Prose

Kaede Shirakawa


older other prose newer

9 march 2012

~~ 1 ~~


~
1 ~
Było
południe, gdy drzwi do niewielkiego mieszkania 
otworzyły się i po chwili zamknęły z głośnym trzaskiem. Młoda kobieta
weszła do kuchni. Na blacie położyła torbę, którą ostrożnie zdjęła z bolącego
ramienia. Jej twarz  jednoznacznie
wskazywała, że niemalże pada ze zmęczenia. Odruchowo postawiła wodę na kawę z
nadzieją, że chociaż odrobinę ożywi ją.
Milena
wiedziała, że potrzebuje snu. Od prawie 30 godzin była na nogach i przez ten
czas nie miała ani sekundy na zmrużenie oka. W planach na najbliższą przyszłość
miała wypić kawę, wziąć długi prysznic i chociaż na chwilę położyć głowę na
poduszce. Na domiar złego czuła się, jakby miała zderzenie z ciężarówką. Prawe
ramię rwało ją bez przerwy. Na lewym kolanie miała siniaka wielkości Azji.
Miniona doba jednym słowem nie należała do jej najprzyjemniejszych.
Za
pewne zrobiłaby tak, jak sobie zaplanowała, gdyby nie nagły dźwięk telefonu
informujący o nowej wiadomości. Na wyświetlaczu jej nowego, w tym roku już
czwartego telefonu mrugała niecierpliwie koperta, a pod nią informacja, że
właśnie dostała MMS. Nie wiele myśląc otworzyła wiadomość i zamarła. Kubek z
kawą rozbił się w drobny mak na kafelkach w kuchni. Na małym wyświetlaczu
pojawiła się dosyć ładna, młoda kobieta. Mogła mieć nie więcej jak 25 lat.
Milena doskonale wiedziała, że właśnie tyle miała oraz że mieszkała w
Warszawie, a jej brat był nieziemsko przystojny i inteligentny.  Jednak wiadomość tym razem nie przedstawiała
uśmiechniętej przyjaciółki. Na twarzy z ekranu malowało się przerażenie, a na
policzkach widniały ślady łez. Ponadto dziewczyna była zakneblowana, a założone
za plecami ręce i złączone nogi świadczyły również, że została związana. Pod
zdjęciem znajdowały się słowa, które po chwili Milena ułożyła w adres, gdzieś
na obrzeżach Warszawy oraz czas jaki został porwanej dziewczynie.
Milena
siarczyście zaklnęła. Zdawała sobie doskonale sprawę, z tego co oznaczały
słowa, czas oraz samo zdjęcie. Ktoś miał jej przyjaciółkę. Co więcej, ktoś ją
porwał i wciąż przetrzymywał. Była pewna, że Alicja przez najbliższe 6 godzin
będzie żywa, chyba że w tym czasie nie pojawi się pod wskazanym miejscu. Jeżeli
się spóźni najprawdopodobniej następnym zdjęciem swojej przyjaciółki będzie ze
sekcji zwłok, albo które znajduje się na nekrologu. Dlatego pomimo niemiłosiernego  zmęczenia Milena bez zastanowienia włączyła
laptopa i połączyła się z Internetem. Dwie godziny później prawie w ostatniej
chwili zdążyła na samolot z Pragi do Warszawy. Samolot miał niewielkie
opóźnienie, mimo to we Warszawie była na czas, tak, że bez większych problemów
mogła zdążyć pod wskazany adres. Przechodząc przez pasaż na lotnisku musiała
się zatrzymać. Zmęczenie dawało się coraz mocniej we znaki. Chwila odpoczynku i
łyk zimnej wody nieco ją orzeźwił. Trochę czasu zajęło jej zanim dostała
się  okolice opuszczonej fabryki na
wschodnich obrzeżach Warszawy. Wyciągnęła z plecaka nieduże, aczkolwiek pojemne
pudełko. Nie wiele myśląc pod nogawkę spodni schowała nóż. W rękaw wczepiła
niewielkie ostrze. Z pudełka wyjęła broń, odbezpieczyła ją i schowała pod
kurtkę. W przeciągu paru minut pochowała wszystko do plecaka. Niespiesznie,
