11 september 2012
11 september 2012, tuesday ( tolerancja )
Miałam 10 lat, gdy podczas kolacyjnych opowieści dowiedziałam się, że moja prababka było Niemką. Ta informacja była dla mnie ciosem. Myślałam, że już nigdy nie wyjdę na ulicę. Z przerażeniem patrzyłam do lustra na moje kasztanowe loki na głowie jako widomy znak niesłowiańskich genów. Wtedy nie bardzo rozumiałam dlaczego Mamusia zawsze podkreślała, że jej babcia była Bawarką, ponieważ w Polsce po wojnie dążyło się do zacierania regionalizmów i tworzenia monolitu narodowościowego. Byłam zdyscyplinowaną chrześcijanką więc cierpiałam w milczeniu i wyłam do poduszki, gdy nikt nie widział, bo jakże bym mogła sprawiać przykrość ukochanej mamusi. Poza tym w mojej dziecięcej wyobraźni musiałam ukrywać przed otoczeniem to ohydne piętno.
Szczęśliwie po wojnie drzewa genealogiczne gwałtownie skarlały, więc i ja nie musiałam opowiadać zbyt dużo. Żyliśmy bez historii dziadków, pradziadków, nie interesowaliśmy się zbytnio zawodami rodziców. Nie raz trzeba było zapomnieć o ciotkach i wujkach, którzy walczyli za ojczyznę, a ojczyzna zatrzasnęła im drzwi do powrotu, ale to inny temat. Wracam do korzeni. Jak opowieści rodzinne przekazują, prababka była najmłodszym dzieckiem swoich rodziców i była wychowywana przez starszą o 20 lat siostrę we Lwowie. Do końca swoich dni nie mówiła biegle po polsku za to jej córki mówiły biegle po niemiecku i po polsku.
Pradziadka nigdy nie poznałam, zmarł tuż po zakończeniu wojny, ale sądząc ze wspomnień musiał być silną osobowością. Prababcia nie miała nic do powiedzenia, miała być piękna i reprezentacyjna, a córki były po ojcu Polkami. Jej wnuki walczyły z wnukami dalekich kuzynów, były więzione, przetrzymywane w obozach, ale do narodowości babki się nie przyznały. Wtedy w dzieciństwie byłam niebywale dumna z patriotyzmu moich przodków, teraz też jestem, ale z latami dołączyłam niejedną nutę refleksji. Może zaskoczę czytelników cytatem takiego lubianego przeze mnie powiedzonka: ktoś zjadł w jabłku robaczka i krzyczy, że źle mu, a robaczek biedaczek jak jemu? Na szczęście prababcia zmarła tuż przed wojną i nie doczekała rozdarcia narodowościowego, a ja po przeczytaniu pamiętników jej córki, mojej ciocibabci, zrozumiałam dlaczego mamusia z takim uporem podkreślała jej bawarskość. Po prostu to co dla nas scalało słowo Niemcy, takie monolityczne nie było i Bawarczycy wcale nie mieli ochoty jednoczyć się z Prusakami. Ponoć było im bliżej do Austriaków a nawet Polaków.
Postawię jednak kropkę nad i zadam głośno pytanie, które nurtuje mnie od dłuższego czasu, czy patriotyzm córek babci Bawarki nie był w konflikcie z tolerancją dla jej korzeni?