Pietrek, 24 june 2013
ojcowie mrą na nawóz
grudki życiodajnego gnoju
między odwróconymi skibami
matki umierają na pacierze
by się ich nauczyć już nigdy
niczego nie zapomnieć
dzieci jak małe zwierzątka
odchodzą w ciszy i skupieniu
całkowitej ciszy
absolutnym skupieniu
sekunda po sekundzie
eon za eonem
dzieci umierają bez końca
poza śmierć
Pietrek, 5 june 2013
spłyń wierszyku płyń dachami rynnami
ciekiem ściekiem rynsztokiem do rzek
meandrów estuariów morzami w oceany
wpłyń
horyzontem się przelej
aż za świata kres
wiem że do mnie wrócisz
gdy znów spadnie deszcz
Pietrek, 27 may 2013
jestem tylko mężczyzną który zasnął
u boku waszej matki pewnie jedynym
lecz mogło by być nas wielu nieważne
żaden i tak nie mógł dotrzeć głębiej
niż pod neuralgię opuszka jak drzazga
przyjęta przez ciało z westchnieniem
a po czasie odrzucona zepsutą krwią
to bez znaczenia
dla architektury gniazda moszczonego
trawą ziołami i popiołem z żeber
to smutne
bo nigdy nie
zaznaliśmy
wesela
Pietrek, 23 may 2013
*
słabnący to jedyna siła mocnych
więc zwycięzcy niech wiedzą
z czyich drzew liście na laury
*
wzgardzeni nieczułym winni są
rozgrzeszenie miłość zbyt rzadka
by pochopnie rozcieńczać ją łzami
*
u progu śmierci zbieraj godnie resztki
życia dla żywych bo kruche jest
i zewsząd potrzeba mu wsparcia.
Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.
Pietrek, 20 may 2013
nastroszony królik miał tak samo
zdezorientowany wyraz pyszczka
jak artysta
który ukrył w zakamarkach cylindra
tresowanego gołębia
cóż magia jest niepojęta
i nieprzewidywalna
podobnie jak pulchne
nadąsane asystentki
Pietrek, 11 may 2013
moje nogi stoją obok
gotowe na rozkazy
ze złotą rybką
rozumiemy się
bez słów
obracam w dłoniach
klepsydrę jak kalejdoskop
by zająć czymś czas
Pietrek, 30 april 2013
podobno historia
zatacza kręgi
lecz nasze historie
jak challenger kowalskiego
znikają za horyzontem
widzowie wychodzą z sali
pozostawiając puste fotele
i napisy
blednące zbyt szybko
by nadążył za nimi wzrok
Pietrek, 30 april 2013
Stalową delbanę o pięknie rowkowanej tarczy i wskazówkach
w kolorze chromowej zieleni roztrzaskałem młotkiem zamknięty
na klucz w łazience by przyjrzeć się agonii kunsztownego serduszka
pamiętam bezradne osłupienie ojca i troskliwość z jaką podnosił
z posadzki obumarłe trybiki
odnalazłem je po latach w osobnym pudełku pośród błyszczących
dox atlanticów i certin a wszystkie te zegarki ożyły pod moim dotykiem
wszystkie za wyjątkiem złotego shaffhausena
otulonego w bibułkę i irchę z firmowym logo
najwidoczniej nie miał jeszcze okazji
by uratować czyjeś życie
cóż
pewnie nie pozostawię po sobie
żadnej pamiątki nawet swatcha
a chronometr dziadka przejedliśmy
pewnej wyjątkowo mroźnej zimy.