starając się narobić jak najmniej hałasu ruszyła w poszukiwaniach swojej
przyjaciółki.
Nie
zajęło jej to wiele czasu, gdy w jednym z opuszczonych pomieszczeń zauważyła dziewczynę
siedzącą na środku sali i przykrytą kocem, tak że nie było widać ani rąk ani
nóg. Milena nie wiele myśląc ostrożnie podbiegła do przyjaciółki, która na jej
widok wybuchła płaczem. Dziewczyna schowała broń za pasek u spodni.
-
Nic Ci nie jest? – Spytała szeptem Milena. – Jesteś cała?
-To
pułapka. – Wyszeptała między jednym łkaniem, a drugim Alicja. – Są tutaj. Cały
czas. Przepraszam, Lena.
-
Już dobrze. – Odpowiedziała dziewczyna zdejmując koc i próbując rozwiązać
przyjaciółkę. –Nikt Cię nie skrzywdzi. Nie masz za co przepraszać, słyszysz?
Otarła
spływające łzy po policzku Alicji.
-
Nic nie rozumiesz. – Ala nadal łkała. Próbując przekonać przyjaciółkę do swoich
racji. – On chce Ciebie. Jest tutaj. Uciekaj.
-
Nigdzie nie pójdę bez Ciebie.
Niespodziewanie
tuż za sobą usłyszała szelest. Odruchowo sięgnęła po bron i odwróciła się w
stronę, z której dochodziły kroki. Nie zdążyła nawet dobrze przyjrzeć się
osobie, która stanęła zaledwie parę metrów przed nią, gdy poczuła silne
uderzenie z tyłu głowy. Jak długa wylądowała na ziemi. Ostatnie, co zdążyła
zarejestrować to przerażający krzyk Alicji. A potem nastała już tylko ciemność
i cisza.
Obudziła
się z silnym bólem głowy, który przyprawiał o mdłości. Przez pierwszych parę
sekund nie dochodziło do niej żadne dźwięki, a obraz otaczającej jej
rzeczywistości był rozmazany. Myśli uciekały niczym w szalonym galopie. Głowa
zwisała na piersi, ociężała, nie chcąca poddać się rozkazom mózgu. Suchość w
gardle sprawiała niemalże ból.
-
Może ją obudzimy? – Słowa docierały do Mileny jakby z opóźnieniem, a sens
pojawiał się znacznie później.
Bardziej
wyczuła niż usłyszała, że ktoś do niej podszedł, by w następnej chwili poczuć
czyjąś chłodną dłoń na swoim podbródku. Ktoś podniósł jej głowę, tak że światło
padające z ulicznej latarni poraziło wzrok Mileny, powodując tym samym
nieznaczny grymas.
-
Poczekamy. – Zawyrokował nieznajomy zadowolonym głosem i cofnął rękę. – Sama dojdzie
do siebie.
W
tym samym momencie głowa dziewczyny wróciła na swoje miejsce. Jednak już po
chwili Milena zebrała wszystkie swoje siły i zmobilizowała organizm do tego,
aby w końcu zaczął jej słuchać. Początkowe próby nie należały do najbardziej
udanych, ale po upływie około pięciu minut zdołała zapanować nad mięśniami
karku i utrzymać względnie prosto głowę. Spróbowała ruszyć rękoma i ku swojemu
zaskoczeniu zdała sobie sprawę, że na jej przegubach znajduje się lina o średnicy
około 50 milimetrów.
Ktoś
po raz kolejny dotknął jej podbródka, a kciukiem przejechał przez policzek.
Obraz mimo, że wciąż zamazany zyskał nieco na ostrości. Dzięki temu była w
stanie stwierdzić, że osoba, która przed nią stoi z całą pewnością jest
mężczyzną mającą jakieś metr dziewięćdziesiąt wzrostu.
-
No proszę, a nie mówiłem, że sama dojdzie do siebie? – Zapytał nieznajomy. Nie usłyszawszy
żadnej odpowiedzi, Lena doszła do wniosku, że było to raczej pytanie
retoryczne. – Kto by pomyślał, że będziesz na tyle nierozważna, żeby
samodzielnie wybrać się na ratowanie przyjaciółeczki?
Dopiero
