Prose

sisey


older other prose newer

29 may 2012

Jeden cztery jeden zero.

Że mógłbym poezję pisać? Ma pani rację, zdarza się. Oj, nie. To nie jest dobry moment na wieczór autorski. Proszę nie nalegać, nie piszę dobrych wierszy. Za taki uśmiech palono całe miasta, a ja jedynie kawę mogę zaproponować. Czemu to wszystko opowiadam? Otóż od dawna myślę o sobie jak o irytującym cyniku, a dodatkowo sceptyk i ironista. Że przesadzam? Prędzej jesień w słońcu spłonie, niż się nawrócę na jakąkolwiek wiarę. „Nie ma co się bać, nie ma co się kryć” - zna pani ten numer? Proszę poszukać. Jest w nim pewna odpowiedź na moje tu. 
 
W końcu dotarłem do sklepu. Wózek wyrywam z szeregu, a cholera ogromna jakbym zapasy strategiczne dla osiedla miał zrobić. Myśli pani, że to polityka firmy? Rzeczywiście, niespecjalnie komfortowo się czuję, turlając to to, a na dnie raptem karton mleka. Zwykle nadrabiam miną. Staję przed półką pełną sosów z krewetek, oleju rzepakowego, czy glazurowanej ryby i starannie nie patrząc, patrzę, odymam usta, mruczę, jaki to marny wybór. Trudny ze mnie klient. To fakt. Proszę się nie śmiać, bo jeszcze chwila, a wpadną Grecy, a ta knajpa nie wytrzyma dziesięcioletniego oblężenia.

Zwykle dłużej kwitnę na alkoholach. Lubię czytać etykiety win. A gdy jeszcze jakiś dobry gatunek, to zaraz i deska serów, willa z widokiem na Como, albo cicha winnica, wapienne skałki, na których suszą pomidory, ewentualnie misterne zameczki z obowiązkowym pierścieniem Nibelungów. Tym razem również utknąłem. Tuż obok, on i ona - na oko „następne pokolenie”, pakują do wózka kilka butelek „bełta, bo jest tani, a piją z rana, bo ich stać”. Nie powiem, cena – niecałe cztery złote, robi wrażenie, a nawet zmusza do zastanowienia, co zawiera butelka. Może zaskoczę panią, ale i ja wziąłem butelkę tego czegoś z wisienkami na etykiecie. Teraz powinienem pomarudzić na brak gustu, na upadek kultury etc. ale co ze mnie za Katon, gdy wciąż pamiętam własne złego początki. Wybór był pomiędzy „byczą krwią”, wyrobami lokalnego PGR-u, lub swojakiem. Na większe imprezy szykowało się „tatę z mamą” albo wino z ryżu. O, to ostatnie, to był hit! Pani też? No tak, Kaczmarski z kasety i zielone wino. Inne czasy, inni adresaci.
Na cmentarzysko jeszcze się nie wybieram, choć już nie przyswajam więcej niż ewent albo melanż. Że to już czasu pół? Proszę pani, dopiero pół! O, już niosą naszą kawę.

Nie pytam świata, dokąd zmierza, ja zmierzam już do kasy. Oj, nie. Żadna tam wymyślna metafora. Dosłownie: idu w kasu. A twardy jestem, a podły i w miłość już dawno nie wierzę, i... w łeb dostałem. On szczupły, oszczędny w ruchach blondyn. Jeansy, bawełniany podkoszulek. Ona, ciemny blond, nie widzę twarzy, widzę dłonie szczupłe, mocne i opalone już, stworzone wręcz do fortepianu. Patrze pod światło padające z witryny. On pochyla się, coś szepcze do ucha. Ona otwartą kiścią, jakby od niechcenia, przeciąga po policzku. Chłopak, zabawnie przechyla głowę, niczym kot i dobrze wiem, że tak naprawdę ich tu nie ma, że na przystani czeka łódź.

Daleki jestem od karmienia sierot, ratowania lasów deszczowych, manifestów, alternatyw w kolorze dowolnym, a jednak zadrżałem. Tak, proszę sobie wyobrazić, że zapłaciłbym za możliwość popychania wózka inwalidzkiego tej kobiety. Wiem, miłości nie kupisz, a jednak bym zapłacił. Być może, to przez kontrast, do tych od winoczegosia. Jak pani myśli, na jakim etapie jest związek, gdy on już nie widzi potrzeby, by imponować, a jej już lotto, czy mężczyzna życia z nylonowa torbą, czy też nie.
Dziękuję losowi za tych kilka jasnych twarzy i za nasze spotkanie, oczywiście. To się jakoś równoważy, tak sadzę, bo proszę sobie wyobrazić, że wykładam przy kasie dwie butelki, których ceny różnią się diametralnie, kasjerka patrzy na mnie jak na wariata, a ja wyciągam kartę i kompletnie nie pamiętam, jakąż to cholernie ważną datę wbiłem jako pin. Koronacja Chrobrego, hołd Pruski, a może Bitwa pod Grunwaldem? No przecież, nie moje urodziny? Jezu, kiedy była ta cholerna bitwa? Uwierzy pani, że maturę pisałem z historii? Proponuję likier do tej kawy.

U mnie.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1