5 june 2013
5 june 2013, wednesday ( stół )
mam w kuchni radio, nie żadną tam zajmującą wzrok telewizję, radio. Lubię słuchać, przede wszystkim wywiadów, kiedyś były świetne słuchowiska radiowe, ale w radio Tok Fm, które mam ustawione, można powiedzieć na stałe, rzadko trafiam, nawet nie sprawdzałam czy są. Rozmowy i skondensowane wiadomości zadawalają mnie w zupełności. W tej chwili gościem radia Tok Fm jest ksiądz Andrzej Kilanowski i rozmawia o wielu aspektach swojej posługi, pracy w więziennictwie, studiach doktoranckich we Włoszech i te Włochy sprowokowały mnie do napisania kilku słów, a raczej wspólny stół we włoskim domu i czego tzn. wspólnego stołu, jak zaznaczył zgodnie z moim odczuciem pozbawiono nasze społeczeństwo po wojnie.
Często ironizowałam wchodząc do mikroskopijnej kuchni mieszkania przeznaczonego dla wielodzietnej rodziny, że projektantem jest zapewne student architektury, który wychował się w akademiku i jadał tylko w stołówce. Duża chłopska kuchnia kojarzyła mu się z feudalnym statusem społecznym, a serwowane "na stołówce" obiady kamuflowały potrzebę miejsca na ich przygotowanie.
Nie wiem czy wśród czytelników trumla zajdują się osoby, które były świadkami banicji stołu na rzecz "jamników". Rodzina jadała w stołówce, kolacja to były jakieś tam kanapki wystawione na talerzu, herbata w dłoń i po posiłku. Oczy wbite w jeden z dwóch programów telewizyjnych i koniec zabawy.
Niedawno byłam w okolicach Strasbourga, miałam okazję posiedzieć przy stole, wokół którego gromadzi się liczna rodzina, gdzie nie zaczyna się posiłku dopóki wszyscy nie będą na swoim miejscu i nie koniecznie to musi być za każdym razem wino, ślimaki i crème brûlée. Ważne, że jest się razem, rodzinnie i hierarchicznie. Uważamy Francuzów za bogatszych, nowocześniejszych, mniej pruderyjnych, może należy się zastanowić dlaczego na czas obiadu, czy kolacji wyprosili telewizję od stołu, a zaprosili siebie. Z dzieciństwa zachowałam wiele dobrych wspomnień ze zgromadzeń przy wspólnym stole, nawet wtedy, gdy nosem popychało się plasterek kiełbasy na kromce było dobrze. Sakramentalne zaczekajcie mamy nie ma jeszcze przy stole, albo dziękuję, czy mogę odejść od stołu może dla niektórych brzmieć zbyt mieszczańsko, ale dlaczego tak jest to już inna bajka.
Mam jeszcze ochotę na rozprawkę o tęskniących za PRL'em, bo ponoć wynika tak z ankiet, że jest ich dużo - krzyżyczek na drogę jak to się mówiło dawniej. Kto im broni oddać paszporty do depozytu, kto im broni wyrzucić wszystkie towary ze sklepu i zastąpić musztardą i mortadelą, kto im broni używać gazety w toalecie, kto im broni pracować cały miesiąc za 12 dolarów. Mogą sobie stworzyć PRL bis z wymarzonym schabowym z kapustą na wspólnych wczasach zakrapianych czystą. Stop, stop, stop.