30 october 2011
30 october 2011, sunday ( wieśniacza szkoła interpretacji część trzecia )
Oto na poczytnym portalu znajdujemy wklejkę pod tytułem" wiersz niebanalny". Dobrze, że autor zaznacza z czym będziemy mieć do czynienia. Polekturze tegoż gniota nikomu nie przyszłoby do głowy stawiać go w jednym szeregu ( pod wspólną nazwą wiersza),z takimi gigantami pióra jak Juliusz Słowacki, Krzysztof Kamil Baczyński, Edward Stachura, Wisława Szymborska czy Felicjan Bziutek. Na dodatek, ten szczyt grafomaństwa nazywa się prześmiewczo " niebanalny". To antyteza zawartości tych popłuczyn rodem z Koła Gospodyń Wiejskich.
Wszystko w tym zlepku liter jest banalne: fakt że posiada tytuł i klasyczną wersyfikację, a osadzenie w trzech strofach odstręcza wręcz od czytania. Zawartość siląca się na miano poezji nowoczesnej aż kipi od znanych słów, pojęć i kalk. Nie wnosi nic nowego, ani przebrzmiała metaforyka, ani zaburzony układ samogłosek. Autor - domorosły grafoman - obnaża z całą pełnią braki warsztatowe pobrzękując kajdanami gramatycznych rymów rodem z częstochowskiej dziedziny. Treść, bo to jak można domniemywać ona ma stoczyć walkę o nimb "niebanalności", nie zaskakuje niczym nowym. Opowiada o pierwszym dniu w szkole. O rozterkach rodziców pomieszanych z dumą, że oto ich pociecha pozna wreszcie zasady geometrii ( trójkąt równoramienny, okrąg, parabola ), pisowni( nawiasy, przydawki), historii( konteksty na tyłach wroga, mogiły), a także z zakresu fizyki chemii, wychowania obywatelskiego. Rodziców niepokoi czy ta podstawowa edukacja pozwoli na awans społeczny ich pociechy. Obawia się oddania dziecka na stołówkę szkolną. Czerpiąc z własnych doświadczeń próbuje uspokoić własne lęki.
Jednym słowem banał.