Prose

epika281


older other prose newer

5 july 2011

Nadzieja umiera ostatnia

- Daj mi święty spokój!- krzyknęła zrozpaczona Nadzieja. - Między nami nigdy nic było, nie jest i nie będzie. Jesteś tylko moim przyjacielem i nie czuję do ciebie nic poza przyjaźnią.
- Nie, ty mnie kochasz tylko o tym jeszcze nie wiesz lub ni chcesz przyjąć tego do wiadomości! - odwarkną jej Nienawiść, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju.
To była ich kolejna bez sensowna kłótnia. Tak było już od blisko trzech tygodni kredy to Nadzieja rozstała się ze swoim chłopakiem. Nienawiść ubzdurał sobie, że ona chce być teraz z nim, że to dla niego zerwała z tamtym i nie chciał przyjąć, że ona go tylko i wyłącznie lubi.
Nadzieja usiadła na rozklekotanym krzesełku stojącym pod ścianą i schowała twarz w dłoniach. Nagle poczuła czyjąś dłoń na ramienni. Podniosła głowę i ujrzała stojącą nad sobą Miłość. Jak zwykle się uśmiechała, ale ten uśmiech był jakiś taki smutny, przygaszony...
- Nie martw się, on kiedyś zrozumie - pocieszała Nadzieję już chyba z setny raz. - On cię kocha i nie chcę zrozumieć, że ty... jakby ci to powiedzieć.
- Wal Prosto z mostu, przyzwyczaiłam się do tego.
Miłość zanurzyła się w myślach, chcąc znaleźć odpowiednie słowa opisujące tę sytuację. Myślała gorączkowo, aż zaczęły ją boleć jej przepięknie błękitne oczy od patrzenia się w jeden punkt. Potrząsnęła energicznie głową i zwróciła się do Nadziei:
- Wiesz, on jest trochę jak małe dziecko. Ono też ni chcę nigdy zrozumieć, że czegoś mu nie wolno, że ty go nie chcesz...
                                      CDN






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1