Prose

MARCEPAN 30


older other prose newer

13 april 2014

Głodny lisek - bajka dla dzieci :)

Lisek Hubercik dreptał przez las swoją ulubioną ścieżką. Tym razem jednak miał bardzo zły humor, bo jego brzuszek był pusty, a on nie mógł znaleźć nic do jedzenia. Biegał, węszył, zaglądał do norek i wszystkich dziur jakie napotkał. Jeśli poczuł jakiś zapach, jego łapki natychmiast zaczynały kopać. Niestety, ciągle kończyło się to tak samo, wszędzie było pusto.
- „Ach!” - Myślał lisek.” - Gdybym był dzikiem, to zjadłbym te wszystkie żołędzie jakie tu leżą. Albo sarną, tyle tu trawy i świeżych listków. Te zwierzęta zawsze są najedzone. A ja? Dla mnie dzisiaj nie ma nic!”
Gdy tak rozpaczał w myślach, na skraju lasu zobaczył psa. W pierwszej chwili się go przestraszył, więc szybko pobiegł za najbliższe drzewo. Po minucie zaczął jednak się zastanawiać jak pies tutaj przywędrował?. Przecież te zwierzęta mieszkają z ludźmi, same po lesie nie chodzą, tylko zawsze z kimś na takim długim, dziwnym sznurku.
- „Hmm. Mieszkają z ludźmi!” - Zaczął kombinować Hubercik. - „A ludzie zawsze mają coś do jedzenia. Ten piesek jest mały, nie wygląda groźnie, może go zaczępię?”
Kiedy lisek pokonał już strach, wyszedł po cichutku zza drzewa i podreptał do kundelka.
- Piesku, witaj – zaczął. - Skąd się tutaj wziąłeś?
- Ojej! Lis! A mówił mi kot, żebym do lasu sam nie chodził! - Przestraszył się piesek i już miał zamiar uciekać, kiedy lisek zabiegł mu drogę i szepnął:
- Nie bój się mnie, nic ci nie zrobię. Chcę cię o coś prosić.
- Prosić? Mnie? Takiego małego pieska? - Kundelek nie mógł ukryć zdziwienia.
- Posłuchaj, chcę, żebyś mi powiedział gdzie jest najbliższy kurnik. - Rudzielec zapytał wprost, był już zbyt głodny by dłużej czekać.
- O nie, mój drogi lisku! Na pewno ci tego nie powiem, bo ty tam zaraz polecisz i porwiesz jakąś kurę! Nie ma mowy! - Piesek wiedział, że liski potrafią porwać kurę, a on nie chciał mu w tym pomóc.
- Ależ piesku! To nieprawda! Ja chcę kupić od niej jajko, albo dwa. Taki jestem głodny, że już pół lasu słyszy jak mi w brzuchu burczy. - Zaczął prosić Hubercik, ale piesek nie dał się dłużej namawiać:
- Hau, hau! Kupić? - Zaszczekał i zawarczał. - Kupić? A ciekawe czym ty mu zapłacisz?
Po tych słowach czworonóg odwrócił i się i czym prędzej czmychnął do wioski. Tylko tam, na kolanach u swego pana czuł się dobrze i bezpiecznie.
Lisek strasznie już zły, postanowił jednak pobiec za pieskiem i znaleźć drogę do ludzkich domów. Niestety, był zbyt słaby, żeby nadążyć za psiakiem, szybko więc zrezygnował.
Kiedy już był na dużej, pełnej słońca i kwiatów polanie, przysiadł na dużej kępie trawy, spuścił głowę i przysnął. Z drzemki wyrwało go głośne” „muuu!. Lisek zerwał się na cztery łapy, czmychnął po wielki krzew dzikiej róży i nie zważając na ostre kolce, schował się pod jej gałęziami.
Kiedy już troszkę się uspokoił, a „muuu” przestało się powtarzać, wyszedł z krzaków, otrzepał listki z futerka i ujrzał wielką, łaciatą krowę.
- „Krowa” - pomyślał i uśmiechnął się do siebie. - „Krowa też mieszka z ludźmi! Jej zapytam”.
Jak pomyślał, tak zrobił, ale krowa też nie była skłonna mu pomóc:
- Lisku, - zaczęła – nie mogę powiedzieć ci gdzie jest kurnik, bo ty tam pójdziesz i porwiesz kurkę, a później zabierzesz ją do lasu. Muuuu!
- Oj krówko! - Liskowi oczy napłynęły łzami. - Nie bądź okrutna, nic nie jadłem już dwa dni chyba! Ja nie chcę porwać kury! Ja chcę kupić od niej jajko, albo dwa. Uczciwie mówię, no krowo. Zlituj się! Ja nigdy nie byłem tam gdzie mieszkają ludzie i nawet nie wiem, w którą stronę mam pójść.
Ale krowa była nieugięta. Nie wierzyła Hubertowi, bo wiedziała, że liski – chytruski to sprytne zwierzęta i czasem potrafią nawet kogoś oszukać.
- Spójrz lisku – odpowiedziała – ile tutaj trawy, ile tutaj pysznych mleczy i świeżutkich listków. A ziółek ile! A ty mówisz, ze nie masz co jeść? Przestań się mazgaić i zjedz to co jest, a nie szukasz jajek, albo nie wiadomo co jeszcze.
Lisek zezłościł się, odwrócił i ruszył żwawym krokiem w stronę lasu.
- „ Ależ to niemądra krowa. - Pomyślał. - „Widział ktoś liska, który je trawę? Albo mlecz? Albo ziółka jeszcze?”