teraz dziewczyna zdała sobie sprawę z trzech rzeczy. Po pierwsze, faktycznie w
najbliższej okolicy powinna znajdować się Alicja – przyjaciółka niemalże ze
szkolnej ławki. Po drugie, z perspektywy czasu decyzja o wybraniu się do
opuszczonej fabryki wydała się co najmniej irracjonalna, zwłaszcza, że w
zasadzie Milena nie dokonała absolutnie żadnego rozeznania terenu. Po trzecie,
czego była pewna, jak mało jakiej rzeczy na świecie, wpadła w poważne tarapaty
i nie zanosiło się na polubowne załatwienie uwolnienia jej i Alicji. Oceniając
swoją sytuację, na całkowicie patową, zebrała się w sobie i wydobyła dźwięki,
które miały brzmieć mniej więcej jak pytanie:
-
Gdzie dziewczyna?
Nieznajomy
najwidoczniej dobrze się bawił. Ruchem ręki wskazał na jednego ze swoich ludzi.
Po chwili tuż obok niego pojawiła się przerażona, młoda dwudziestopięciolatka.
Podobnie jak przyjaciółka miała związane ręce.
-
Jak widzisz Twoja przyjaciółeczka ma się całkiem dobrze. – Zaczął nieznajomy,
jednak Lena wcale go nie słuchała. – Widzisz, okazuje się, że mamy rachunki do
wyrównania. Nie wiem, czy pamiętasz, ale po pierwsze jakiś rok temu zwinęłaś
coś, co należało do mnie, a po drugie ktoś chce Cię bardzo poznać…
Słowa
docierały do Mileny, jednak ich kontekst całkowicie się rozmywał. Wynikało to
nie tylko ze zmęczenia, które obecnie uderzyło ze zdwojoną siłą, ale przede
wszystkim z faktu, że dziewczyna przy pomocy małego, bardzo ostrego nożyka
starała się przeciąć linę krępującą jej nadgarstki. Mężczyzna cały czas coś
mówił, parę razy odnosił się do Alicji, by po chwili zwrócić swoją uwagę na
związaną dziewczynę.
Gdy
Lena prawie osiągnęła swój cel, niespodziewanie mężczyzna zmienił ton głosu na
bardziej ostrzejszy. Jednak nie to w pierwszym odruchu zmroziło rudowłosą, ale
szczęk odbezpieczanej i przeładowywanej broni, który świadczył o tym, iż jest
ona gotowa do użycia.
-
Pytam po raz kolejny, kto Cię tym razem wynajął? – Spojrzenie mężczyzny stało
się twarde, a ton głosu świadczył o tym, że swoją groźbę zamierza
urzeczywistnić. – Albo odpowiesz, albo Twoja przyjaciółka zaliczy kulkę w łeb.
Dla
podkreślenia swoich słów podniósł broń na wysokość twarzy Alicji. Blondynka
widząc, co się dzieje chciała się wycofać, zejść z linii strzału. Jednak
stojący za nią drugi mężczyzna nie dał jej szans na jakikolwiek ruch. Nie
czekając na dalszy rozwój akcji Milena zerwała się ze swojego krzesła.
Nieznajomy, dosłownie na dziesięć sekund przed atakiem Rudej zdążył się na
niego przygotować. W efekcie końcowym dłonią, w której trzymał broń wymierzył
siarczysty policzek dziewczynie, tak że zatrzymała się na ścianie, po której
zjechała niczym marionetka. W przebłysku ostatniej świadomości zarejestrowała ostry
ból w kości policzkowej po lewej stronie spowodowany spoliczkowaniem oraz
przeszywający ból z prawego boku głowy sięgający od skroni niemalże do kości
ciemieniowej. Czuła jak obolałe ramię przyjęło kolejne uderzenie, tym razem
spowodowane bliskim spotkaniem ze ścianą. Nim całkowicie wylądowała na podłodze
straciła przytomność. Tym razem przegrała walkę z bólem, uderzeniem i
ponadprzeciętnym zmęczeniem. Całemu zajściu towarzyszył krzyk i płacz Alicji
tłumiony przez kawałek szmaty.






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1