej.
Tu Pan swój Kościół wzniósł na skale.
Tu Duch zamieszkał, który zmienia,
gdy demon pisze rezolucje
i krzywe lustra wyszły z cienia.
Te wiatr historii zdmuchnie wkrótce.
Myśleli, że Polskę przymuszą,
bo zachęcić niczym nie mogą,
że ją obrzydzą i skomuszą,
lecz Polska idzie własną drogą.
Marek Gajowniczek, 13 april 2016
Unia Antypolaków
w brudnej Europie
ściąga wschodnich żebraków,
a nam pragnie dopiec.
Za chrześcijańskie wartości.
Za historię długą.
Za próbę jedności,
co nie chce być sługą.
Za sprzeciw oszustom.
Za sądy zbrodniarzom,
każą milczeć ustom,
a Polskę ukarzą.
Antypolska Unia
z gniazda libertynów
ściąga zło z południa
narzucając przymus
przerzucenia na nas
groźby Kalifatu
i za swój ambaras
nas przedstawia światu
jako winowajców,
a nie jak ofiarę.
Odszczepieńców, zdrajców
ceni ponad miarę.
Antypolskie grono
zapada się w grobie,
a ręką wzniesioną
gębę wytrze sobie.
Nie pomogą płoty
i kolczaste druty,
gdy z miną idioty
runie krąg zepsuty.
Jego rezolucje
i złowrogi gest
zetrą rewolucje.
My przejdziemy chrzest.
Marek Gajowniczek, 12 april 2016
Wiosna swoje ma powody,
by nie zważać na przeszkody,
tylko z nowym piąć się w górę.
Życie taką ma naturę
i swe genetyczne kody.
Nie odbierzesz mu urody
i żaden na drzewie pąk
nie rozkwitnie z obcych rąk.
Nawet, gdyby ci z Brukseli
zaszczepić coś u nas chcieli
i swoje nakazać wiośnie,
to i tak wszystko urośnie,
jak od wieków - po naszemu.
Wiosna zmierza ku dobremu.
Jeszcze rankiem wstają mgły.
Nieraz wiatr zawieje zły,
a pierwszy wiosenny grzmot
zwykle trafia kulą w płot.
Świat nam w oczach zielenieje,
może gdzieś tam źle się dzieje,
kiedy sztuczna chmura pada
i płot wyrósł u sąsiada,
odkąd nowa dyrektywa
już nie spaja, a rozrywa.
Wiosna swoje ma powody,
by nie zważać na przeszkody
i na żadne tarapaty,
choćby ktoś głosował za tym.
Marek Gajowniczek, 12 april 2016
Są doktoraty. Jest nauka,
która powstała na wydrukach
i rosła za małe pieniążki
i jest u nas Instytut Książki.
Instytut od lat wielu badał,
co w kraju wydawać wypada
i jak zapewnić chleb księgarni
w czasach, gdy wielcy oraz marni
twórcy tak samo chcieli żyć
i hamletowskie być?-nie być?
zanosili z cichą nadzieją
wydawcom - swoim dobrodziejom.
Ten szczelny i zamknięty świat
na polszczyźnie akcenty kładł
właściwe tylko awangardzie,
a zawsze w wielkiej miał pogardzie
ksenofobiczne beztalencie.
Właśnie się znalazł na zakręcie,
gdy czytelnictwo, jak sam twierdzi,
już bardzo bliskie było śmierci
i wydało ostatni zew.
Spadł zasłużony bardzo szef.
Elita w swych reakcjach bystra,
list napisała do ministra,
a nie tupała już nogami,
choć oburzeni są ci sami.
Ocena zmienia się jak cena
i nie ma już pana Gaudena.
Być może zostanie pokłosie.
Los czasem sztuce gra na nosie,
kiedy utraci fletnię Pana.
Słychać już pisk. To dobra zmiana?
Marek Gajowniczek, 11 april 2016
Jeśli od jutra ma być lepiej
i wiele spraw ma ulec zmianie,
bo dzień wczorajszy nas pokrzepił,
to pozostało wciąż pytanie:
Co na to wszystko druga strona?
Czy nie szykuje komplikacji?
