20 september 2012
20 september 2012, thursday ( zbieramy okruszki )
dzisiaj odkryłam, że ludzie nie lubią słuchać, ot tak, dla przykładu: pani doktor habilitowana, nobilitowana, chuj wi jeszcze co, patrzy tępo w moje papiery, marzy o kawie, a jej pomarszczone spojrzenia, ześlizgują się z kartek na ławkę. z ławki na krzesło. na krześle przykucają, dumają chwilę, po czym pełzną w stronę okna.
za oknem są ludzie, którzy nie muszą w nic wierzyć
albo wierzą we wszystko i z całym rozpędem
śpią na śmietniskach
jak te biedne biedroneczki. jak krnąbni jasie i łopatologicznie durne małgosie.
ta pani miała bułeczkę na stole. z serem zapewne. albo jagodami, czy to ważne?
widzicie, owa pani musi cierpieć na bezsenność, bo bułeczki ani tknie, przestawia ją oczyma z jednego końca stolika na drugi, wydmuchując noc w chusteczkę. gołębie by się cieszyły mruczy
jak ja nie znoszę gołębi. brudne pasożyty. a jak rzucisz im niedopałek, nie chcą się już nabierać, że to okruszki chleba.