18 december 2011
T. czyta 'Miłość w czasach zarazy' i pisze właściwie o niczym
Teodor do późna w nocy czytał 'Miłość w czasach zarazy', po raz piąty już chyba. Wróżbita Maciej ziewał leniwie na wizji, a on wciąż czytał, ryzykując somnambuliczną egzystencją dnia następnego.
Teodor lubi pierwsze zdanie powieści, to o zapachu gorzkich migdałów. Chociaż sam nie potrafi, cieszą go dopieszczone do bólu zdania. Może dlatego zawsze rozczulał go Joseph Grand z 'Dżumy'.
Czytał po raz piąty już chyba i po raz piąty skonstatował z dumą konkwistadora, że pan Gabriel powtórzył kilka tych samych wersów na początku i później gdzieś za połową. Takie małe rzeczy też cieszą Teodora. I cieszy też, że dwie ręce, dwie nogi, że krew płynie, jelita poruszają się perystaltycznie, a dwa gatunki aniołów żyją na ziemi- jak powiedziała mu kiedyś Piękna i Mądra Kobieta.
Pięknych i Mądrych Kobiet było w życiu Teodora kilka. Niektóre odpiękniały i odmądrzały z czasem. Jedna pojawia się periodycznie i jak efemeryda istnieje w curriculum vitae Teodora jeden dzień. Dzień i kilka ruchów skrzydłami jętki jednodniówki, które za każdym razem wywołują tajfun na Teodorowych antypodach.
Takie tajfuny też lubi Teodor, nie mniej niż Marqueza i zapach gorzkich migdałów.
Teodor otrząsnął się ze snu, jak pies i od niechcenia napisał kiepski wiersz o miłości w czasach zarazy. Nie jest poetą, ale i tak godzinę przestawiał słowa, nękany Syndromem Granda.
Otrząsnął się raz jeszcze. '(...) zapach gorzkich migdałów przypominał mu zawsze los trudnych miłości'. Teodor uśmiechnął się. Tak między bogiem a prawdą, pomyślał, Marquez Marquezem, Nobel Noblem, miłości miłościami, ostatnie trzy słowa Florentina ostatnimi trzema słowami Florentina, ale zapach gorzkich migdałów na pewno miało wino 'Beczka Wiśnia 1 litr' za 5,50zł, pite kiedyś z diabłem po drodze z cerkwi w Łopience.