Czy dzień wczorajszy ją przekonał,
gdy akcja równa się reakcji?
Jeżeli ma być już inaczej,
znikną podjazdy i przeszkody,
słowa nabiorą nowych znaczeń,
to ja zapytam rząd o młodych.
Wielu ich było sześć lat temu,
a wczoraj przyszło jakby mniej.
Może nie widzi ktoś problemu
w ich sile dobrej, albo złej.
Choć wiele haseł się przejmuje
i zdobi nimi siwe głowy,
dość ostro młodych się traktuje,
a szczególnie ruch narodowy.
I w Białymstoku i w Lublinie
i w sondażach partii Kukiza
o dobrej nie powiemy minie.
Coś ich oddala, a nie zbliża.
Partyjna, zwykła propaganda
w eksplozji nie ma tego Ducha.
Do Wisły dziś nie skoczy Wanda,
raczej się Kraka nie posłucha.
Przeminą rocznicowe blaski,
a Tusk znów naśle Timmermansów.
Młodzi nie oczekują łaski,
należnych tylko chcą awansów.
Udziału w państwie, w polityce,
a nie podziału - my i oni.
Wczoraj wypełnił lud ulice,
a jutro tłum może rozgonić.
Jeśli już teraz ma być lepiej
i wiele spraw ma ulec zmianie,
pamiętać trzeba: Młodość krzepi!
Odpowiadać na jej wezwanie!
Marek Gajowniczek, 10 april 2016
Uciec od tego nie sposób
właśnie dzisiaj grono osób
już dokładnie zrozumiało,
że nie będzie, jak być miało
i że czeka kilku panów,
co najmniej Trybunał Stanu.
Może za niedopełnienia,
za oszustwa, mataczenia,
za decyzje wielkiej wagi
i za skutki nieuwagi.
Odsuwali to od siebie,
a sprawiedliwości w niebie
chcieli dopiero doczekać.
Nie mają dokąd uciekać.
Ludzie patrzą, pewność mają,
a wyjaśnień już czekają
ci, co byli pewni siebie,
opuszczeni tu w potrzebie,
gdy nadeszły dobre zmiany.
Pokazują już ekrany,
jak dotkliwe były szkody.
Upłynęło wiele wody.
Państwo powraca do ludzi,
a do dzisiaj ktoś się łudził.
Wieńce dzisiaj ciężar mają,
bo pohańbieni czekają
na sprawiedliwe spojrzenia.
Kończy się okres milczenia
i smoleńskiego podziału.
Ludzie wracają pomału
ze zniczami na Krakowskie.
Głośniej brzmi: " Boże, coś Polskę..."
Marek Gajowniczek, 10 april 2016
Też tam był pewien IŁ.
Nad drzewami tuż się wzbił.
W zagajniku zwiększył mgłę
i odleciał Bóg wie gdzie.
Ludzie od spraw nadzwyczajnych
wiedzą, że to IŁ specjalny.
Taki do zadań ukrytych
i być może był użyty.
Był na linii sam generał,
który meldunki odbierał.
On właściwie decydował,
jak ta buda się zachowa.
Fragment, który wcześniej wypadł
znosiła bliżej ekipa,
która była tuż pod ręką,
gdyby lądowali miękko.
Sam kokpit się nie odnalazł.
Rozrzuciła gdzieś go fala.
Rozsypał się w drobny mak,
a może było nie tak.
Od naszych przedstawicieli
w jednej chwili już wiedzieli,
że na pewno nikt nie przeżył
i Radosław im uwierzył.
Błąd pilota! - sygnał dotarł.
Jest właściwie po kłopotach.
Sprawę zbadają Rosjanie.
Tak do dzisiaj pozostanie.
Mgła zrodziła w ludziach zwid.
Został jednak wielki wstyd
ludzkich sumień pohańbienia
na lata i pokolenia.
Każdy po swojemu przeżył.
Dla duchownych i żołnierzy -
honoru i wiary blizna.
Przed sobą się trudno przyznać.
Ktoś umysły nam zniewolił.
Podnieść głowy nie pozwoli
nawet ludziom silnym w wierze.
Jak z tym żyć panie premierze?