Gdy tak po cichutku rozmyślał, jego rudym oczom ukazała się wielka sarna. Piękna była jak wiosna! Wielkie czarne oczy, a nad nimi piękne brązowe powieki. Smukła głowa i miłe spojrzenie sprawiały, że lisek bez strachu podszedł do niej i zaczął rozmowę:
- Witaj sarenko.
- Cześć lisku. Co cię sprowadza na te łąki? Nigdy wcześniej ciebie tu nie widziałam.
- Oj, głodny jestem strasznie i już daleko od nory odszedłem. I nic nie mogę znaleźć. - Smutnym głosem opowiedział nasz rudy bohater. - Ale ty sarenko, wiem to na pewno! Często schodzisz w dół łąk, tam gdzie kończą się góry. I ja wiem, że gdzieś tam w dole mieszkają ludzie. I wiem, że niektórzy z nich mają kurniki pełne kur. Nie zmyślam. Tato mi to opowiadał kiedy byłem jeszcze mały. I mówił mi, że wy sarenki często tam chodzicie, a ludzie dają wam jedzonko. Czy to prawda?
- Tak, zdarza się, że tam chodzimy. Szczególnie jak zimą jest dużo śniegu i nie można znaleźć trawy do zjedzenia – odpowiedziała sarenka. - Ludzie rzucają nam wtedy obierki z ziemniaków, albo jabłka i marchewki. Pomaga nam to przetrwać śniegi i mrozy. Ale co to ma wspólnego z twoim głodem? Liski chyba nie jedzą marchewki?
- No właśnie ma, sarenko. - Ucieszył się Hubercik, a w jego serduszko wstąpiła nadzieja. - Bo może mi powiesz jak trafić do takiego kurnika?
- Oj nie! - Wykrzyknęła sarenka. - Nie ma mowy. Ja to wiem nie od dziś, ty na pewno porwiesz jakąś kurkę do lasu, a ja nie mogę ci w tym pomóc, bo ludzie są mi bardzo przyjaźni.
- Ależ sarenko! Litości! Ja chcę tylko kupić kilka jajek i już. - Błagał lisek, a jego brzuszek zaburczał już tak głośno, że nawet sarenka to usłyszała.
  Zrobiło jej się żal rudzielca, więc postanowiła zaryzykować i zaprowadzić go na skraj łąki. Tak blisko ludzkich siedzib jak to tylko możliwe.
Szli dosyć długo, ale lisek nie narzekał. Czuł, że znalazł wreszcie kogoś kto mu pomoże.
Kiedy byli już tak blisko, że z słychać było szczekanie psów i dało się zobaczyć światła w oknach, sarenka zatrzymała się i powiedziała do liska:
- Słuchaj, nie powiem ci gdzie są kurniki, ale powiem ci coś innego. Tutaj, na tę łączkę przybiega czasem taki mały piesek. I on ciągle zakopuje tutaj wszystko czego nie zdąży zjeść z miski. Pan mu za dużo tego daje, a on nie chce być niewdzięczny, więc to czego nie zmieści do brzucha, przynosi tutaj i zakopuje. Na pewno się tym najesz. Spójrz, to wszystko jest pod tamtą wielką lipą. - Sarna wskazał mu drzewo, po czym odwróciła się i pobiegła w swoją stronę.
I rzeczywiście, nie kłamała. Lisek znalazł dołek pełen psiego jedzenia. Napełnił brzuszek, zwinął się w kłębek i szczęśliwy zasnął. Wiedział, że nie może być tu zbyt długo, ale na krótką drzemkę mógł sobie pozwolić.
Nie słyszał jak w oddali, na jednym z płotów kogut pieje swą codzienną śpiewkę:
 "Kukuryku, kukuryku. Ile kur jest w mym kurniku?"






Report this item

 


Terms of use | Privacy policy

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1