dodatek111, 15 april 2013
rozdeptany na środku chodnika
naciągając uśmiech na formę
utworzoną z czyjejś podeszwy
bezkrytycznie i pewnie
leży banał
szukający w kurzu i błocie tresci
dodatek111, 11 april 2013
jest wspomnienie lotu w pamięci upadku
a w kuleczkach nasion woń i kolor kwiatów
jest w czekaniu nadzieja nie mająca kresu
prawdy obietnica w starych opowieściach
słońce budzi złudzenia gdy co rano dzień
formy z mroku uwalnia optyczną iluzją
rzeczywistość szarości nakłada na barwy
broniąc prawd krępujących myśli niepokorne
prosta droga ucieka za horyzont wiary
bez gwarancji na dalszej podróży wygody
dusza z błota wystaje pomagając nogom
wciąż szukając oparcia w odbiciu błękitu
dodatek111, 9 april 2013
niełatwo zapamiętać,ale jeszcze trudniej zapomnieć
ze zdjęciem jest inaczej wystarczy wyrzucić
najszybciej zrastają się złamane skrzydła u nielotów
i wcale nie jest to kwestia wiary
być może Kartaginy wcale nie trzeba było burzyć
lecz odbudowa jej nie ma sensu
dodatek111, 8 april 2013
wróci w ciepła zapachu utkana z nadziei
rozpostarta na łące fioletowym dywanem
przechwalona przez kosa w wieczornym śpiewaniu
wynoszona ku niebu w kretowisk kopaniu
gdy przemówi zielenią do ciepłych promieni
już zapomni o zemście na topionej Marzannie
ptaki przyjmie jak dzieci wracające do domu
a jaszczurkom da życie w gorącym dotyku
sad da pszczołom grającym w wyłączne władanie
a z patyczków uwije kołyski dla piskląt
z nasion życie wyłuska ciepłymi nocami
da odwagę by rosły ku słońcu wyniośle
rozgadana żabami skowronkami dzwoniąca
w przemoczonej sukience nadejdzie polami
uśmiech słońca niosąca w opalonej twarzy
da złudzenie że zima nigdy nie powróci
dodatek111, 4 april 2013
na wyciągniętej dłoni okruchy
błagają ptaki o akceptację
a w pustych gniazdach siedzi żal
wypełniający chroniczny brak uczuć
rzeka w grymasie spina brzegi
bredząc o zmianie wagi rzeczy
w suchych gałęziach brak dowodów
że jeszcze kiedyś wróci lato
dodatek111, 2 april 2013
sen zabijany przebudzeniem
nie leczy nawet małej rany
a krew nie rozweseli sepii
choć tyle ciepła jest w czerwieni
słowa magiczne niczym bańka
tracą czarowną materialność
słońce odbiera resztki życia
nie pamiętając co stworzyło
dodatek111, 21 september 2011
kiedy nagie czekały na względy pszczół
niecierpliwie szukając pieszczot słońca
nie wierzyły w dojrzałość ciężkich gron
ani słodycz z ciepła lata płynącą
niezliczone źródła wonnego nektaru
uczepione mocno matczynej sukienki
powstawały ucząc się cudu przemian
szlachetnością czerpaną z korzeni
barokowym złotem brzemiennej pory
oddające się w lepkiej słodyczy
wzburzonością soczystych podniet
będą tworzyć rozniecać i pieścić
dodatek111, 9 september 2011
ironicznie obraz z wahadłem kończy myśl
kradnie życiu scenariusz na łagodnym zakręcie
jutro jest już tylko płótnem Kazimierza Malewicza
nielubianym nawet przez koneserów
dodatek111, 6 september 2011
myśli dotyk z siłą marzenia gładzi blask na styku bieli
ledwie szelest nici pajęczej jedwabistą pieszczotą rani
burzy gładkość lustrzanej tafli woła wiatru podmuch gorący
zaplątuje w jedno odczucie gubi kształtów ciał szczegóły
jeszcze piorun błysku nie widzi nie ma mocy w rozkoszy graniu
tylko drżeniem przybliża w myśli ekstatyczną siłę istnienia
nagle żywioł poraża zmysły ziemię z posad czucia wyrywa
a na słońcu lodowiec ciska deszcz diamentów skrzących ekstazą
biały całun wolno okrywa gładząc fale na ciepłej tafli
jeszcze słowo szeptem odleci by na rzęsach spocząć uśpione
dodatek111, 3 september 2011
rytm brudnych kroków błądzi zmyśloną ulicą
nieświadomie szukając miejsca lub natchnienia
niepewność uderza wspak w kulawą nawierzchnię
naśladując nieporadnie młynek modlitewny
w tym miejscu bruk ma swoją miękkość i zapach
dalej skłania do myślenia rozległą kałużą