artur wirkus, 30 january 2013
W targanej wiatrem krainie
jedynie liście mają czas i sposobność
się zestarzeć szybując ku wieczności...
Raz do góry,
raz na dole
bez kszty łzy czy z radości,
lecz nigdy ponownie w to samo miejsce
za horyzontem piaskowej ćmy,
a ten zbyteczny bagaż życia
od zawsze wpisany jest w
N E K R O L O G
30 stycznia 2013 JARKOWI
artur wirkus, 25 january 2012
To takie oczywiste,
jeszcze nocą płodzi się świt
i demony zakładają skrzydła
z paradoksalnie baśniowych horyzontów.
I nie strach czyni nas niewidzącymi,
a jedynie cisza,
kołysze w gondoli nocy,
byle ktoś inny stał na przystani,
gdy powietrze staje się fundamentem
dla skrzywdzonych światłem.
3.01.2012
artur wirkus, 25 january 2012
W nowoczesnym świecie
niebo pozostało ślepe i głuche
geometrycznie od wielkiego wybuchu,
gdzie księżyc pozostał jedyną tarczą nieba
i nie sposób ujarzmić sen,
gdy przyczajony skowytem w kuchni,
a po szynach myśli brnie zauroczenie,
małą czarną bez cukru.
Zaawansowana skrajność zdarzeń,
kwiaty (koniecznie w doniczce),
pierwsze i ostatnie słowa – może wystarczy pocałunek,
ale – cholernie barwny ten świat
o smaku rozczarowania…
31.12.2011
artur wirkus, 3 october 2011
Wiem dlaczego nie słyszę śpiewu motyla,
musi werbalnie upokarzać cisze
w czwartym wymiarze wszechświata,
gdy nad oceanem czarnej materii
poszukujemy kolebki Boga.
Zanim świt spowije powiekę
złudzeniem jutrzni,
nocy chrzczę cię – zapomnieniem
i nic nie będzie budzić takiego sprzeciwu,
jak sama istota przebudzenia.
3.10.11
artur wirkus, 11 september 2011
Północ - w opuszczonych zasłonach rodzi się
niepokalana cisza ,
gdzie księżyc znaczy granicę
między spojrzeniem a ustami
reanimując czas,
gdzie jesteśmy wiecznie młodzi.
Mimo iż wstyd lubieżnie pokrył drogę powrotu
trzeba robić rezerwacje na zastanowienie,
gdy w konfesjonale nie ma rozgrzeszenia
a wszystko kojarzy się
z zapachem przypalonego nieba.
11.09.11
artur wirkus, 9 september 2011
Tam gdzie świt pocałunek składa tam dzisiaj ja się wybieram... Melancholia kumuluje moją jazń do rzeczy sprzecznych z moją naturą... Czekam słowa, choć wymagam wiele, gdy mój byt jest ponad miarę ludzkiego wymiaru, a jestem więc trwam w tym, co może tylko wydaje się mgłą naszych relacji. Tęsknie, choć wiem, że moje znamie chcesz wymazać ze świadomości. Boli bardziej od złamania obietnicy... Nie zapominaj że wszystko ma swoją zasadną celowość w moim wymiarze spostrzegania. Dielektuję się "Harnas" (piwem) o smaku zapomnienia, ale wciąż krażysz w mojej percepcji jak whisky od urodzin w krwiobiegu się rozkłada.
25.08.11
On - doszukując się smaku stracił siłę odbicia, a wszystko pozostaje bez soli. Noc, co zawsze dawała otuchy stała się przekleństwem i nawet tętno traci swój rytm, choć pozostała pieśń wiatru na ustach. Chciałbym śnic, ale sen nie jest lekartwem, a jedynie zgubnym substytutem mychże pragnień. Gdzieś na końcu pozostaje dusza, która jako jedyna pali wstydem...
27.08.11
Więc pozostałem, choć tak na prawdę, jakby mnie nie było. Utknąłem zwykłym oddechem na granicy twoich ust i już rzęsa nie może mi pomóc... Gdzie idziesz domyśle, kiedy droga kręta haczy o puls serca. Niemrawo rozkwita myśl, już nie można oczekiwać słowa, wspomnienia krzepią lub zabijają wiarę.
27.08.11
artur wirkus, 9 september 2011
już będąc w łonie uświadamiamy sobie
marną pojemność płuca,
ale pierwszą łzą nie dzielisz w pamięci,
choć emocje pozostaną z odcięciem pępowiny.
Pozostałe doświadczenia rosną
z apetytem na dorastanie
choć w kącie świadomości
wykrzywione znakiem zapytania
bije się w pierś – P R A W D A
A jeszcze wczoraj czas nie posiadał końca,
mimo iż to wymysł ludzkiej próżności
czekający ścięcia
zwykłym zapomnieniem.
03.07.11
artur wirkus, 2 september 2011
Scalone kruszywo uwarunkowane ramą
w lustrzanym odbiciu księżyca
w pozawerbalnej symbiozie
wytyka noc,
by Ikar mógł znów wyruszyć na łowy,
choć pełen niezadowolenia lunatykuje sen
strącając niedojrzałą myśl z powiek,
by o świcie pławić się w łzach
z nadzieją, że się
odnajdzie.
28.08.11
artur wirkus, 1 september 2011
Wiatr łamie skrzydła
rozbijając się o rachunek prawdopodobieństwa
nad celową zasadnością lotu
dlatego wyciągając dłonie
tracimy zmysł równowagi,
a do ziemi jeszcze daleko.
Gdy BOGOWIE upajają próżność
część mózgu świadomie śpi
w kriogenicznym letargu,
a ja przez skórę czuję świętego
szukającego mekki albo przebaczenia,
między jaźnią a wymiarem duszy
czuję również
nieklasyfikowany opór zdarzeń
i nie lękam się, bo zawsze
wybieram najkrótszą drogę
15.06.2011
artur wirkus, 1 september 2011
Przeczuwając chłód wieczorów
dobijamy poduszkę modlitwą
a nadmiar wiary w zmartwychwstanie
ulega asymilacji
stając się fizycznym pragnieniem,
a wszystko inne pozostanie niewtajemniczone,
choć krzyż ciąży trwogą.
i gwoździe pozostaną jedynie - zapomnieniem.
02.07.11