Marek Gajowniczek, 9 april 2016
Prokuratura się dowie,
czym karmią klacze w Janowie,
ale jeszcze nie dowiodła,
kto dziś może je osiodłać?
A w stadninie Kurozwęki
konie ludziom jedzą z ręki,
bo tam żadna taradejka
nie dowiozła jeszcze szejka
ani żony Rolling Stones`a
i nikt o to się nie dąsa.
O arabach w tym Janowie
złego słowa nikt nie powie.
Inne są słuchy o paszy.
Dosyć głośne: Biją naszych!
Wycofują się z dzierżawy.
Była kolka. Nie ma sprawy.
A w stadninie Kurozwęki
zarząd nie ma takiej męki,
bo pieniądze są tu mniejsze,
chociaż konie krwi pełniejszej,
a to przecież oczywiste.
Arab musi być krwi czystej.
Ten jest czystej, ten jest pełnej,
a czy jest z tym najprzyjemniej?
Dotąd wiodło się bez krachu,
bo nie widział nikt wałachów,
a w tym są różnice kruche,
że nie noszą nic pod brzuchem,
ale mają interesy, jak zarządy i prezesy,
lecz jeśli interes stary
innej już nie znajdzie pary
oprócz starych, byłych żon
sprowadzanych z obcych stron.
A w stadninie Kurozwęki
mówią: Jedli k..... z ręki
i stąd całe zamieszanie
i przy owsie i przy sianie.
Janów ma cienie i blaski,
ale w końcu jest pod laski
oraz pod jednego szejka.
Teraz jednak stracił make up
i wygląda już inaczej.
A kto będzie krył tam klacze?
Marek Gajowniczek, 9 april 2016
Zaraz na początku roku
stanęła władza w rozkroku.
Niby jest już po nowemu,
ale został rak systemu.
Nie pomaga naświetlanie.
Problem: - Zniknie, czy zostanie
od pokoleń dziedziczony
naciek brzydko wykształcony
i oporny na leczenie?
Rak widoczny jest na scenie,
w mediach oraz na uczelniach
Tkanki niezdrowo wypełnia,
a usunąć go nie sposób.
Próbowało wiele osób,
ale zawsze się odradza.
Można uznać: Nie przeszkadza,
jednak są już powikłania.
Rozkrok dobry jest do stania,
ale posuwać się trudno.
Perspektywa jest więc złudną.
Stanowiska - niewygodne.
Może komórki pierwotne
pomogłyby. Skąd je wziąć?
Pewne sprawy trzeba ciąć!
Nie ma politycznej woli,
bo z pewnością to zaboli.
Zmiany już się utrwaliły.
Może nie ma więcej siły?
Informacja poszła w świat,
że trzeba by ośmiu lat,
a tu pierwszy rok się zaczął.
Może inni się rozkraczą
i stać będą w większej grupie
w Wyszehradzie, choć to głupie,
bo zaciskać będą chcieli,
coś, co należy rozdzielić.
Może samo się rozpadnie?
Dawno wygląda nieładnie
i widoczne są przerzuty,
a stoimy nad zepsutym.
Powrócić trzeba do rzeczy,
bo kto inny nas wyleczy.
Marek Gajowniczek, 9 april 2016
"Wzięty poeta smoleński"
nie doznał posmaku klęski
i nikt mu nic nie odebrał,
bo o nic, nigdy nie żebrał.
"Wzięty poeta smoleński"
nie jest też piewcą zwycięskim,
bo nigdy o to nie walczył,
kto z tarczą, a kto na tarczy.
"Wzięty smoleński poeta"
nie pisał "róbta ,co chceta".
Słów nie ubarwiał retuszem.
Nie kręcił "nie chcem, lecz muszem".
"Poeta smoleński wzięty"
nie jest dziś twórcą wyklętym
i nikt go tak nie nazywa.
Fikcja się stała prawdziwa.
Poetą zwykle "się bywa".
Smoleńskim już nie tak łatwo.
"Wzięty", bo nic nie ukrywa.
Potrafi patrzeć "pod światło".
Pamięta ludzi i daty.
Ma wiersze jak dokumenty,
I Smoleńsk łączy i Katyń,
więc jest "smoleński" i "wzięty".