27 january 2014
27 january 2014, monday ( w trybie recyklingu )
Nie wiem co mnie napadło. Jakaś taka wielka deprecha, czy co. Poczułam się nagle jak kura w kurniku dobrze tuczona i karmiona optymalnie przygotowaną paszą. Taśmociąg z jedzeniem może bardziej wyrafinowany w kształcie supermarketów. Już dawno zapomniałam co to jest wolny wybieg. Na oknie hoduję jedynie bazylię, a i to na dodatek nie bardzo chce rosnąć, bo kupiłam doniczkę w Carrefourze. Zaczynam myśleć, że jabłka rodzą się w skrzynkach, a ryby mnożą w puszkach. Ktoś próbował rewitalizować Detroit. Już wyobraziłam sobie jak sadzę marchewkę na Plantach. W porę przypomniałam sobie co mówiła mi siostra pracująca w stacji chemiczno-rolniczej o skażeniu gruntów w okolicy Krakowa i jak kpiła ze świeżego szczypiorku z działek pracowniczych. Owładnęło mnie przerażenie. Poczytałam o przyspieszeniu wydobycia gazu łupkowego przez nowego ministra. Jestem przeciw, nie podoba mi się ten minister z żadnej strony, ale co to da. Już nie wierzę w akcje społeczne. Bardziej wierzę, że jestem drobiem hodowlanym. Może jeszcze dam się rozebrać na części po śmierci. Recykling będzie perfekcyjny. Układam się do snu w moim blokowym kurniku, jeszcze tylko podziobię jakąś żurawinkę. Dobranoc